środa, 8 kwietnia 2015

Rodzina na sprzedaż

W dzisiejszych czasach... Zaczynając tak banalnie stwarza się banalną pracę. Obrany temat, jakże istotny, potrzebuje niekonwencjonalnego wstępu. Choć już same te zdania poniekąd go tworzą, pozwolę sobie nim nazwać dopiero te następne. A jednak...
Nie można uniknąć stwierdzenia, że obecnie masowo czy wręcz nałogowo wizerunek szczęśliwych osób, ładnych osób jest sprzedawany jako zwykły produkt, zatracając tym samym główną wartość piękna i uśmiechu. Na pewno ma to związek z faktem, że ładne i wesołe twarze są postrzegane bardziej pozytywnie i kojarzone są z rzeczami przyjemniejszymi. Oczywistym więc, wydawać by się mogło, zjawiskiem jest używanie w reklamie zdjęć pięknych ludzi. Jest to podejście do konsumenta czysto psychologiczne. Handlując danym produktem i ukazując go w zestawieniu z innymi, świetnymi dobrami automatycznie postrzega się go jako coś pożądanego, coś co koniecznie trzeba posiadać, coś co na pewno uszczęśliwi każdego nabywcę. Jest to efektowne, wręcz idealne połączenie. Zapomina się jednak, że handlując produktami w ten sposób, handluje się także uczuciami, odczuciami, oczekiwaniami, a może raczej uprawia zabawę w złudzenia.
Złudzeniem jest bowiem dawanie poczucia tego, iż dzięki danemu produktowi staniemy się lepsi, piękniejsi, mądrzejsi, wyżsi i szczuplejsi. Wszelkie, takie czy inne, zmiany zależą tylko i wyłącznie od nas samych i naszych postanowień. Włożenie nowej pary butów, reklamowanej przez piękną kobietę, wcale nie daje gwarancji spełnienia. Niestety, wiele osób jednak ulega takim chwytom marketingowym. Dzieje się tak dlatego, że wręcz bombardowani z każdej strony różnymi ofertami, staliśmy się już mniej wyczuleni na takie manipulacje. Przestaliśmy po prostu na nie zwracać uwagę, nie mówiąc tu już o zastanawianiu się nad ich sensem. Istnieje bowiem wiele takich go w zupełności pozbawionych.
Źródło: www.ccc.eu/pl/
Kilka lat temu przechadzając się jedną z miejskich ulic zdałam sobie sprawę ze zjawiska opisanego wyżej. Dotarło do mnie to tak mocno w przeciągu zaledwie jednej chwili, że przystanęłam. Jakby na potwierdzenie słuszności moich myśli zatrzymałam się tuż przed witryną sklepową, na której widniał wielki plakat zachęcający do kupna obuwia jednej ze znanych sieci. Pamiętam nawet dokładnie jak wyglądał. Była jesień, więc ukazywał on piękną scenerię jesienną. Obowiązkowo, na tle kolorowych liści w parku widniała roześmiana rodzina. Klasycznie, piękna kobieta obok pięknego mężczyzny, a wraz z nimi idealne dzieci- dziewczynka i chłopiec, nie starsi niż w wieku gimnazjalnym. Może jeszcze pies. Dla każdego spieszącego się tamtego dnia przechodnia nie było w tej reklamie nic niezwykłego. Nie zamyślił się on nad faktem, że ich szczęście jest udawane, uśmiechy sztucznie wyuczone do zdjęć, osoby z plakatu zapewne nie widziały się nigdy wcześniej ani później, a widok złotej, polskiej jesieni stanowi po prostu mdłe tło do tej całej kompozycji. Poruszyło mnie to tak mocno, ponieważ przeżywałam wtedy trudny okres rodzinnych problemów, kiedy ma się poczucie bezradności wobec rozpadu czegoś, co powinno stanowić fundament dla całego szeregu innych kwestii.
Źródło: www.boti.pl
Podczas gdy sprawy rodzinne, jak i sama rodzina, powinny stanowić dla każdego nadrzędną wartość w życiu, jej obraz wykorzystuje się do czegoś tak trywialnego jak sprzedaż butów. Może później przestałam się już nad tym zastanawiać, ale całkiem niedawno przypomniały mi się te przemyślenia po zobaczeniu kolejnej reklamy. Tym razem leków. I nie na nieruchomym plakacie, ale tym razem podczas wprawionej w ruch i ubranej w dźwięk reklamy telewizyjnej.
Który obraz rodziny wygrałby w swej prezencji? Ten walczący o radość czy ten ją sprzedający?

Brak komentarzy: