wtorek, 21 kwietnia 2015

Wynajmij ciało! Czyli ciało jako narzędzie reklamy

               Reklamodawcy wykorzystują w dzisiejszych czasach niemal każdy nośnik, jaki pojawia się na drodze ich kampanii. Długopisy z logiem firmy czy smycze to obecnie przeżytek, rodem z epoki kamienia łupanego. Hasła czy logo produktu pojawia się na budynkach, na opakowaniach na jedzenie czy na samolotach – przykładem może być promocja najnowszej VII części sagi Star Wars. Samolot transportujący fanów z Japonii do Ameryki został wystylizowany na jednego z bohaterów filmu, robota R2D2. Ale co jeśli wszystkie wymienione wyżej techniki promocji to za mało? Można wykupić audycję telewizyjną, lokować w niej produkt, ale to nadal nie gwarantuje dotarcia do większej grupy odbiorców.  Reklama to powszechnie znany i akceptowany kanał komunikacji. Jedne z nich wzbudzają większe kontrowersje niż inne. Współczesny odbiorca reklam przyzwyczaił się do ich różnej formy. Zupełnie inaczej jest w przypadku, gdy hasło reklamowe pojawia się ... na  ludzkim ciele.
I choć brzmi to niewiarygodnie, praktyka ta nie jest czymś nowym. W 2005 roku, świat usłyszał o Kari Smith. Golden Palace, czyli jedno z kasyn zapłaciło kobiecie 10 000 dolarów za wykonanie na jej czole permanentnego tatuażu z adresem witryny firmy. Smith chciała za tę kwotę opłacić edukację syna. Kasyno zapłaciło także kilku kobietom w ciąży za noszenie reklam ,na odkrytych brzuchach w centrach handlowych oraz na stadionach. Podobnie postąpił pewien mieszkaniec Omahy, który umieścił na eBay ofertę zamieszczenia na własnym czole reklamy w formie tymczasowego tatuażu. W wypowiedzi dla New Your Times powiedział "Za 40 kawałków mogę przez miesiąc wyglądać jak idiota".
Do osób, które za określoną kwotę, chcą sprzedaż swoje ciało do celów reklamowych trafiają pracownicy wielu firm, które się specjalizują w tym fachu. Tymczasowy tatuaż standardowo umieszcza się na okres 30 dni; cena wynosi do 5000 dolarów. Użytkownicy mogą ograniczać zakres treści, które gotowi są promować. Po zawarciu kontraktu serwis wysyła użytkownikowi tatuaż, a ten ma obowiązek umieścić go w umówionym miejscu i skontaktować się z serwisem za pośrednictwem kamery cyfrowej, by udowodnić, że rzeczywiście to zrobił. Można oczywiście zamiast tatuażu tymczasowego, wykonać logo firmy na stałe.
Zdjęcie: Piotr Żyła, sport.pl

Reklamodawcy do celów promocji wykorzystują od wielu lat sport. Skoczkowie narciarscy i kierowcy Formuły 1 nie pokazują się nigdzie bez czapek z logo sponsora. Reklamowo wykorzystane mogą być nawet majtki, co w trakcie Euro 2012 udowodnił Nicklas Bendtner, ściągając na murawie spodenki. Piłkarz zapłacił karę w wysokości 100 tys. Euro., Nieoficjalnie mówi się, że honorarium za reklamę zakładów bukmacherskich, których logo wystapiło na bieliźnie, otrzymał trzykrotność kary.
Materiały promocyjne, EURO2012

Propagowanie firmy zaczęło jednak opuszczać odzież i znalazła się na ciałach sportowców. Przed olimpiadą w Londynie, amerykański biegacz Nick Symmonds sprzedał fragment powierzchni swojego ciała do celów reklamowych za pomocą serwisu eBay. Agencja reklamowa z Milwaukee zapłaciła za nią 11 100 dolarów. Zawodnik miał prawo pokazywać tatuaż podczas treningów, lecz musiał zaklejać go taśmą podczas biegów i nie mógł pokazywać publicznie podczas olimpiady.
Zlatan Ibrahimovic, szwedzki piłkarz, kilka miesięcy temu także użył ciała jako reklamy. Podczas meczu swojej drużyny Paris Saint- Germain z Caen po strzelonej w 2. minucie bramce zdjął koszulkę. Wszyscy kibice zgromadzeni na stadionie mogli zobaczyć 50 nowych tatuaży na jego ciele. Okazało się, że piłkarz wziął udział w kampanii World Food Programme. Imiona, które znalazły się na jego torsie, to jego udział w kampanii World Food Programme, która zajmuje się dożywianiem dzieci. Zawodnik po incydencie został ukarany żółtą kartką (czyli zgodnie z przepisami) ale jak mówił – akcja ma głębszy sens.

Czy zatem na ludzkim ciele można umieścić reklamę każdego towaru? Okazuje się, że nie. Zakaz propagowania wyrobów tytoniowych oraz alkoholi dotyczy również umieszczania ich na ciele.
Umieszczając reklamę na ciele człowieka reklamodawca wkracza w sferę  prywatności i nietykalności cielesnej osób, ale jest to nielegalne tylko i wyłącznie wtedy, kiedy osoba ta nie wyraża na takie działania zgody. Zatem zgodnie z artykułem 23 i 24 kodeksu cywilnego, reklama na ciele jest zgodna z prawem.
Ciało ludzkie stało się zatem żywym słupem ogłoszeniowym, ale zgodnie z powiedzeniem występującym w świecie reklamowym – im reklama jest skuteczniejsza, tym więcej emocji i zainteresowania wywołuje. Pozostaje więc zadać sobie pytanie, co będzie kolejne, jeśli reklama na ciele przestanie być czymś „nowym” i kontrowersyjnym.
                                                                                                      

Brak komentarzy: