środa, 22 kwietnia 2015

Rzadko oglądam telewizję, ale podczas ostatniego „skakania” po programach rzuciło mi się w oczy pewne zjawisko. Natomiast fenomen reklam kosmetyków, w szczególności tych dla kobiet. W ciągu zaledwie kilku minut zdążyłam zauważyć, że stanowią one zdecydowaną większość wszystkich reklam. Raczej nie ze względu na ilość oferowanych produktów i marek, ale dlatego, że są one najbardziej dochodowe, najlepiej odbierane, najchętniej oglądane. Bazują one głównie na wpływie emocjonalnym, zawierają zabarwienie uczuciowe, odnoszą się do tych aspektów życia człowieka, które są szczególnie ważne. Piękno i młodość= szczęście i uśmiech (zawsze!). Okazuje się, że w takim przekazie można mocno ukierunkować czy dosłownie ustawić myślenie odbiorcy w dany sposób. Określając to krótko i trafnie: manipulacja. Manipuluje się umysłem bardzo prosto; wystarczy sprytnie połączyć za sobą parę elementów.
Większość reklam kosmetyków wygląda bardzo podobnie, ponieważ tworzone są one na podstawie specyficznych schematów. Oznacza to, że motywem przewodnim takich reklam jest pozytywna zmiana zachodząca w osobie, która używa danego kosmetyku. Co więcej, jej zadowolenie z efektu, który oczywiście jest spektakularny; chęć podzielenia się nim z innymi i wręcz nieopisana radość, którą z kolei zawdzięcza się tylko i wyłącznie produktowi. Zupełnie tak jakby martwa rzecz warunkowała, może nie tyle, co szczęście, ale na pewno spełnienie człowieka.

Dlatego też w takich reklamach obowiązkowo występują, teraz już nie tyle piękne, co naturalne (!) kobiety, prezentujące na własnym ciele dany specyfik. W tle delikatna muzyka oraz tło w pastelowych kolorach. Wszystko idealnie stworzone pod kobiecy zmysł estetyki.


Jest to sprawdzony, i co najważniejsze skuteczny, już sposób na pozyskanie klienta. Im reklama bardziej dotyka sfery emocji, tym mocniejszy jest jej wpływ. Sięga się tutaj najczęściej po erotykę i zmysłowość, która zawsze przykuwa uwagę. Również seks, bo nie od dziś wiadomo, że nic nie sprzedaje się tak dobrze jak on.
Szczególnie popularne jest wykorzystywanie wizerunków znanych osób, które w reklamie potwierdzają genialne właściwości towaru. Co więcej, nadawanie cudownych cech artykułowi w postaci mnóstwa przymiotników.


Na ogół próbuje się skierować myślenie odbiorcy w jednym kierunku: k
upujący ma odczuwać satysfakcję z zakupu czegoś wyjątkowego, prestiżowego i luksusowego, ponieważ wcześniej już przekonano go, iż owe coś jest również czymś wyjątkowym, co każdy powinien koniecznie posiadać. Produkt jest tylko symbolem skutecznie wzmacniającym ego.




Nie wiem która z tych strategii manipulacji jest najlepsza, ale spotkałam się niedawno z żywym dowodem, iż na pewno są one skuteczne. Jedna z moich koleżanek, chcąc kupić nowe perfumy kierowała się właśnie treściami przekazywanymi w reklamie. Otóż, nie liczył się wcale zapach (który był, swoją drogą, okropny), ale fakt, że po użyciu danych perfum efekt miał być taki, że miały one „działać” na każdego mężczyznę na ulicy. Koleżanka, bardzo ładna dziewczyna, wcale nie wierzyła w to, że jest inteligentna, bystra i zabawna. Jej wartość w oczach innych, zainteresowanie jej osobą, jej pewność siebie miały wyznaczać i określać owe perfumy. Dodam tylko, że wcale nie była blondynką.

Brak komentarzy: