niedziela, 26 kwietnia 2015

Głosy na haju i hiperekspresja,czyli o tym,dlaczego nie słucham radia

Być może jestem ewenementem,być może tylko mnie to osłabia. W końcu podobno reklama radiowa jest postrzegana jako mało irytująca w porównaniu z innymi mediami. Dla mnie jednak radiowe reklamy są powodem, dla którego muzyki w samochodzie słucham z mojego odtwarzacza, a nie puszczając sobie jakieś radio. Rozumiem, że w tym przypadku nie ma się do dyspozycji żadnego innego środka przekazu poza dźwiękiem, więc ten typ reklamowania musi wykorzystywać swoje medium w maksymalnym stopniu,ale o rany, jak mnie to denerwuje.
Konkursy z nagrodami to pół biedy, zwykle gdy przełączę stację mam je z głowy na jakiś czas. Ale wciąż pozostaje gwóźdź programu, czyli sam blok reklamowy w radiu. Nigdzie indziej reklamy nie osłabiają mnie tak bardzo, a tylko tutaj nie mogę przed nimi uciec, chyba że całkowicie wyłączę odbiornik, albo będę w nieskończoność skakał między stacjami. I nie chodzi tu wcale o moją buntowniczą postawę wobec reklamy w ogóle. Chodzi o to, dlaczego wszystkie reklamy radiowe muszą być tak bardzo głupawe i irytujące, pełne niezdrowo podnieconych ludzi, o głosach podekscytowanych, jakby wygrali życie, kreskówkowych dźwięków w tle i tych wszystkich głupawych hasełek, rozmów i piosenek, na temat szamponów, tamponów, kuchenek i płynów do higieny intymnej. Rozumiem, że ma się bardzo ograniczony i krótki przedział czasu, żeby samym dźwiękiem zareklamować swój towar i zachęcić do jego kupna, ale albo ja jestem już całkiem zblazowany i cyniczny, albo ani jedna z tych reklam nie osiągnęła póki co swojego rezultatu. Podobno radiowa reklama najbardziej pobudza kreatywność i wyobraźnię słuchacza, co może źle o mnie świadczyć. No ale jak słyszę że ,,słychać rytm smacznych wędzonek", śpiewane przez jakąś miłą panią, która potem dodaje żebym spojrzał na ,,szyneczki wybornej delikatny dzwonek", to mam ochotę zmienić pas i wjechać w jadącego z naprzeciwka TIR-a. Niekiedy wydawcy reklamy zlitują się i ich reklama to tylko podłożony pod muzykę głos, mówiący mi gdzie, kiedy i jak bardzo fajne będą promocję-te reklamy jestem w stanie jeszcze przesłuchać, pomimo tego że pewnie wielu speców uznałoby je zapewne za miałkie.
Ale moment, w którym jakieś poważne firmy postanawiają, że najlepszym sposobem na zareklamowanie ich firmy/produktu, będzie wesoła piosenka ze zdrobniątkami wszyściutkich zdanieczek, albo nadająca o rytmie smacznych wędzonek, cokolwiek to znaczy, jest też momentem, w którym automatycznie zapieram się, że chociażbym przymierał głodem, to nie kupię tego produktu.
Nie miałbym nic przeciwko, gdyby tak skonstruowane były reklamy produktów dla dzieci-wtedy miałoby to jakiś sens. Ale fakt, że próbuje się w ten sam sposób, śpiewając wierszyki, próbuje się zachęcić dorosłych do kupna samochodu, jest trochę niepokojący.
Hej panowie producenci! Zacznijcie produkować poważniejsze reklamy, od których słuchanie nie będę dostawał napadów żenady, a ja z chęcią zacznę słuchać jakiegoś radia i obiecuję, że nie będę przełączał stacji podczas reklam.

Brak komentarzy: