Na początek pytanie. Czy wy też w swoim biurku posiadacie jedną szufladę po brzegi wypełnioną reklamówkami z nazwą każdego możliwego sklepu w mieście? Ja tak. Poza tym, że bez jasno określonego powodu spoczywają na swoim miejscu i wkurzają mnie za każdym razem gdy szukam czegoś w biurku, to cieszą oko swoimi kolorytami. Pewnie gdybym nie była tak leniwa to zrobiłabym z nich tęczę. No, ale nie w tym rzecz. Chodzi o to, że jest ich bardzo dużo. Z każdą z nich wiążę się pewnie jakaś interesująca historia, ale jest też rzecz ważniejsza. Każda towarzyszyła mi w drodze ze sklepu do bliżej nieokreślonego miejsca docelowego. Skoro na każdej z nich świeci wielkie jak dziura budżetowa logo sklepu, tzn. że po mieście poruszam się jako żywa reklama sklepu, w którym robiłam zakupy. Nie dość, że robię to za darmo, to jeszcze płacę za to 10 gr! Czy o to w tym wszystkim chodzi? Ten ''chwyt marketingowy'' udał się przedsiębiorcom chyba najbardziej jeśli chodzi o reklamę. Nikt nie jest tego świadomy a reklamuje cały czas sklepy odzieżowe, spożywcze czy inne marki. Świat reklamy, tak jak show biznesu jest okrutny i raczej mało logiczny!
PS: Nie, nie nauczę się używać jednej reklamówki do robienia wszystkich zakupów. Po prostu przyzwyczaiłam się do tej głupiej szuflady.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz