Pokazywanie postów oznaczonych etykietą marketing wirusowy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą marketing wirusowy. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 10 maja 2015

Dasz się wkręcić?

Wyobraź to sobie.

Niedawno kupiłeś telefon, wizualnie bez zarzutu, ale coś w nim szwankuje. Przechadzając się ulicami swojego miasta trafiasz na otwarty punkt serwisowy. Szyld obiecuje promocję, to kusi, więc wchodzisz. W środku wita Cię uśmiechnięty sprzedawca, obiecuje naprawić feler. Chwilę czekasz, z nudów przeglądasz wystawy, przeczesujesz włosy. Wreszcie jest, usterka była drobna, dodatkowo w prezencie otrzymujesz do testów najnowszą aplikację na smartfony. Nie wiesz jak działa? Sympatyczny Pan spieszy z wyjaśnieniami.

Tu zaczynają dziać się czary.
W jednej chwili uzyskujesz władzę nad otaczającą Cię rzeczywistością. Szybkim gestem gasisz światła w pomieszczeniu. Pragniesz więcej? Wyjdźmy na ulicę! Klik. Latarnie przestają świecić. Klik. Zamki samochodów się otwierają. Klik. Sygnalizacja świetlna przestaje być problemem...i to nie było najlepsze posunięcie. Pojazdy zderzają się ze sobą, przyjeżdża policja, sympatyczny sklepikarz obarcza Cię winą za całe zamieszanie.
Zaskoczony? Przerażony? Niepotrzebnie. Po chwili okaże się, że nieświadomie zostałeś bohaterem kampanii reklamowej najnowszej wersji gry „Watch dogs”. Trochę jednak szkoda.

PRANKVERTISING 

  (źródło : http://www.thedrum.com/news/2013/07/19/creative-teams-need-be-inspired-constantly-what-technology-can-do-duval-guillaume)

 Pojęcie „prankvertising” powstało na bazie angielskiego słowa „prank” czyli psikus. Dotychczas kojarzone z programami telewizyjnymi typu „ukryta kamera” czy działalnością performerów, zostało narzędziem, którym posługują się marki w tworzeniu swojego wizerunku i reklamy produktów. Najistotniejszy w tego rodzaju akcjach jest fakt, że budują one w widzu ekstremalnie silne emocje, zarówno pozytywne jak i negatywne, dzięki czemu kampania posiada wysoki potencjał zapamiętywalności. W spoty zaangażowani są zazwyczaj zupełnie przypadkowi ludzie, dlatego też jesteśmy w stanie identyfikować się zarówno z nimi jak i ich reakcjami. Prankvertising dostarcza całej gamy wrażeń, którymi chętnie się dzielimy. To znakomity materiał wirusowy, w bardzo szybkim tempie okrąża sieć docierając do użytkowników, którzy wcześniej mogli nie mieć do czynienia z daną marką czy usługą. Słupki oglądalności i gra na silnych emocjach, to klucz do sukcesu działań prankvertisingowych. 
  MAŁO ŚMIESZNY?

Trudność w prowadzeniu marketingu opartego na „wkręcie” polega na dwóch zasadniczych kwestiach. Po pierwsze bardzo łatwo jest przekroczyć granicę tzw. „dobrego smaku” i naruszyć poczucie estetyki widza, co skutkować może zniszczeniem pozytywnego wizerunku marki. Koncepcja spotu powinna być spójna z wartościami, którym hołduje firma, a także współgrać z jej tożsamością utrwaloną w umysłach odbiorców. Po drugie koncepcja opierająca się na udziale „żywych ludzi”, a nie aktorów bywa problematyczna. W wyścigu o klienta firmy mogą pokusić się o konkurowanie w coraz mniej subtelny sposób. Bitwa toczy się nie tylko o najwyższe wyniki sprzedaży, ale też o to, która marka stworzy najbardziej kreatywną, zaskakującą i zapamiętywalną reklamę. W dobie informacji bombardowani jesteśmy wszelkiego rodzaju skrajnymi emocjami i obrazy, które dawniej oburzały, dziś nie robią na nas wrażenia. Coraz trudniej jest marketerom wywołać reakcję zwrotną tzw ”feed back”, granice więc będą przekraczane. Wiąże się to bezpośrednio z bohaterami reklam, którzy mogą zareagować w zupełnie niespodziewany sposób. Zapewnienie bezpieczeństwa uczestnikom akcji, wymaga sporych nakładów finansowych i wysiłków organizacyjnych. Z tego powodu coraz częściej do udziału w spotach angażuje się aktorów, co zaprzecza istocie prankvertisingu i sprowadza go do kolejnego narzędzia manipulacji, które nie może pochwalić się dozą autentyczności ani finezji. Jak w rzeczywistości jest? Oceńcie sami.
 
Heineken i ludzka strona rekrutacji.


 Reklama filmu Carrie.

 

LG sugestywnie uświadamia o jakości swoich najnowszych telewizorów.


  Halloween prank od Pepsi Max. 


  Magiczny świat Disney'a zawitał do supermarketu.


  Reklama społeczna dotycząca prostytucji. Mocne.



sobota, 24 maja 2014

Najbardziej odjechane kampanie promocyjne - czyli jak promować filmy i seriale

Marketing wirusowy w ostatnim czasie robi furorę w branży filmowej. Nic w tym dziwnego. Film to za mało, żeby zainteresować tak wymagającego odbiorcę jakim stał się człowiek XXI wieku. Dlatego ludzie z branży w Hollywood prześcigają się w stworzeniu coraz to bardziej odjechanych kampanii promocyjnych.

Marketing wirusowy polega na tym, aby tak zainteresować odbiorcę, żeby sam zaczął dzielić się informacjami o produkcie, firmie czy usłudze. Nie zawsze musi to być konkretna informacja, może to być wywołanie skojarzenia, budowanie świadomości o marce itp. wszystko odbywa się na podobnych zasadach co marketing szeptany, z tą różnicą że tempo rozchodzenia informacji jest szybsze, a formy przekazu znacznie różnorodne. Chodzi o to, aby stworzyć zajawkę, która sama będzie żyła własnym życiem, a nie jest to proste.

Internauci nie lubią reklam – albo je ignorują, albo instalują oprogramowanie blokujące. Jeżeli natomiast uda się stworzyć coś, co wyda im się interesujące, będą rozsyłać to swoim znajomym, ci z kolei przekażą wiadomość dalej, i dalej – nazywa się to viralem, ponieważ użytkownicy „zarażają” się nawzajem. Informacja rozpowszechniona przez jedną osobę dociera w szybkim tempie do setek tysięcy użytkowników. Choć Internet jest głównym kanałem komunikacyjnym, z którego korzysta marketing wirusowy, działania promocyjne często wychodzą poza środowisko sieci. Najczęściej akcje odbywające się w przestrzeni publicznej są rejestrowane za pomocą kamer lub aparatów fotograficznych i później rozsyłane „wirusowo” pomiędzy internautami.

W branży filmowej szczególnie liczy się oryginalność i innowacyjność kampanii promocyjnych. . Fani kina są przyzwyczajeni do typowych reklam i kolejny trailer lub plakat filmu nie wzbudzi w nich takiego zainteresowania najnowszą produkcją, jak tajemnicze, rozsyłane w sieci filmiki lub zdjęcia oraz nieprzewidywalna akcja w przestrzeni publicznej. Grunt to przykuć uwagę czymś zagadkowym, zabawnym, intrygującym albo kontrowersyjnym. Korzystanie przez filmowców z marketingu wirusowego jest coraz częstsze i formy, jakie przybierają akcje reklamowe potrafią być bardzo zaskakujące:



Blair Witch Project – pierwsza kampania viralowa

Niedroga kampania w internecie może być równie skuteczna, co pochłaniające górę pieniędzy billboardy i spoty telewizyjne. W 1999 roku świat poznał historię wiedźmy z Blair, która miała grasować w lasach amerykańskiego stanu Maryland i porywać turystów. Niby znaleziono tajemniczy film, rzekomo nagrany w 1994 roku przez troje młodych studentów filmoznawstwa, którzy zapuścili się w leśne ostępy, by już nigdy ich nie opuścić. Zaciekawieni internauci szukali w sieci informacji o zjawie i trafiali na stronę www.blairwitch.com. Tam zaś mogli zapoznać się ze zgromadzonymi przez policję dowodami, obejrzeć galerię zdjęć, wycinki prasowe, wypowiedzi ekspertów oraz wywiad z matką zaginionej Heather Donahue. Przede wszystkim czytali jednak o wiedźmie. I wierzyli. Wierzyli do tego stopnia, że gdy tylko film trafił do kin, musieli na własne oczy przekonać się, czy to wszystko prawda. Wierzyli tak mocno, że nawet gdy grający porwanych przez wiedźmę studentów aktorzy zaczęli pojawiać się w mediach, udzielając wywiadów, oni wciąż byli przekonani, że zjawa z Blair istnieje.



Repo Men:

"Repo Man" to produkcja science-fiction, która nakreśla wizję świata, w którym dostępne są sztuczne organy wewnętrzne umożliwiające szybką transplantację każdemu (za odpowiednią opłatą). W przypadkach nie spłacania należności za narządy, są one odzyskiwane przez tytułowych Repo Man (odzyskiwane są narządy, nie należności). W czasie poprzedzającym premierę wypuszczono plakaty na których widnieje prześwietlony szkielet ludzki z widocznymi sztucznymi narządami wewnętrznymi. Przy narządach są podane ceny za ile można je nabyć. Tajemniczy plakat odnosi odbiorcę do strony internetowej, która do złudzenia przypomina prawdziwy portal istniejącej firmy. Aż do premiery produkcji nikt nie miał pojęcia, że chodzi o film. W rzeczywistości jest to stworzona na potrzeby produkcji witryna filmowego przedsiębiorstwa trudniącego się sprzedażą sztucznych organów. Strona imituje sklep ze narządami, podaje ich dokładny opis, ceny oraz to, w jaki sposób można je nabyć. Na stronie są również oferty pracy jako „Repo Man”. Szokujące rozwiązanie, budzące u odbiorców dezorientacje co jest prawdą, a co fałszem.



Walking Dead

Nie tylko kino korzysta z virali. Również popularne seriale telewizyjne, będące niejednokrotnie produkowane przy większym nakładzie kapitału oraz czasu niż filmy, wykorzystują marketing wirusowy. Doskonałym przykładem jest amerykański serial „the Walking Dead”. Akcja horroru dzieje się w świecie zaatakowanym przez zombie. Specjaliści od reklamy wykorzystali główny motyw filmu do jego promocji. W 2010 roku, w 26 miastach na całym świecie pojawili się ludzie ucharakteryzowani na „nieumarłych”. Zaskakująca akcja otwarta była dla wszystkich chętnych, którzy na kilka godzin chcieli przeobrazić się w zombie. Pomysłodawcy tego wydarzenia zatrudnili charakteryzatorów, którzy pomagali ochotnikom w metamorfozach. Globalna akcja zakończyła się w Los Angeles, gdzie został wyemitowany pierwszy odcinek serialu. Kampania odniosła ogromny sukces – o nowym serialu usłyszeli wszyscy.




Również w przypadku drugiej serii „ The Walking Dead” marketingowcy przygotowali specjalną akcję promocyjną. Tym razem żywe trupy zaatakowały kilka kin na całym świecie. Niespodziewający się niczego widzowie, oglądali zwiastun komedii romantycznej, gdy na sali pojawiał się wygłodniały "nieumarły". Widzowie z przerażeniem reagowali na jego osobę, co zresztą nie dziwi, w końcu w ciemnym pomieszczeniu wszystko wydaje się straszniejsze niż w rzeczywistości.
Bohaterka wyświetlanego filmu kierowała w jego stronę broń, strzelając do niego z ekranu. Oczywiście, potwór padał na ziemię, a to, co wydawało się trailerem romantycznej historii, w rzeczywistości było spotem reklamowym kolejnego sezonu serialu.



Dexter

W 2007 roku fontanny w trzynastu amerykańskich miastach wypełniły się czerwoną substancją, przypominającą krew. Miejsca te zostały ogrodzone policyjnymi taśmami, co dawało wrażenie, że popełniono tam zbrodnię. Znów przykład virala opartego na kontrowersji, chyba żaden serial nie miał tak rozbudowanej kampanii reklamowej. Przebieg akcji pod kryptonimem "Dexter's Red Fountains" śledzić można było na specjalnie stworzonej do tego celu stronie internatowej.



 Serial starano się wypromować również w Europie, tyle że postawiono na o wiele bardziej makabryczną promocje. W hiszpańskich supermarketach, pośród kawałków mięsa umieszczono ludzką rękę. Eksponat był bardzo realistyczny, a jedyny ślad pozwalający się połapać skąd się tam wzięła to karta z tytułem serialu. 
Na portugalskich ulicach natomiast natrafić można było na rozrzucone po okolicy ludzkie ciała. Grupa ochotników leżała bez ruchu w różnych częściach miast z wbitymi w plecy fałszywymi nożami. Wypływająca z ran ciecz przypominała prawdziwą krew. Obok "zwłok" znaleźć można było ulotki reklamujące serial.



środa, 21 maja 2014

I Believe In Harvey Dent

źródło: Nowa Fantastyka 
Jest moment, w którym kampania reklamowa przestaje być tylko reklamą, a staje się atrakcją dla fanów. Seria filmów o Batmanie należ do tego gatunku, którego nie trzeba reklamować. Fani komiksów produkcji DC z każdą kolejną premierę nadciągają do kin i dają zarobić producentom. To po co ta kampania?

źródło: batman.wikibruce.com
Jedną z najgłośniejszych kampanii filmowych była ta do części "Mroczny Rycerz". Twórcy kampanii udowodnili jak niewielkim kosztem (na początku) zainteresować fanów. Co jest tańsze i skuteczniejsze od bilbordów? Internet. Jednak co zrobić kiedy naszym targetem są młodzi ludzie instalujący programy do blokady reklam? Stworzyć stronę internetową. A co zrobić żeby ludzie na nią weszli? Jeżeli coś będzie interesujące to ludzie zaczną to rozsyłać między siebie. Nazywa się to marketingiem wirusowym.

źródło: flickr.com
Wszystko zaczęło się od strony IBeliveInHarveyDent.com, gdzie został zamieszczony plakat wyborczy Harvey Denta - kandydata na gubernatora miasta Gotham. Internauci nie musieli długo czekać na odpowiedź słynnego Jokera, który stworzył stronę IBelieveInHarveyDentToo.com, gdzie "zamieścił" przerobione zdjęcie Denta. Ale przecież sama strona nie wystarczy. Gdy internauci wysyłali na podany na stronie e-mail wiadomość, zdjęcie na stronie zmieniało się piksel po pikselu, by w końcu ukazać... pierwsze oficjalne zdjęcie Heatha Ledgera w filmowym makijażu. Powstawały kolejne strony jak Takebackgotham.com, która później została podlinkowana pod stronę główną kampanii Denta. Gothamelectionboard.com, strona na której można było głosować w wyborach.

Na WhySoSerious.com trzeba było rozszyfrować wiadomość żeby trafić potem na RorysDeathKiss.com. Internauci zamieszczali tam swoje zdjęcia w makijażu Jokera. Ci, którzy to zrobili, otrzymali papierowe wydanie gazety „The Gotham Times”. Znajdowały się tam 4 strony artykułów z miasta Batmana, między innymi o korupcji w policji, czy śmierci młodej dziewczyny. Oczywiście później Joker opublikował swoją odpowiedź - TheHaHaHaTimes.com, te same historie, przystrojone w wyklejanki, przerobione na żart. 

Jednak najlepsza część miała dopiero nadejść. Tylko czujni (reszta była zajęta odkrywaniem kolejnych stron www, więcej tutaj: http://batman.wikibruce.com) fani mogli wziąć udział w czymś wielkim, w przełomie. Na WhySoSerious.com trzeba było podać swój adres e-mail, na który później dostawaliśmy wiadomość. 
Heads up, clown! Tomorrow means that there's one last shifty step left in the interview process:
Arwoeufgryo

Używając klawiatury QWERTY i wybierając na niej literkę znajdującą się po prawej stronie od tej pokazanej na kodzie otrzymywaliśmy hasło: steprightup, był to odnośnik do zakładki na stronie, gdzie po pewnym czasie (licznik na stronie) pojawiła się prosta gra z małpkami. Internauta wygrywał misia, którego dostawał pocztą (ilość ograniczona), każdy miał na sobie wypisany adres. Każdy musiał stawić (cukiernia) i przedstawić jako Robin Banks („robbin banks” to po angielsku „okradać banki”). Potem otrzymywało się tort z wypisanym na wierzchu numerem telefonu i poleceniem „Natychmiast do mnie zadzwoń.”, wewnątrz ciasta znajdował się telefon komórkowy, z którego należało zadzwonić. Oprócz niego wewnątrz ciasta, w policyjnej torbie na dowody były jeszcze ładowarka, karta do gry z Jokerem oraz notatka z instrukcjami. Po wykonaniu telefonu odzywała się pracowniczka firmy Rent-A-Clown, mówiła, że wie, kim jesteśmy i to był koniec rozmowy. Po kilku sekundach przychodził SMS: „Dobra robota, klownie! Miej ten telefon zawsze przy sobie, pilnuj, żeby był naładowany. Nie dzwoń do mnie. Ja zadzwonię do ciebie... kiedyś.”. W ten sposób stawaliśmy się częścią armii Jokera. 



http://batman.wikibruce.com
Kampania składa się jeszcze z wielu innych angażujących części. Na jednej stronie można było znaleźć listę "TO DO" Jokera, na której były wyszczególnione poszczególne etapy kampanii. Gdy strona się pojawiła skreślone nie były 3 ostatnie punkty, pod koniec skreślone zostały wszystkie. A teraz zastanówcie się, czy i wy dalibyście się wciągnąć w taką kampanię? Dalibyście się zrekrutować Jokerowi? Ja w tym momencie ubolewam, że nie mieszkam w Stanach!

Informacje czerpałam ze strony: http://batman.wikibruce.com



piątek, 11 kwietnia 2014

Jak zarażać reklamą?

REKLAMA JEST ZARAŹLIWA – marketing wirusowy



Marketing wirusowy (zw. reklamą wirusową; ang. viral marketing) jest specyficznym rodzajem działań marketingowych. Polega na zainicjowaniu sytuacji, w której potencjalni klienci będą sami między sobą rozpowszechniać informacje dotyczące firmy, usług czy produktów. Nie zawsze musi to być konkretna informacja, może to być tzw. budowanie świadomości marki oraz jej pozycjonowanie, czyli wywoływanie pożądanych skojarzeń z nazwą, logo firmy.


Rozwój marketingu wirusowego jest ściśle związany z rozwojem sieci społecznościowych. Komunikacja jest dla użytkowników Internetu ważniejsza niż wyszukiwanie informacji, użytkownicy obecnie przekazują sobie interesujące materiały z coraz większym zaangażowaniem, komunikacja bezpośrednia przeżywa renesans. 

Zadaniem marketingu wirusowego jest stworzenie przekazu, który będzie „zaraźliwy" dla internautów i który będą chcieli dobrowolnie rozpowszechniać jako, że są potencjalnymi klientami. Dodatkowo przekaz ma spełniać określone cele – zawierać informacje o firmie, produkcie czy usłudze. Metoda ta pozwala na darmowe rozpowszechnienie materiału i dotarcie do ogromnej liczby odbiorców.


Three – brytyjski dostawca usług telefonii komórkowej


Evian – woda mineralna


MARKETING WIRUSOWY = DŁUGOTRWAŁA I SKUTECZNA REKLAMA

Marketing wirusowy wykorzystuje społecznościowy charakter Internetu, ludzie dzielą się wszystkim tym co zabawne, szokujące, ciekawe i warte polecenia. Specjaliści od marketingu w tym wypadku są jedynie inicjatorami całego procesu, ich zadaniem jest przygotowanie takiej treści (sloganu, obrazka czy materiału wideo), którą grupa docelowa uzna za wystarczająco atrakcyjną, by przesłać ją dalej. Co ważne, działanie marketingu wirusowego opiera się na dobrowolnym zachowaniu danego użytkownika, który uznaje, że daną informacją warto się podzielić ze znajomymi.

Materiał, gdy zostaje wpuszczony do sieci zaczyna się rozprzestrzeniać niczym wirus, tworząc rozbudowaną sieć zarażonych, jest coraz dalej i dalej przekazywany przyjaciołom w serwisach społecznościowych. Wszelkie modyfikacje i parodie oryginalnych materiałów działają tylko na korzyść pierwotnego komunikatu. W marketingu wirusowym istnieje niepisana zasada Viral Spoof dająca odbiorcom treści pełną swobodę do modyfikowania oryginalnego komunikatu. Dzięki temu oryginalny komunikat zyskuje na popularności – jest to mechanizm bardzo pożądany, pod warunkiem, że spoof jest pozytywny.

Marketing wirusowy stosowany jest głównie online oraz przez sms, ze względu na szybkość rozprzestrzenianych informacji, a także niski koszt przesyłanych informacji. Bardzo często takie kampanie dają o wiele lepsze rezultaty niż tradycyjne, a dodatkowo są dużo tańsze.


"Nasze pieniądze są warte więcej niż zwierzęta, które tutaj żyły."

Stworzenie materiału, który wywoła w internautach entuzjazm i chęć zarażania innych daną treścią nie jest proste. Reklama musi być oryginalna, zabawna lub szokująca. Takie kampanie wymagają dużo odwagi i niosą za sobą ryzyko. Taki marketing wymaga od twórców wielkiej rozwagi, po wypuszczeniu „wirusa” zaczyna on żyć własnym życiem, na które nie mamy wpływu. Przykładem kampanii, która obróciła się przeciwko twórcom była aktywizująca kampania Shella, która pozwalała do gotowych zdjęć zwierząt polarnych dodawać własny tekst. Projektanci pozwolili internautom na zbyt wielką swobodę ingerowania w treść, a co najważniejsze  konkurs otwarto niecały rok po katastrofie z zanieczyszczeniem zatoki meksykańskiej olejem przez BP.
Strona konkursu Shell:  http://arcticready.com/social/gallery


środa, 25 maja 2011

Reklama wirusowa, a gry wideo


Jedną z najciekawszych metod, w której lubują się spece od reklamy w branży rozrywki elektronicznej, są „wirale” – reklamy intrygujące, wyjątkowo niedosłowne i, przede wszystkim, trafiające do ogromnego grona użytkowników w krótkim czasie. Wiele głośnych tytułów reklamowano właśnie w ten sposób i za każdym razem kampanie reklamowe budziły ogromne emocje.

Stosuje się różne typy reklamy wirusowej, lecz zdecydowanie najbardziej efektowne i efektywne są filmy wideo – trafiają na YouTube bądź inny serwis pozwalający umieścić wideo i szybko osiągają bardzo duże ilości wyświetleń. Im bardziej intrygująca treść, tym lepszy jest efekt – widzowie szybko podejmują tematy związane z wiralami na forach, dyskutują żywo w komentarzach pod filmikami, przekazują je dalej, udostępniając na portalach społecznościowych oraz za pośrednictwem komunikatorów internetowych.

Jednym z udanych przykładów reklamy wirusowej były krótkie filmiki promujące grę duńskiego studia IO Interactive – Kane & Lynch 2: Dog Days. Seria wideo, stylizowana na nagrania z kamer przemysłowych, gdy ukazała się w Internecie po raz pierwszy, nie wskazywała na to, że promuje właśnie ten tytuł. Fani pierwszej części poznali jednak duet bohaterów, a wkrótce po oficjalnym ujawnieniu gry twórcy zwiastuna dodali logo gry na końcu.


Innym przykładem jest Monster Hunter Freedom Unite, które także promowała seria reklamówek. Poddane komputerowej obróbce wideo udawało amatorskie nagranie zarejestrowane podczas polowania na potwora.


Deweloperzy równie chętnie korzystają ze zdjęć, które umieszczone w sieci udają prawdziwe, a jednak są tylko częścią kampanii promocyjnej gry. Zabieg taki zastosowało studio Insomniac Games, które promując Resistance 3, stworzyło odpowiednią fotografię i historyjkę o myśliwym polującym na jelenie w lasach w Berwick, nieopodal Morgan City w stanie Louisiana, który oczekując na zwierzynę, natknął się na dziwne monstrum. Z uszkodzonego aparatu, którym zdążył zrobić zdjęcie, udało się odzyskać poniższą fotkę, którą myśliwy wrzucił do sieci, opisując swoją przygodę.



Studio Insomniac na swoim twitterze opublikowało po jakimś czasie wpis o następującej treści:
Ups, wygląda na to, że jeden uciekł. Jeśli widzieliście gdzieś Grima, prosimy o zwrot do Insomniac Games.
Fani skojarzyli kreaturę ze zdjęcia z rzeczonym Grimem, jednym z przeciwników występujących w serii Resistance. Zanim jednak Insomniac zdradziło, że zdjęcie to sprawny fotomontaż, obiegło ono cały światek miłośników teorii dotyczących istnienia UFO oraz wszystkich, których historia o dziwnej kreaturze po prostu zaciekawiła.

Do reklamy wirusowej spece od promocji nie boją się stworzyć nawet... fikcyjnej firmy. Choćby Sarif industries, kompanii produkującej zaawansowane protezy oraz implanty, której produkty pomagają wielu niepełnosprawnym w codziennym życiu.


Owywiście Sarif Industries nie istnieje – stworzono ją na potrzeby promocji gry Deus Ex: Bunt Ludzkości, osadzonej w cyber-punkowych klimatach gry akcji, której główny bohater w połowie składa się z zaawansowanych implantów.

Chętnie uruchamia się także dedykowane strony internetowe. Zabieg taki zastosowało Konami, promując Metal Gear Solid: Rising. Najpierw pojawiła się strona internetowa, na której pojawił się zegar odliczający czas, potem stopniowo na stronie zaczęły pojawiać się ukryte obrazki oraz zaszyte w kodzie strony informacje. Na dzień przed końcem odliczania strona zmieniła design i przedstawiała już zupełnie inne treści – nie miała ona jednak tajemnic przed internautami, którzy zbadali każdy kawałek jej kodu...


Ważną rolę w reklamie wirusowej odgrywają redakcje serwisów gamingowych, które od czasu do czasu otrzymują tajemniczo prezentujące się przesyłki pocztowe – na zdjęciu zawartość paczki, którą otrzymała redakcja serwisu Kotaku – nieśmiertelniki ze śladami krwi. Jak się okazało, promowały one fanowski projekt filmowy „Find Makarov” oparty na podstawie historii przedstawionej w serii Modern Warfare. Inne przykłady można mnożyć bez liku...