piątek, 27 maja 2011

Noc z reklamą


Czy jest ktoś, kto nie lubi chodzić do kina? Chyba większość z nas chętnie zapomina o całym świecie skupiając się, bardziej czy mniej, na losach głównych bohaterów. Oczywiście przed seansem reklamy. Czasami warto się spóźnić parę minut na seans, aby trafić na początek filmu, a nie irytować się na przedłużające się reklamy. Są irytujące? Nie dla wszystkich. Są tacy, którzy z przyjemnością obejrzeliby ich więcej. I to właśnie robią. Idą do kina na reklamy. Na całonocne spotkanie z reklamą.

Mówi się, że obok festiwalu w Cannes Noc Reklamy to największe międzynarodowe święto reklamy. Można się z tą tezą zgadzać lub nie. Fani reklam jednak zdecydowanie potwierdzą to stanowisko.

Dawno temu...
Wszystko zaczęło się w 1981 roku w Paryżu w małym kinie Kinopanorama. Tam odbywa się pierwsza Noc Reklamożerców. Później impreza triumfuje najbardziej prestiżowej sali kinowej nad Sekwaną Le Grand Rex. W tym samym roku odbywaj
ą się również pierwsze pokazy za granicą: we Włoszech i w Szwajcarii. W 1990 roku Noc Reklamożerców gości już w kilkudziesięciu krajach poza Europą, między innymi w Kanadzie czy Australii. W Warszawie po raz pierwszy odbyła się w roku 1992, a w następnym roku również w innych polskich miejscowościach.

Teraz to święto reklamy można zaobserwować w 40 państwach na całym świecie. W Polsce można było w nim uczestniczyć już 19 razy. Czym noc reklamy przyciąga widzów? Z pewnością głównie tym, czego nie można zobaczyć codziennie. Raczej nie zobaczmy tam reklam, które kilka razy dziennie przewijają nam się przez ekrany telewizorów między serialem a teleturniejem. Prezentowane są tam filmy reklamowe z 54 państw. Co roku do widzów trafia 400 reklam: nagradzanych w konkursach, nigdy nie emitowanych i (a może głównie przede wszystkim) reklamy zakazane.

Reklamówki pochodzą z kolekcji ekscentrycznego
francuza Jean Marie Boursicot, który posiada największe na świecie archiwum reklamowe. Jego zbiory to 500 000 reklam z całego świata. Każdego roku do reklamoteki spływa 25 000 nowych filmów. Z tych właśnie filmów Jean Marie Boursicot komponuje sześciogodzinny spektakl, złożony wyłącznie z reklam. Najnowsze filmy przeplatane są z archiwalnymi, Fantastyczne ze wzruszającymi.

Coś innego
Biorąc pod uwagę oryginalność takiego seansu, nie może się on odbyć w codziennej kinowej atmosferze. Uczestnicy dostają gwizdki. Wszyscy się śmieją i żywo reagują. Organizatorzy chwalą się niezwykłą atmosferą. Z pewnością, jest unikatowa, tak samo jak sam pomysł. Chociaż można by się spodziewać większego zasięgu. Noc reklam w 2010 roku odbyła się w Polsce w 11 miastach. Myślę, że to zdecydowanie za mała liczba. Zwłaszcza, że sieć kin, organizująca tą imprezę w Polsce ma swoje placówki w 17 miastach.

Ceny wahają się od 19 złotych za bilet studencki w mniejszych miastach do 120 złotych za bilet na seans w warszawskich Złotych Tarasach razem z imprezą VIP. Jednak biorąc pod uwagę, że ulgowe bilety nie są dużo droższe od zwykłego seansu filmowego, warto chyba wybrać się na taką noc z reklamami. Zobaczyć jak to wygląda, czy zarezerwowane jest dla prawdziwych fanatyków reklam, czy może jest to okazja do zrelaksowania się, przy czymś nowym. Jeżeli mamy akurat wolny wieczór, (a właściwie to noc) warto sprawdzić, czy jesteśmy prawdziwymi reklamożercami.

Brak komentarzy: