Wszyscy pamiętamy dzień w
którym książę William i jego narzeczona ogłosili swoje zaręczyny. Para
prezentowała się pięknie, ale wydawałoby się, że to nie oni byli w centrum
uwagi, ale...pierścionek przyszłej księżnej.
Na ten dzień czekała
nie tylko Kate, ale również wszyscy fani przyszłej pary królewskiej. Kiedy
wyszli na spotkanie z dziennikarzami, wszystko było zaplanowane i dopięte na
ostatni guzik. Pięknie skrojona sukienka, szeroki uśmiech na twarzy i
najważniejszy element – dłoń Catherine, doskonale ułożona na ręce Williama, tak
aby dokładnie można było zaprezentować pierścionek z szafirem. Ma on szczególne
znaczenie, ponieważ należał wcześniej do Matki Williama księżnej Diany.
Pierścionek mogła wybrać sama. Jej wybór padł wówczas na 18-karatowy szafir
otoczony 14 diamentami umieszczonymi w białym złocie z kolekcji Garrard
Jewellers. Kosztował 28 tys. funtów.
Można powiedzieć,
że od momentu zaręczyn rozpoczęła się
historia pewnego pierścionka W Internecie i gazetach o wiele częściej można
było zauważyć samą dłoń Kate, aniżeli parę narzeczonych. Po zaręczynach dla jubilerów był to prawdziwa
żyła złota i wielki boom na zamówienia jego replik. Angielki, wręcz oszalały na
punkcie pierścienia. Każda kobieta chce
poczuć się przecież choć w małej części jak księżniczka. Więc kiedy nadarza się
do tego okazja, czemu nie miałyby z niej skorzystać i też go nie kupić? Szał na
biżuterię ogarnął nie tylko Wielką Brytanię, ale również Chiny. Chociaż tego
można byłoby się spodziewać (dobrze przynajmniej, że na wewnętrznej stronie nie
pisze „made in China). Klejnot był wtedy najczęściej reprodukowanym
pierścionkiem na świecie.
Po prawej oryginalny pierścień, a po lewej chińska kopia.
W Nowym
Jorku zamówienia na pierścionki były tak wielkie, że właściciel Natural
Sapphire Company nie miał możliwości zdobycia tylu szafirów. Za zakup trzeba
było wydać do 50 tys. dol. Cena zależała od wielkości i jakości kamienia.
W
Wielkiej Brytanii sprzedażą pierścieni zajęła się sieć sklepów Marks&Spencer.
Na wyspach okresem bożonarodzeniowy to czas zaręczyn wielu par. Wówczas sieć postanowiła na ten czas
wyprodukować więcej takich replik. Zdaniem kupujących kopia jest tak doskonała,
że pomimo braku kamieni szlachetnych w podróbkach wcale nie widać różnicy i
nikomu to nie przeszkadza. Odkąd pojawił się na rynku jego sprzedaż wynosiła
200 sztuk tygodniowo. Można było nabyć go za 18 funtów, czyli ok. 100 zł.
W Internecie
natomiast można było zamówić go już za 78 dol.
Jubilerzy
stosowali różne chwyty, aby do swoich sklepów ściągnąć klientów. Nie tylko w
Wielkiej Brytanii, czy Chinach, ale również w Polsce. Na jednej z opolskich
wystaw sklepowych widniało zdjęcia William i Kate z uroczystości ogłoszenia
zaręczyn. Nie wiem jak bardzo gorączka zaślubin udzieliła się Polakom, ale
widocznie nie tak bardzo, skoro sklep zlikwidowano. W Anglii Middleton chcąc
nie chcąc stała się wabikiem do reklamowania biżuterii. Właściciele sklepów
skutecznie wspomagali się jej wizerunkiem. I jak widać chętnych nie brakowało.
Nie musieli szczególnie wiele pracy wkładać w promocję. Wystarczyło zdjęcie
pierścionka lub samej Kate by wzbudzić zainteresowanie.
Fenomen
tkwi właśnie w tym, że księżna jest piękna, młoda, zawsze uśmiechnięta. Nie
musi robić nic. Wystarczy, że wyjdzie i wystąpi publicznie, a ludzie,
szczególnie kobiety, automatycznie czują wewnętrzną potrzebę nabycia takiej
rzeczy, jaką ma Catherine. Można powiedzieć, że brytyjscy sprzedawcy mają
wyjątkowe szczęście, że mają Kate, bo to dzięki takiej żywej reklamie zarabiają
krocie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz