Moja babcia, jako kobieta na emeryturze, w wieku siedemdziesięciu trzech lat, często ogląda telewizję. Nietrudno zgadnąć, że często daje się złapać reklamom. Nic w tym dziwnego, my też często się na nie łapiemy. Wszyscy wiedzieliśmy już reklamy ubezpieczeń na życie, ubezpieczeń samochodowych i tak dalej. Pewnego popołudnia zawołała mnie szybko do pokoju telewizyjnego i powiedziała: ''Zobacz, szybko! Wydaje mi się, że to będzie bardzo korzystna oferta dla mnie. Chciałabym Was jak najlepiej zabezpieczyć na przyszłość. Nie chcę, żebyście mieli jakiekolwiek kłopoty związane z moją śmiercią. A jeśli mielibyście dostać trzydzieści tysięcy, to już w ogóle byłabym spokojna. Wyślij szybko SMS-a, bo tu na dole piszą, że oddzwonią.''. Reklama dotyczyła ubezpieczenia dla osób starszych, od pięćdziesiątego piątego do osiemdziesiątego roku życia. Bez żadnych zaświadczeń zdrowotnych, bez jakichkolwiek papierków i wychodzenia z domu. Bardzo atrakcyjnie, zwłaszcza, że w dzisiejszych czasach jesteśmy bardzo leniwi. Jak podają w reklamie, można się ubezpieczyć jedynie za symboliczną złotówkę dziennie. Drobnym druczkiem, na samym dole, napisano, że to najniższa kwota, jaką obejmuje ubezpieczenie. Reklama sama w sobie jest bardzo przyjemna, atmosfera jest rodzinna i wszyscy się uśmiechają. Nie sposób nie zaufać temu, co mówią aktorzy w tej reklamie- jest bardzo przekonywująca, zwłaszcza, że oferowali nawet do trzydziestu tysięcy odszkodowania. Śmiało można również stwierdzić, że działała perswazyjnie, ponieważ nawołuje do tego, byśmy zabezpieczyli swoje rodziny na przyszłość, by oni z kolei nie musieli martwić się o koszty związane z pogrzebem i tym podobnym. Postanowiłam, że z ciekawości wyślę tego SMS-a z babci telefonu. Pomyślałam, że ona będzie spokojniejsza, a ja sama dowiem się, jak to wygląda naprawdę. Po wysłaniu SMS-a, po jakiejś godzinie odpisano nam, że skontaktują się z nami troszeczkę później, bo zainteresowanie tym ubezpieczeniem jest ogromne. Nie ukrywam, że jeszcze bardziej wzbudziło to moje zaciekawienie. Pomyślałam wówczas, że jednak coś w tym jest. Wreszcie minął tydzień od wysłania tamtego SMS-a. I ja, i babcia byłyśmy zupełnie pewne, że już nikt się nie odezwie, właściwie zapomniałyśmy o tym całym zdarzeniu. Wiadomo jednak, że ubezpieczalnie nie dają tak łatwo za wygraną, można się było domyślić, że prędzej, czy później zadzwonią. Zadzwonili. Z przemiłą panią rozmawiała moja babcia. Okazało się, że to ubezpieczenie wynosi trzydzieści sześć złotych miesięcznie, czyli nie do końca ''symboliczna złotówka dziennie''. Przy tej najniższej sumie, zakładając, że przeżyjemy dwa lata dostalibyśmy tysiąc złotych. Jeśli natomiast założymy, że przeżyjemy co najmniej cztery lata- dostaniemy dwa tysiące złotych. Nieopłacalne. Zapytała również, jak można uzyskać te 30 000 tysięcy. Odpowiedziano jej, że musiałaby wpłacać około 1 500 zł miesięcznie przez co najmniej pięć lat. Przemiła pani namawiała moją babcię przez trzydzieści minut. Moja babcia wykręcała się, tłumacząc, że musi to skonsultować z rodziną. Tamta pani byłaby gotowa podpisać za babcię umowę, słowo daję! Babcia dostała pewnego rodzaju nauczkę na przyszłość i woli sama odłożyć pieniądze.
Moja rada- nie warto ślepo ufać reklamom. Zawsze warto wszystko dobrze sprawdzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz