Wyobraź to sobie.
Niedawno kupiłeś telefon, wizualnie
bez zarzutu, ale coś w nim szwankuje. Przechadzając się ulicami
swojego miasta trafiasz na otwarty punkt serwisowy. Szyld obiecuje
promocję, to kusi, więc wchodzisz. W środku wita Cię uśmiechnięty
sprzedawca, obiecuje naprawić feler. Chwilę czekasz, z nudów
przeglądasz wystawy, przeczesujesz włosy. Wreszcie jest, usterka
była drobna, dodatkowo w prezencie otrzymujesz do testów najnowszą
aplikację na smartfony. Nie wiesz jak działa? Sympatyczny Pan
spieszy z wyjaśnieniami.
Tu zaczynają dziać się czary.
W jednej chwili uzyskujesz władzę nad
otaczającą Cię rzeczywistością. Szybkim gestem gasisz światła
w pomieszczeniu. Pragniesz więcej? Wyjdźmy na ulicę! Klik. Latarnie
przestają świecić. Klik. Zamki samochodów się otwierają. Klik.
Sygnalizacja świetlna przestaje być problemem...i to nie było
najlepsze posunięcie. Pojazdy zderzają się ze sobą, przyjeżdża
policja, sympatyczny sklepikarz obarcza Cię winą za całe
zamieszanie.
Zaskoczony? Przerażony? Niepotrzebnie.
Po chwili okaże się, że nieświadomie zostałeś bohaterem kampanii
reklamowej najnowszej wersji gry „Watch dogs”. Trochę jednak
szkoda.
PRANKVERTISING
(źródło : http://www.thedrum.com/news/2013/07/19/creative-teams-need-be-inspired-constantly-what-technology-can-do-duval-guillaume)
Pojęcie „prankvertising” powstało
na bazie angielskiego słowa „prank” czyli psikus. Dotychczas
kojarzone z programami telewizyjnymi typu „ukryta kamera” czy
działalnością performerów, zostało narzędziem, którym
posługują się marki w tworzeniu swojego wizerunku i reklamy
produktów. Najistotniejszy w tego rodzaju akcjach jest fakt, że
budują one w widzu ekstremalnie silne emocje, zarówno pozytywne jak
i negatywne, dzięki czemu kampania posiada wysoki potencjał
zapamiętywalności. W spoty zaangażowani są zazwyczaj zupełnie
przypadkowi ludzie, dlatego też jesteśmy w stanie identyfikować
się zarówno z nimi jak i ich reakcjami. Prankvertising dostarcza
całej gamy wrażeń, którymi chętnie się dzielimy. To znakomity
materiał wirusowy, w bardzo szybkim tempie okrąża sieć docierając
do użytkowników, którzy wcześniej mogli nie mieć do czynienia z
daną marką czy usługą. Słupki oglądalności i gra na silnych
emocjach, to klucz do sukcesu działań prankvertisingowych.
MAŁO ŚMIESZNY?
Trudność w prowadzeniu marketingu
opartego na „wkręcie” polega na dwóch zasadniczych kwestiach.
Po pierwsze bardzo łatwo jest przekroczyć granicę tzw. „dobrego
smaku” i naruszyć poczucie estetyki widza, co skutkować może
zniszczeniem pozytywnego wizerunku marki. Koncepcja spotu powinna być spójna z
wartościami, którym hołduje firma, a także współgrać z jej
tożsamością utrwaloną w umysłach odbiorców. Po drugie
koncepcja opierająca się na udziale „żywych ludzi”, a nie
aktorów bywa problematyczna. W wyścigu o klienta firmy mogą
pokusić się o konkurowanie w coraz mniej subtelny sposób. Bitwa
toczy się nie tylko o najwyższe wyniki sprzedaży, ale też o to,
która marka stworzy najbardziej kreatywną, zaskakującą i
zapamiętywalną reklamę. W dobie informacji bombardowani jesteśmy
wszelkiego rodzaju skrajnymi emocjami i obrazy, które dawniej
oburzały, dziś nie robią na nas wrażenia. Coraz trudniej jest
marketerom wywołać reakcję zwrotną tzw ”feed back”, granice
więc będą przekraczane. Wiąże się to bezpośrednio z bohaterami
reklam, którzy mogą zareagować w zupełnie niespodziewany sposób.
Zapewnienie bezpieczeństwa uczestnikom akcji, wymaga sporych
nakładów finansowych i wysiłków organizacyjnych. Z tego powodu
coraz częściej do udziału w spotach angażuje się aktorów, co
zaprzecza istocie prankvertisingu i sprowadza go do kolejnego
narzędzia manipulacji, które nie może pochwalić się dozą
autentyczności ani finezji. Jak w rzeczywistości jest? Oceńcie sami.
Heineken i ludzka strona rekrutacji.
Reklama filmu Carrie.
LG sugestywnie uświadamia o
jakości swoich najnowszych telewizorów.
Halloween prank od Pepsi Max.
Magiczny świat Disney'a zawitał do
supermarketu.
Reklama społeczna dotycząca
prostytucji. Mocne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz