Reklamy mogą być trafione lub nie. Nikt nie jest idealny i to normalne, że czasem można się pomylić. Czasem jednak pomyłki kosztują na tyle dużo, że zaczyna się ich mocno żałować. W przypadku gier wideo doświadczyliśmy w ostatnich latach kilku dość bolesnych wpadek, które stały się przedmiotem szerokiej dyskusji.
Olbrzymi pech towarzyszył firmie THQ, wydawcy gry Homefront, tworzonej przez Kaos Studios. Podczas promocji nowej, debiutującej marki niezwykle ważne jest, aby została dobrze przyjęta. Homefront podpadł jednak jeszcze długo przed premierą – wszystko z powodu baloników. Co mogą mieć one wspólnego z gra wideo? Bardzo wiele – twórcy podczas promocji gry w San Francisco wypuścili w powietrze tysiące czerwonych balonów, które uniosły się w górę. Co jednak wzleci, prędzej czy później spadnie – wydawcy nie udało się oszukać odwiecznych praw fizyki i baloniki, z których uciekł hel, poczęły lądować na ulicach miasta. Nie trzeba chyba dodawać, że sflaczałe balony leżące na każdym chodniku San Francisco zaczęły mieszkańcom metropolii wyjątkowo działać na nerwy. THQ musiało ich przeprosić oraz wynająć firmę sprzątającą, która usunęła z ulic pozostałość po promocji gry.
Drugi raz wydawcy powinęła się noga dzień przed premierą – wszystko za sprawą banera reklamowego w serwisie YouTube. Stylizowany na kadr z programu informacyjnego donosił o ataku Korei Północnej na Stany Zjednoczone. O ile w Homefront taki atak faktycznie ma miejsce, tak w naszym realnym świecie do tak czarnego scenariusza jeszcze nam daleko (dzięki Bogu). Niemniej, baner stał się powodem paniki wielu odbiorców, którzy nieświadomi jego fikcyjności, podnieśli alarm. Pewna para emerytów z przedmieścia Los Angeles zrobiła ogromne zapasy żywności i zamieszkała w bunkrze w przydomowym ogródku, przygotowanym specjalnie na atak najeźdźcy – gdyby nie ich dzieci, staruszkowie spędziliby w schronie resztę swego życia, nieświadomi, że doniesienia o wojnie były tylko... reklamą. THQ ponownie musiało się tłumaczyć – wydało specjalnie oświadczenie, w którego treści przepraszało za niedostateczne oznakowanie banera. Mimo że reklama świetnie sprawdziła się w roli internetowego wirala, niesmak po całej sytuacji pozostał.
Faux pas przytrafił się także Electronic Arts, które swój sztandarowy horror Dead Space 2 postanowiło reklamować w wyjątkowo nietypowy i niezrozumiały sposób. Ale po kolei. Dead Space 2, według oznaczeń organizacji ESRB oraz PEGI otrzymało kategorię „tylko dla dorosłych”. EA tymczasem przygotowało serię spotów, na których rozgrywkę komentują... mamy. Ich zdanie na temat gry zdecydowanie pochlebne nie jest i każda z nich stwierdza, że swemu dziecko pograć by nie pozwoliła.
Gdzie problem? Ano w tym, że Internauci bardzo żywo dyskutowali nad tym, co EA chciało osiągnąć (prócz rozgłosu). Pojawiały się głosy mówiące o tym, że gra może przyciągnąć młodszych odbiorców, dla których gra jest zdecydowanie nieodpowiednia. A przecież to, co zabronione, jest lepsze od tego, co dozwolone! Na temat kampanii pisali tez gamingowi dziennikarze – z reguły dość krytycznie się o niej wypowiadając, uznając ją za posunięcie bez sensu.
Przykłady można mnożyć bez liku. W każdym niemal przypadku jednak decydującym czynnikiem o zakupie gry jest jej jakość. Znajdą się jednak tacy, którzy po Homefront nie sięgną, bo pamiętają, jak musieli ściągać
z dachu sflaczałe balony bądź przekonywać dziadka o tym, że atak Korei na USA to tylko farsa...
Kuba Tobiasz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz