czwartek, 26 maja 2011

Reklama - dźwignia handlu czy dźwignia fałszu? Czyli rozprawa o wpływie reklamy w kilku częściach, Wpływ reklamy na dzieci i ich zachowanie. PART II

Najsłabszy odcinek

Tak jak charyzmatyczni władcy autorytarni, czy przywódcy sekt, tak i reklama wykorzystuje liczne techniki, aby zwiększyć swój wpływ na widza i wkraść się w jego łaski. Szczególnie narażone na te sztuczki są dzieci – „najsłabszy odcinek obrony przed atakiem reklamy” i młodzież. Jak wiadomo dziecko ciekawe świata nie potrafi długo usiedzieć w miejscu i szybko zmienia obiekt swojego zainteresowania. Nawet najciekawsza bajka często zostaje zignorowana na rzecz nowego, spektakularnego odkrycia. Inaczej jest jednak w momencie emitowania bloku reklamowego. Dziecko potrafi wówczas jak słup soli wpatrywać się wytrzeszczonymi oczami i z wypiekami na twarzy w kolorowe obrazy, nie zwracając uwagi na otaczający go świat. Dzieje się tak za sprawą użycia w spotach technik neurostymulacji silnie oddziaływujących na najmłodszych widzów. Elementy psychoaktywne wykorzystywane w reklamach – montaż o określonych częstotliwościach, migania i pulsacje obrazu, efekty kolorystyczne i hipnotyzująca moc muzyki wprowadzają bezbronnego, małego człowieka w magiczny trans. Wywołuje on u dziecka spore emocje (wpływ bezpośredni) i jednocześnie zjednuje go sobie. I tym samym jego rodziców, a to w całym tym łańcuchu najważniejszy element, gdyż jak pisze Marek Arpad Kowalski: „dziecko bowiem staje się instrumentem nacisku na rodziców. Jest to także wykorzystywanie uczuć rodzicielskich do nabijania sobie kasy za wszelką cenę”. I oto mamy przykład manipulacji , która odwołuje się także w jakiś sposób do emocji. Nie tyle emocji odbiorcy, jak jego naciskanych rodziców.

Mamooo kuuup!

Z własnego doświadczenia i osobistych obserwacji bardzo dobrze znany jest mi widok zapłakanego, czerwonego ze złości dziecka, które za pomocą krzyków, błagań i ataków histerii toczy bój z rodzicem, dramatycznie prosząc, a często wręcz wymuszając na nim kupno towaru, który właśnie wpadł mu w oko i który po prostu za wszelką cenę musi mieć. Rodzice, chcąc nie chcąc, targani różnymi emocjami - często litością i wyrzutami sumienia, a czasami po prostu dla świętego spokoju ulegają w końcu błaganiom swoich pociech. Cytując raz jeszcze Marka Arpada Kowalskiego: „Dzieci są więc niejako pośrednikiem w pozyskiwaniu klientów przez reklamodawców”, bo w efekcie końcowym to ich rodzice płacą za zakup. Dziecko natomiast  szybko przyzwyczaja się i samo zaczyna manipulować rodzicami, gdyż wie już, że pewne zachowania dają upragniony rezultat. Będąc przy tym aspekcie wskazałabym na jeszcze jedną wadę będącą efektem tego typu zachowań, mianowicie zachwianie drabiny wartości i jej deformacja w umyśle dziecka. Tworzy się system wartości nastawiony na konsumpcję”.

Mieć czy być?

W tym momencie odwieczny dylemat mieć czy być, zdaje się upraszczać, a jedno wynikać z drugiego. Być rzecz jasna, ale też mieć. I jak widać da się to pogodzić ponieważ aby być trzeba mieć. Może ten fakt odnosi się bardziej do młodzieży niż do dzieci, chociaż już i u nich często zauważa się przykładowo, ze chętniej bawią się z rówieśnikami, którzy mają wystrzałowe zabawki.  W tym miejscu należy zwrócić uwagę na naśladownictwo jako powszechną tendencję u dzieci i młodzieży (naśladowanie wzorców osobowych jako efektywna metoda kształtowania osobowości), a także siłę presji otoczenia i nacisk trendów na bezwiedne dzieci i nieco bardziej świadomą młodzież. Zupełnie jak w reklamie, która chyba każdy zna: „Wszyscy mają MAMBĘ, mam i JA”. Banalny slogan z reklamy gumy rozpuszczalnej zdaje się mieć w sobie w tym momencie tak ogromną mądrość. Słusznie zwraca uwagę Ewa Kasztelan, której słowa pozwolę sobie zacytować: W procesie kształtowania gustów młodych konsumentów mniejszą rolę odgrywają faktyczne walory reklamowanych towarów, duży wpływ ma natomiast otoczenie – inne dzieci jedzące, pijące, korzystające z różnego rodzaju towarów i usług są bardzo często większym bodźcem, niż same cechy danego produktu. Ten wielostopniowy wpływ reklamy na młodego konsumenta jest świadomie wykorzystywany.”. Od najmłodszych lat potęguje się w nas przekonanie, że nie możemy być gorsi od swoich współtowarzyszy, a to co nosi większość musi być przecież modne i trendy. Tak zwany „imperatyw bycia cool”, o którym w swojej książce pisze Anna Kowal – Orczykowska. 


                                                        

Ciąg dalszy nastąpi ...


ŹRÓDŁO:
Marek Arpad Kowalski, Reklama dźwignią fałszu?

Ewa Kasztelan, Stan zareklamowania – Reklama wobec dziecka w środkach masowego przekazu, 
Anna Kowal-Orczykowska, W niewoli reklamy? Percepcja ukrytych przesłań reklamy prasowej
Zdjęcie:  http://green-apple.pinger.pl

Brak komentarzy: