W
dzisiejszych czasach... Zaczynając tak banalnie stwarza się banalną
pracę. Obrany temat, jakże istotny, potrzebuje niekonwencjonalnego
wstępu. Choć już same te zdania poniekąd go tworzą, pozwolę
sobie nim nazwać dopiero te następne. A jednak...
Nie
można uniknąć stwierdzenia, że obecnie masowo czy wręcz nałogowo
wizerunek szczęśliwych osób, ładnych osób jest sprzedawany jako
zwykły produkt, zatracając tym samym główną wartość piękna i
uśmiechu. Na pewno ma to związek z faktem, że ładne i wesołe
twarze są postrzegane bardziej pozytywnie i kojarzone są z rzeczami
przyjemniejszymi. Oczywistym więc, wydawać by się mogło,
zjawiskiem jest używanie w reklamie zdjęć pięknych ludzi. Jest to
podejście do konsumenta czysto psychologiczne. Handlując danym
produktem i ukazując go w zestawieniu z innymi, świetnymi
dobrami automatycznie postrzega się go jako coś pożądanego, coś
co koniecznie trzeba posiadać, coś co na pewno uszczęśliwi
każdego nabywcę. Jest to efektowne, wręcz idealne połączenie.
Zapomina się jednak, że handlując produktami w ten sposób,
handluje się także uczuciami, odczuciami, oczekiwaniami, a może
raczej uprawia zabawę w złudzenia.
Złudzeniem
jest bowiem dawanie poczucia tego, iż dzięki danemu produktowi
staniemy się lepsi, piękniejsi, mądrzejsi, wyżsi i szczuplejsi.
Wszelkie, takie czy inne, zmiany zależą tylko i wyłącznie od
nas samych i naszych postanowień. Włożenie nowej pary butów,
reklamowanej przez piękną kobietę, wcale nie daje gwarancji
spełnienia. Niestety, wiele osób jednak ulega takim chwytom
marketingowym. Dzieje się tak dlatego, że wręcz bombardowani z
każdej strony różnymi ofertami, staliśmy się już mniej
wyczuleni na takie manipulacje. Przestaliśmy po prostu na nie
zwracać uwagę, nie mówiąc tu już o zastanawianiu się nad ich
sensem. Istnieje bowiem wiele takich go w zupełności pozbawionych.
Źródło: www.ccc.eu/pl/ |
Kilka
lat temu przechadzając się jedną z miejskich ulic zdałam sobie
sprawę ze zjawiska opisanego wyżej. Dotarło do mnie to tak mocno w
przeciągu zaledwie jednej chwili, że przystanęłam. Jakby na
potwierdzenie słuszności moich myśli zatrzymałam się tuż przed
witryną sklepową, na której widniał wielki plakat zachęcający
do kupna obuwia jednej ze znanych sieci. Pamiętam nawet dokładnie
jak wyglądał. Była jesień, więc ukazywał on piękną scenerię
jesienną. Obowiązkowo, na tle kolorowych liści w parku widniała
roześmiana rodzina. Klasycznie, piękna kobieta obok pięknego
mężczyzny, a wraz z nimi idealne dzieci- dziewczynka i chłopiec,
nie starsi niż w wieku gimnazjalnym. Może jeszcze pies. Dla każdego
spieszącego się tamtego dnia przechodnia nie było w tej reklamie
nic niezwykłego. Nie zamyślił się on nad faktem, że ich
szczęście jest udawane, uśmiechy sztucznie wyuczone do zdjęć,
osoby z plakatu zapewne nie widziały się nigdy wcześniej ani
później, a widok złotej, polskiej jesieni stanowi po prostu mdłe
tło do tej całej kompozycji. Poruszyło mnie to tak mocno, ponieważ
przeżywałam wtedy trudny okres rodzinnych problemów, kiedy ma się
poczucie bezradności wobec rozpadu czegoś, co powinno stanowić
fundament dla całego szeregu innych kwestii.
Źródło: www.boti.pl |
Podczas
gdy sprawy rodzinne, jak i sama rodzina, powinny stanowić dla
każdego nadrzędną wartość w życiu, jej obraz wykorzystuje się
do czegoś tak trywialnego jak sprzedaż butów. Może później
przestałam się już nad tym zastanawiać, ale całkiem niedawno
przypomniały mi się te przemyślenia po zobaczeniu kolejnej
reklamy. Tym razem leków. I nie na nieruchomym plakacie, ale tym
razem podczas wprawionej w ruch i ubranej w dźwięk reklamy
telewizyjnej.
Który
obraz rodziny wygrałby w swej prezencji? Ten walczący o radość
czy ten ją sprzedający?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz