Singiel party, pidżama party, disco party, retro party, devil
party, blac&white party, bailando party, coco jambo praty, gangsta party, big
żak party, college party, sombrero party, PRL party, fluor party, ice party,
tequila party, loca party, shisha party, a nawet smerf party! Wymieniać można
jeszcze długo, a są to pomysły jedynie opolskich klubów. Co wieczór w każdym z
nich odbywa się jakieś-najlepsze-w-mieście-musisz-tam-być party, które ma za
zadanie ściągnąć jak najwięcej studentów i „innych potencjalnych klientów” do
baru. Fakt, że bez przerwy i na każdym kroku wszystko - party mnożą się i wpadają
nam pod nogi dowodzi tylko, że są skutecznym i chętnie wykorzystywanym
zabiegiem marketingowym. Jak to się
dzieje, że przy takiej konkurencji bary zarabiają na tym, a nie tracą?
Krok 1 – określenie kierunku działania
Czyli wybranie grupy docelowej i przyjęcie takich działań, które
do niej trafią i przekonają ją, że to – party jest najlepsze. W tym wypadku
najszerszą cześć grupy docelowej jeśli nie jej całość stanowią studenci. Nikt
na pewno nie wyklucza rodowitych mieszkańców Opola spośród swoich „potencjalnych
klientów”, ale biorąc pod uwagę, że jest to miasto uniwersyteckie – studenci to
największa grupa społeczna z zapotrzebowaniem, i to dużym, na tego typu produkt.
Krok 2 – promocja
Promocja odbywa się dwukanałowo – po pierwsze promocja w Internecie
na stronie własnej i na portalach zajmujących się informacjami o imprezach czy
szeroko pojmowanych wydarzeniach kulturalnych oraz facebooku. Po drugie plakaty,
które nie tylko zaklejają całe miasto, ale przede wszystkim akademiki, gdzie Wisza
na każdym Pietrze, jeden na drugim, zakrywając się nawzajem. Ważne, żeby plakat
był kolorowy i przede wszystkim zawierał duże i umieszczone w rzucającym się w
oczy miejscu logo klubu, gdyż w takim tłumie podobnych ofert nie trudno o pomyłkę. Jak tu się zorientować
na które party idziemy? I gdzie ono się odbywa?
Krok 3 – wejdź za darmo
Większość klubów przy organizowaniu imprez pobiera opłatę za
wejście. I jak tu student ma nie czuć się zniechęcony gdy już przy drzwiach
musi oddać pieniądze, za które mógłby mieć dwa piwa? Otóż i na to jest sposób.
Pierwszy: darmowe wejścia do określonej godziny np. 21:00, a spóźnialscy niech
płacą. W końcu przecież lepiej przyjść wcześniej i zostać dłużej – a szczególnie
dla właściciela klubu, który na tym więcej zarobi. Drugi: wejdź za free w
zamian za przygotowanie do imprezy np. na banana party za darmo można było
wejść za okazaniem banana, a na balon party z nadmuchanym balonikiem. Przy
imprezach przebieranych za darmo wchodzą przebrani tematycznie.
Krok 4 – super promocje
Na alkohol oczywiście. Bardzo tanie piwo i okazjonalnie
drinki w sensacyjnych cenach np. mojito za 6,66 zł na devil party. Do tego
zestawy np. cztery piwa w cenie trzech lub przy zakupie czegoś do jedzenia np.
dużej pizzy piwo gratis. Takie promocje mogą obowiązywać przez cała imprezę lub
przez określony czas np. do 22:00 piwo kosztuje 3 zł, ale później zapłacimy za
nie 6 zł. To sprawia, że zachęceni niskimi cenami do końca czasu promocji
klienci piją więcej niż normalnie, bo wydaje im się, że to się opłaca. Efekt?
Gdy kończy się czas promocji, klienci na lekkim rauszu chętniej wydaja
pieniądze na kolejne drinki.
W ten oto sposób, kluby organizując
wszystko-i-cokolwiek-party ściągają do siebie klientele, zachęcają ją różnymi,
atrakcyjnymi, „okazjonalnymi” promocjami i zbijają przy tym „kokosy”.
Sara Bis
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz