Ponad 82 mln wyświetleń.
Tyle na YouTube ma w tej chwili trzyminutowy filmik o nazwie „First
Kiss”. Do udziału w projekcie zaproszono dwadzieścia osób,
młodszych i starszych, hetero i homoseksualnych. Jedyną wspólną
cechą jest to, że wszyscy są dość atrakcyjni. Podzielono ich na
pary i wyznaczono jedno proste zadanie: pocałujcie się. Było
dziwnie, bardzo niezręcznie, nerwowy śmiech towarzyszył każdej
parze, ale również emocjonująco i uroczo. Jakież było
zdziwienie, że wspomniane wideo, które wybuchło popularnością
jest tak naprawdę reklamą jesiennej kolekcji ubrań marki Wren.
„Nieznajomi”, którzy
występują w filmiku, to jednocześnie modele. W prezentowanym wideo
noszą na sobie ciuchy promowanej marki.
Niedługo po publikacji,
znany dziennikarz magazynu Vouge powiedział, że ta reklama „(...)
dostaje więcej zainteresowania tutaj [tzn. w internecie] niż pokaz
mody w trakcie Fashion Week. Nie można osiągnąć 40 milionów
widzów na jedenasto- , piętanostominutowym pokazie mody.”
Oczywiście, reklama nie zebrała tylko miłych słów, pojawiły się
też głosy krytyki, mówiące, że cały film jest jednym wielkim
oszustwem, a reklama genialną komercyjną taktyką.
Cokolwiek nie sądzić
na ten temat, trzeba przyznać, że producenci popisali się
oryginalnością, która jest niezwykle potrzebna do stworzenia
dobrej reklamy. Potrafili też dobrze zadziałać jeśli chodzi o
wywołanie emocji, które potem mogą przełożyć się na markę.
Niżej można też
zobaczyć trzy wcześniejsze filmiki, które promowały inne kolekcje
marki Wren. Tych także nie można zaliczyć do typowej reklamy
odzieżowej, ani typowej reklamy w ogóle. Warto się im przyjrzeć.
Co przesądziło o
sukcesie „First kiss”? Myślę, że było ku temu kilka
powodów. Po pierwsze, nie wiedzieliśmy od początku, że to
reklama. Krótkie „Wren presents...” niewiele mówi widzom,
którzy nie są zaznajomieni z marką (bardzo młodą, trzeba
zaznaczyć). Nie mieliśmy podejrzeń, że ktoś chce nas
wmanipulować w coś. Po drugie, nietypowy pomysł. Całujący się
nieznajomi, to idealny temat dla podchwycenia przez internautów.
Bardzo „klikalny” jak się okazało. Po trzecie, wszystko co
widzieliśmy, wydawało się szczere i prawdziwe. Pokazano dziesięć
par, które postawiono w niezręcznym punkcie, słyszymy jak
wymieniają niezręczne zdania, nerwowe uśmiechy i widzimy ich
zakłopotanie. Część pocałunków była namiętna, część
niezdarna, wszystkie wydawały się prawdziwe i pełne emocji. Myślę,
że kombinacja tych trzech była przyczyną popularności filmu.
Po debiucie „First
kiss”, Melissa Coker, założyciel i dyrektor kreatywny marki Wren,
przyznała, że zanotowali znaczny skok w sprzedaży ubrań. Korzyści
z filmu zebrała też francuska piosenkarka SoKo (czyli Stephanie
Sokoliński- ona również wzięła udział w filmie „First Kiss”,
stwierdziła, że jak ma całować nieznajomą osobę, to niech to
będzie dziewczyna), której utwór „We Might Be Dead Tommorow”
został użyty jako ścieżka dźwiękowa. Sama piosenka w dwa dni po
premierze została kupiona przez 10 tysięcy osób, a album sprzedał
się w dodatkowych tysiącu kopiach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz