piątek, 23 maja 2014

Humor i erotyzm w reklamie. Chwyt marketingowy

Pamiętam pewną lekcję religii. Gimnazjum. A może liceum. Nieistotne. Za biurkiem, w typowej jak miliony innych w Polsce pomalowanej na żółto, z typową odrzucają beżową lamperią w trzydziestokilkoosobowej sali siedziała katechetka. Nic dziwnego. Owszem. Natomiast to co mi utkwiło w pamięci, to jej pasja z obrzydzeniem zarazem kiedy opowiadała o reklamie, która ją denerwuje.

Twarz tej kobiety- tu pani profesor naśladuje jej mimikę. Mieli tym dziobem, rozkoszując się jakby… (tu niezręczna cisza) …jakby była eee… w niebie- kończy. Jak tak można rozkoszować się jakimś zwykłym batonem?!- stawia retorycznie to pytanie. O co tyle hałasu? O reklamę. Konkretnie o spot Princessy: „lekko tak”.



Katecheci bądź etycy zapewne jednoznacznie stwierdzą, że pewne typy reklam, a zwłaszcza te odnoszące się do pośrednio bądź bezpośrednio do erotyzmu są złe (żeby nie napisać- szatańskim dzieckiem). Ale rynek reklamowy rządzi się swoimi prawami i jego stare prawidło mówi: nie masz pomysłu na dobry przekaz? Wprowadź element humoru bądź erotyzmu, a najlepiej i jedno i drugie, a na pewno osiągniesz sukces. Dowód? Szukać nie trzeba daleko. Chociażby wspomniany przeze mnie wcześniej spot Princessy. Nawet gdyby w odbiorze miałby dla kogoś być irytujący. Po pierwsze kobieta zapamietała prawie szczegółowo przekaz. Po drugie potrafiła dokładnie wymienić nazwę batona. A po trzecie reklama wyszła poza ramy telewizora, bo opowiedziała o niej nam, uczniom. Może ten rodzaj erotyzmu już dziś nikogo nie zaskakuje, tak jak kiedyś. Więc specjaliści od promocji mają tak go ukazać, żeby wzbudzał zainteresowanie. Ot, cała filozofia i sukces gwarantowany.

Instytut Spraw Obywatelskich. Brzmi to nudnie. Ale nie z Dickiem ich spin doctorem. Dick Dobrowolski to przykład całkiem udanej kampanii społecznej mający przekonać wyborców do większej aktywności świadomości. Da się zrobić coś inteligentnego w humorystyczny sposób? Da się.



Można zrobić też coś, co pozbawione jest sensu, a przedstawione w sposób humorystyczny odniesie sukces? Da się. Któż z nas nie pamięta całego cyklu z wcześniej nikomu szerzej nieznanymi kabareciarzami z grupy Mumio dla Plusa?



Sieć ta wydaje się, że wprowadziła nowy trend na rynku usług telekomunikacyjnych. Już chyba każda z istniejących sieci w swych kampaniach posługiwała się bądź starała się posłużyć humorem.

Jest jednak mały haczyk. Czy aby na pewno wszystko i zawsze można sprowadzić do dwuznaczności? Owszem nie. Jak zwykle musi być wyjątek od reguły. O ile możemy sobie jeszcze wyobrazić humorystyczną reklamę w przypadku polityki, to już kandydat ociekający erotyzmem w swoim spocie wyborów jeszcze nie wygrał. Przynajmniej w tej dziedzinie kierujemy się jeszcze jakimś głosem rozsądku czy przywiązujemy uwagę do kompetencji, a nie golizny.

Podobnie jest w przypadku instytucji z którymi powinien być kojarzony prestiż i renoma jak np. uczelnie wyższe. W Polsce jeszcze nikt nie odważył się reklamować uczelni pokazując studentów w niejednoznacznej sytuacji. W Stanach jest to natomiast na porządku dziennym.

Niestety nie pokażę Wam przykładowego spotu bo został usunięty ale o kontrowersyjnej reklamie poczytacie tutaj.


Znając jednak realia i nasze zamiłowanie do rzeczy importowanych z zachodniej granicy, pewnie i to prędzej czy później dotrze na nasz rodzimy rynek.

Brak komentarzy: