Dobrym rozwiązaniem może okazać się wykorzystanie czegoś, co już jest niezwykle popularne, cieszy się ogromnym powodzeniem wśród internautów.
Memy? O co chodzi?
W sieci istnieje wiele fenomenów internetowych – określanych mianem memów – są to osoby, piosenki, zdjęcia, grafiki, filmy, które z dnia na dzień pozyskały rzesze fanów. Trochę inna definicja memu (via wikipedia), niekoniecznie związana z Internetem, brzmi:Mem – (od gr. mimesis – naśladownictwo). W memetyce to nazwa jednostki ewolucji kulturowej, analogicznej do genu będącego jednostką ewolucji biologicznej. Memy powielają się poprzez naśladownictwo, w procesie ich replikacji działa dobór naturalny. Podlegają również mutacji.Warto zwrócić uwagę na ostatnie zdanie – Podlegają również mutacji. W odniesieniu do memów internetowych mutacjami możemy nazwać np. przeróbki zdjęć, tworzenie własnych materiałów wideo bazujących na istniejącym już pomyśle. Co istotne, mutacje często zapoczątkowują istnienie memu, który bez nich mógłby być mało atrakcyjny. Przykładem, który dosyć dobrze może to zobrazować jest historia pewnego osiemnastolatka. Zamieścił on swoje zdjęcie na forum dla kulturystów, zadając w temacie wymowne pytanie „I’m 18, Do I Have Potential??” (pierwsze zdjęcia na filmie to oryginał)
Memy a marketing
Z całą pewnością będziemy mogli nazwać się mistrzami reklamy (lub, jak kto woli, gwiazdą marketingu ), kiedy nasz wirus stanie się źródłem inspiracji dla Internautów. Tak właśnie było jakiś czas temu z filmem przygotowanym przez Dove, w którym zwykła kobieta została zamieniona, przez zespół wizażystów i grafików, w uosobienie piękna. Obecnie znajdziemy na youtubie kilkadziesiąt filmów, które powstały pod wpływem tego wirusa, są to głównie parodie, jak np. przemiana nastolatka w ohydnego, otyłego faceta, do którego określenie „przystojny”, pasuje jak Biblia do Playstation 3 (dla niezorientowanych – można nabyć taki zestaw komunijny w empiku – http://tnij.org/zestaw_empik ).Widzimy zatem następującą kolejność wirus –> mem. Jest to droga, którą mogą przebyć tylko te reklamy, które na prawdę zainteresują konsumentów. A może by tak odwrócić ten schemat i wybrać drogę mem –> wirus? Skoro internauci tak bardzo pasjonują się mutacjami, to dlaczego by nie przygotować dla nich przeróbki czegoś co już zajmuje najwyższe miejsce w rankingach popularności. Jeżeli trafimy w odpowiedni moment i dany mem wciąż będzie na fali, to sukces mamy gwarantowany (oczywiście tutaj również istotną rolę odgrywa content, ale wydaje się, że jest to dużo łatwiejsze zadanie niż gdybyśmy tworzyli viral od zera). Jakieś minusy? Np. koszty reklamy – w przypadku „tradycyjnego” wirusa mogą one wynieść naprawdę niewiele, natomiast tutaj musimy pamiętać, że korzystamy już z czyjegoś pomysłu, dlatego może okazać się niezbędne podpisanie odpowiedniej umowy z podmiotem, który zapoczątkował dany mem.
1 komentarz:
Źródło Branding Street, Paweł Madeja
Prześlij komentarz