Zauważyłeś, że coraz więcej supermarketów jak np. Biedronka czy Lidl inwestują w swoje własne piekarnie i firmowe pieczywo? Teraz można kupić świeże bułki już nawet w (paradoksalnie monopolowej) Żabce. Co lepsza, firmowe piekarnie wraz z piecami, w których na bieżąco wytwarzane jest świeże pieczywo, prawie zawsze znajdują się przy wejściu do sklepu. Dzieje się tak dlatego, że każdy z nas kojarzy zapach wypiekanego pieczywa bardzo pozytywnie, przede wszystkim z dzieciństwem, z domem, z rodziną. Wchodzisz do sklepu i nie dość, że czujesz się trochę jak u babci na wsi, to w dodatku ten cudowny, wszędzie unoszący się zapach sprawia, że prawdopodobnie sięgniemy po jakąś bułeczkę, czy pasztecik, a ponadto nabierzemy apetytu. Apetyt wyzwala w nas ochotę na jedzenie, zatem racjonalne kupowanie idzie w bok, zaczynamy kierować się ochotą. Przyszliśmy po ziemniaki, wyjdziemy z czymś świeżo wypieczonym, czymś słodkim, a do czegoś słodkiego coś słonego i tak dalej.
Na darmowe się nie skusisz?
Darmowe degustacje to chwyt na który
nabieramy się prawie wszyscy. Bo przecież kiedy jakiś ulubiony
batonik, smaczny jogurt, czy nowy napój energetyzujący jest
rozdawany na stoisku za darmo, to aż głupio nie skorzystać. Do
tego hostessa - ładna i młoda pani z miłą aparycją i pięknym
uśmiechem. Ulegam, częstuję się degustacją, miła hostessa
zagaduje, pyta, czy smakuje, czy fajny produkt, w końcu kończę
próbować. Co teraz? Trochę głupio po prostu odejść. Pytam zatem
o cenę opakowania takiego produktu. Oczywiście, akurat jest na
niego promocja. Haczyk połnięty. Biorę opakowanie promowanego
produktu, bo przecież nie powiem teraz, że jednak mi nie smakował,
choć minutę temu go zachwalałam w miłej rozmowie z hostessą.
Działa to na zasadzie wymuszania zobowiązań. Jeśli ktoś
zaoferował nam darmowy produkt, chcemy się odwdzięczyć i kupić
całe opakowanie.
Kiedy wchodzimy do sklepu, nie
zastanawiamy się nad tym ile wydamy, bo rzucamy się w wir promocji,
z których chętnie korzystamy. Kiedy jesteśmy przy kasie, myślimy
ile wydamy i często jesteśmy z siebie zadowoleni, bo przecież tak
dużo skorzystaliśmy na promocjach. W tym momencie hipermarkety
zacierają ręce, bo to oznacza, że nie przychodzisz do nich
racjonalnie wydać ciężko zarobionych pieniądzy, tylko jak skorzystać jak najwięcej i wydać najmniej. Oni jednak wiedzą, że korzystać równa się
wydawać. Ty jednak myślisz, że oszczędzasz, podczas gdy naprawdę
kupujesz i wydajesz więcej, chociażby decydując się na produkt z
gratisem, niż bez (który paradoksalnie jest droższy).
Przy kasie okazuje się, że kupiłeś
o wiele więcej niż miałeś, nie mówiąc już o dodatkowych
wydatkach, a nawet trzykrotnie przekroczonej przeznaczonej puli na
zakupy. Wiesz, jesteś przekonany, że skorzystałeś na tych
wszystkich promocjach, ale przewija Ci się przez głowę myśl, czy
te wydatki były w ogóle potrzebne? Zaczynasz czuć się moralnie
źle. Jednak ten zły nastrój szybko przechodzi, kiedy przy kasie
okazuje się, że dostajesz jeszcze bonus w postaci karty
podarunkowej, dzięki której za miesiąc być może wygrasz
odtwarzacz mp4 oraz prezentu w postaci zdrapek, których gdy
zbierzesz odpowiednią ilość – dostaniesz komplet garnków. Do
tego wszystkiego za tak duże zakupy dostaniesz również kartę
lojalnościową z rabatem, byś robił tak duże zakupy co tydzień i
rzecz jasna - tylko w tym sklepie. Ponownie jesteś zadowolony i już
nie pamiętasz ile wydałeś. Co gorsza, myślisz, kiedy wydasz znów.
Już chcesz to zrobić, bo w zamian coś przecież dostaniesz, nie
mówiąc już o tym, jak wiele 'zaoszczędzisz'.
2 komentarze:
część czwartą, proszę!
Niestety, to już ostatnia część. Ale zapraszam do przeczytania mojego nowego wpisu o brand heroes'ach :)
Prześlij komentarz