wtorek, 24 maja 2011

Stereotypowy wizerunek Araba – terrorysty przy konstruowaniu spotów reklamowych, cz. I

Choć pisanie postów na blogu nie było moją niezależną decyzją, chciałabym aby ich treść interesowała zarówno mnie, jak i wirtualnego odbiorcę. Z tego powodu zdecydowałam się na napisanie oraz opublikowanie cyklu wiadomości na temat – według mnie – oryginalny i ciekawy, pod wspólnym tytułem Stereotypowy wizerunek Araba – terrorysty przy konstruowaniu spotów reklamowych. 


Źródło zdjęcia: http://www.internationaleducationmedia.com/united_arab_emirates/gallery.htm

 Przygotowując się do kolokwium z przedmiotu media a terroryzm, przeglądałam filmy na ten temat zamieszczone na stronie internetowej youtube.com. Moje zdziwienie wzbudziły spoty reklamowe, które w swej treści wykorzystywały postać Araba, a raczej wyobrażenie, jakie o nim mają ludzie Zachodu. Zdałam sobie sprawę, iż wizja terrorysty jako śniadego mężczyzny w turbanie, stała się częścią kultury popularnej, a także przemysłu kulturowego.



Źródło zdjęcia: http://demotywatory.pl/2398374/Nie-kazdy-Arab-jest-terrorysta

Reklamy bazujące na tym stereotypie etnicznym biegną dwutorowo; w przypadku pewnych reklam telewizyjnych, twórcy wykorzystali emocje takie jak strach i niepewność, które mieszkańcy Europy i Ameryki Północnej odczuwają na sam dźwięk słowa „terrorysta”. Atmosfera powszechnego zagrożenia, jaką sieją media na tych kontynentach (przy zwrocie agenda setting możemy postawić znak równości w stosunku do słowa „terroryzm”) powoduje, iż spoty te mają specyficzny wydźwięk – pełnią funkcję propagandową. Spirala strachu wciąż się nakręca, a „zastraszeni na śmierć” jesteśmy bardziej podatni na rozwiązania radykalne oraz manipulacje. 

Emocjonalne zaangażowanie powoduje skupianie uwagi na komunikacie i przesłaniu, a wzbudzona irracjonalność zastępuje zdrowy rozsądek; istnieje więc duże prawdopodobieństwo, iż reklama ta będzie skuteczną. Zleceniodawcy spotów tym samym osiągają zysk: wielkie korporacje zyskują nowych klientów, a politycy, którzy podczas kampanii wyborczych obiecują zwycięstwo w wojnie z terrorem, kolejnych zwolenników – cenny elektorat. Niezwykle wymowne jest, iż stereotyp ten zaobserwowałam jedynie w reklamach amerykańskich i izraelskich, więc w spotach wyprodukowanych przez kraje, które w sposób najbardziej medialny (oraz brutalny) walczą z terroryzmem pojmowanym w właściwy sobie sposób – oba te państwa same sobie nadały prawo do decydowania o tym, komu można przyczepić łatkę „terrorysta”.

Drugi „tor”, odmienny od poprzedniego, ukazuje oswajanie strachu przed terrorem poprzez śmiech; groteskowy, nieudolny rebeliant nie jest już wcale groźny, czasem budzi nawet naszą sympatię. Jednakże ten sposób obrazowania wielu może wydać się szokującym, dlatego, że kwestionuje nasze tabu oraz lęki i wywołuje spontaniczne dyskusje (…). Taka reklama nie przypomina żadnej innej i pewnie dlatego wielu odbiera ją jako skandaliczną. Bo narusza nasze przyzwyczajenia[1].


[1] Oliviero Toscani, za: B. Nierenberg, Wybrane problemy badania skuteczności reklamy, Opole 2002, s. 78.

Brak komentarzy: