wtorek, 13 maja 2014

Kiełbasa wyborem Europy?

Kiedy broda wygrywa z piersiami 

W czasach, w których nie wystarczy już wyłącznie talent, a ludźmi manipulują całe rządy i korporacje, bardzo ciężko jest się wybić. Szczególnie kiedy chodzi o różnorodne konkursy i talent show; najczęściej te wokalne, takie jak „X Factor” czy „Must Be The Music”. I nie byłoby w tym niczego złego, bo w końcu zawsze wiadomo, że kontrowersyjne osoby to osoby interesujące, intrygujące, takie, które przyciągają nie tylko głosem ale i wyglądem oraz ubiorem. Od trzech dni Internet aż huczy od informacji na temat Conchity Wurst, czyli zwyciężczyni(albo i zwycięzcy, łatwo się pogubić) tegorocznego konkursu Eurowizji. 

Głównie dlatego, że w tym roku zasady konkursy uległy zmianie i oprócz głosów telewidzów(które jak się okazuje stanowią niewielki procent składowej) występy ocenia jury. Gdyby brać pod uwagę wyłącznie głosy telewidzów oddane na polski numer „My Słowianie”, zajęlibyśmy 4, a nie 14 miejsce. 

Nie jest to jednak miejsce na żal i jakiekolwiek pretensje. Chodzi bowiem o coś innego – wystarczy rzewna piosenka z patetycznym tekstem, baba z brodą i zwycięstwo murowane. To nie pierwszy raz kiedy kontrowersja przejmuje kontrolę nad talentem i samą piosenką. W 2006 roku fińska grupa Lordi zwyciężyła miażdżącą przewagą głosów nad takimi wykonawcami jak Dima Bilan(zwycięzca w roku 2008) czy polskim zespołem Ich Troje(zielone włosy nie okazały się aż tak kontrowersyjne), udowadniając, że demoniczne przebrania mogą okazać się kluczem do sukcesu. 

Rok później drugie miejsce zajęła Verka Serduchka, która tylko utwierdziła nas w przekonaniu, że dobry image to 90% sukcesu. 

Przebłysk nastąpił w 2009 roku, kiedy to konkurs wygrał młody Norweg, który oczarował widzów grą na skrzypcach i hipnotyzującym głosem. Trzy lata później zwyciężyła Loreen, której hit „Euphoria” do tej pory możemy usłyszeć w radiostacjach. Było to jednak spowodowane tym, że w wyżej wymienionych latach nie było niesamowitych kontrowersji, a zwycięzcy naprawdę posiadali 'to coś'.

Śpiewające koty

Jak zatem ocenić czy Kiełbasa(bo tak w wolnym tłumaczeniu brzmi nazwisko tegorocznej zwyciężczyni) naprawdę przypadła telewidzom do gustu? Tak naprawdę nie da się tego oszacować, gdyż fala nienawiści skierowana w stronę artystki jest na tyle duża, że podejrzewa się całkowite sfałszowanie wyników. Jedno jest pewne – jedynym zwycięzcą jest Conchita, która swoim niecodziennym wizerunkiem otworzyła sobie furtkę do show biznesu. Niezależnie od tego czy będzie dalej śpiewała, czy reklamowała płatki zbożowe, szybko nie ucieknie. Trzeba przecież kroić krowę dopóty, dopóki daje mleko. Dodatkowo Eurowizja to przykrywka dla działań politycznych, a w związku z tym, że Polski podobno nikt nie lubi, nigdy nie będziemy mieli szans na zwycięstwo. Chyba, że wyślemy w przyszłym roku mężczyznę z ogonem lub trio śpiewających kotów.

Marketing obecny jest wszędzie, a nasze narzekania na nic się nie zdadzą. W końcu 'nieważne jak się mówi. Ważne, że się mówi'.

1 komentarz:

Nat Trusz pisze...

Jeśli ktoś się wyróżnia, to już ma przewagę nad innymi. Ktoś taki budzi emocje, zapada w pamięć, porusza społeczeństwo do reakcji, podczas, gdy inni pozostają niezauważeni w jego cieniu. Tak samo było z Conchitą - stała się zjawiskiem na miarę całej Europy, skupiła na sobie całą uwagę kontynentu, odwracając ją od innych. No i wygrała...