czwartek, 15 maja 2014

Sponsor tytularny



W sieci pojawiła się informacja o zniknięciu z nazwy festiwalu Heineken Open'er Festival nazwy sponsora. W 2014 roku festiwal ten pozostanie po prostu, jak zwyczajowo jęło się już mówić, „Open’erem”. Po 11 latach współpracy, Heineken pozostanie jedynie partnerem festiwalu.



Alter Art, organizator Open’er Festivalu:
Festiwal jest samoistnym wydarzeniem muzycznym i kulturalnym i jego nazwa będzie brzmiała: Open'er Festival. O jego funkcjonowaniu decyduje publiczność i tak też pozostanie.
Więc jedynym problemem organizatora pozostanie znalezienie odpowiedniego reklamodawcy, co nie powinno być trudno. Sponsorowanie festiwali muzycznych to ciągle efektywna forma dotarcia z marką do odbiorców.
Open’er Festival to nie jedyny przykład. W takiej samej sytuacji znalazł się Coke Live Music Festival. Tu także wygasła umowa sponsora. Jednak festiwal zdecydowanie na tym ucierpi. Bo o ile jeździliśmy do tej pory na Open’era, nie Heinekena, tak do Krakowa niestety „na Coke’a”.
Największy miejski festiwal w Polsce, jak tytułuje się Orange Warsaw Festival, ma się natomiast dobrze. Orange po raz siódmy jest sponsorem tytularnym i nie zapowiada żadnych zmian w postaci nazwy. Mając na uwadze, że i jego jedyny rywal na rynku telekomunikacji, ma się dobrze, jako sponsor tytularny.
Idąc w ślady swojego konkurenta na rynku, Deutche Telekom zobowiązał się do 20 milionów złotych rocznie za T-Mobile w nazwie rozgrywek Ligi Zawodowej Piłki Nożnej – T-Mobile Ekstraklasa.
W ramach umowy logo sieci T-Mobile zostało częścią znaku T-Mobile Ekstraklasy. T-Mobile jest również obecny na strojach wszystkich piłkarzy, a także na bandach okalających murawę, stadionach i ściankach sponsorskich.
Wygląda to na bardzo dobrą inwestycję ze strony T-Mobile. Biorąc pod uwagę, że początkowo umowa podpisana została na dwa lata (w 2011 roku), a rozgrywki w 2014 wciąż opiewać będzie ta sama nazwa.




Czy sponsoring tytularny jest opłacalny?
Podczas podejmowania decyzji o tzw. sprzedaniu nazwy, bądź pozyskaniu sponsora tytularnego, należy bardzo dogłębnie rozważyć wszystkie argumenty za i przeciw takiemu rozwiązaniu. Bo o ile nadanie nazwy stadionom, czy halom (Ergo-Hestia, Toshiba) nie wydaje się zbyt inwazyjne, by było ryzykowne, to sprzedaż nazwy klubu na pewno ryzykownym zabiegiem jest. W takiej sytuacji warto zastanowić się, czy opcja sponsora strategicznego nie wydaje się racjonalniejszym rozwiązaniem.


Sponsor tytularny to słowo-klucz, które automatycznie kojarzy nam się ze sportem. Piłka nożna, siatkówka, koszykówka, czy wciąż mało popularny żużel i jego zespoły. Argumentem za poświęceniem nazwy są oczywiście pieniądze. Duże pole dla reklamy (niewyobrażalne czasem, gdzie to sponsor nie wrzuca swojego logo), to duże pieniądze dla zespołów.
Nie może być tak, że logo sponsora będzie wpisane w klucz na partyturze - pisze w swoim artykule na NaTemat.pl Paulina Młynarska (tak też brzmi tytuł owego: http://paulinamlynarska.natemat.pl/89049,nie-moze-byc-tak-ze-logo-sponsora-bedzie-wpisane-w-klucz-na-partyturze). Pisze o kulturze tworzonej prawdziwie, nie pod publiczkę. I że dożyliśmy czasów, gdzie niestety więcej tej drugiej. Miejmy zatem nadzieję, że w (niedalekiej) przyszłości wygrane i porażki drużyn sportowych nie będą podpierane wolą sponsora. A festiwale nie będą zapraszać tylko tych gości, którzy zgodzą się wyjść na scenę z logo na "prywatnej powierzchni reklamowej" (http://blokreklamowy.blogspot.com/2014/04/body-advertising-ciao-jako-miejsce.html).

Brak komentarzy: