-naruszać godności ludzkiej, -zawierać treści dyskryminujących ze względu na rasę, płeć lub narodowość, -ranić przekonań religijnych lub politycznych, -zagrażać fizycznemu, psychicznemu lub moralnemu zdrowiu nieletnich, -sprzyjać zachowaniom zagrażającym zdrowiu, bezpieczeństwu lub ochronie środowiska.
Jak to prawo ma się z rzeczywistością? Czy naprawdę reklamy nie godzą w podstawowe wartości społeczne? W zależności od tego, co każdy z nas uważa za "nagięcie" podstawowych zasad etycznych, najbardziej poruszające są dla ludzi reklamy, o których nadmieniłam już w poprzednim poście, czyli: o zabarwieniu erotycznym, epatujące seksem, raniące przekonania religijne, czy też dyskryminujące odmienność (homoseksualizm, inny kolor skóry, itp.) .
Reklamy, przepełnione seksualnością na dzień dzisiejszy to standard. Z początku były jedynie lekko zabarwione erotyzmem. Na tą chwilę stanowią one mocne, czasem wręcz wulgarne sceny z ludzkiej intymności. Niestety dostęp do nich nie ogranicza się tylko dla dorosłych. Dzieci mogą zobaczyć takie sceny na bilbordach, w telewizji i we wszechmocnym internecie. Rodzice mogą czuć niepokój związany z ogólną dostępnością takich reklam, zwłaszcza, że mają one często niesmaczną, agresywną formę.
Najgłośniejszym skandalem kampanii o zabarwieniu seksualnym może "pochwalić" się firma Dolce&Gabbana, która w 2007 roku opublikowała w gazecie hiszpańskiej poniższe zdjęcie:

Reklamy raniące przekonania religijne, czyli firma House i plakaty "Strzeż mnie Ojcze" i "69 sposobów na zachowanie dziewictwa."


Według "Newsweeka" w marcu br, na kampanię wpłynęło pięćdziesiąt skarg, a ich autorzy zasugerowali, iż bilbordy naruszają uczucia religijne. W efekcie końcowym plakaty zostały ocenzurowane.
Dyskryminacja kobiet, czyli reklama Ery, przedstawiająca uśmiechniętą kobietę i napis: "Masz z nią 160 minut". Sprawa została tak nagłośniona przez media, ponieważ wzbudziła oburzenie wielu kobiet. Skargi dotarły do pełnomocnika rządu ds. równego traktowania kobiet i mężczyzn Magdaleny Środa. Kobieta w tej sprawie wystosowała pismo do właściciela oraz PAP-u. Według rzecznika prasowego Ery : "Reklama z samej definicji posługuje się pewną dwuznacznością. (...) Musi zaciekawić, zdziwić, zaszokować, wtedy jest skuteczna" - dodał. Jego zdaniem, dopiero po zainteresowaniu pani pełnomocnik "dość sztampowa reklama zaczęła żyć własnym życiem".

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz