sobota, 9 kwietnia 2011

Reklamować (nie)każdy może


Aktorzy, muzycy czy sportowcy w reklamie. Każdy ich występ w takim spocie budzi nie małe kontrowersje. Pytanie: dlaczego? Przecież za udział w reklamie pobierają normalne wynagrodzenie, czyli po prostu pracują. Jednak po wystąpieniu celebryta w spocie reklamowym pojawiają się głosy o jego upadku czy sprzedaniu się. Co ciekawe jedni są w miarę oszczędzani przez publiczność, natomiast na innych nie zostawia się suchej nitki. Dziś „na tapetę” wezmę 3 znanych aktorów.

A MORAŁ TEJ BAJKI...
Któż z nas nie widział ani jednej reklamy Banku ING z udziałem Marka Kondrata. Chyba nie ma takiej osoby. Magia telewizji działa i spoty reklamowe docierają do każdego. Jak to się stało, że ogromny talent aktorski oraz liczne produkcje filmowe odchodzą powoli w zapomnienie, a najmłodsze pokolenie kojarzy ów pana tylko i wyłącznie z reklamy?


Dużo łatwiej jest zobaczyć kogoś w reklamie niż w filmie czy serialu. Reklama przychodzi do nas sama. Żeby obejrzeć film, trzeba w to włożyć już trochę wysiłku. Po pierwsze, może banalne, trzeba do danego materiału dotrzeć: pójść do kina, wypożyczyć/kupić płytę DVD czy nawet włączyć telewizor. Po drugie, trzeba zaangażować się w to, co twórcy i aktorzy chcą nam przekazać. W reklamie tego nie ma. Pojawia się niespodziewanie podczas filmu, cały blok trwa kilka bądź kilkanaście minut, jej przekaz jest prosty, czasem humorystyczny. Pewnie dlatego łatwiej nam ją zapamiętać.


Po tym, jak Marek Kondrat został twarzą Banku ING, pojawiły się liczne głosy krytyczne pod adresem aktora. Zarzucano mu zatracenie szacunku do samego siebie, sprzedajność, a wreszcie mówiło się nawet o upadku wielkiego aktora. Mało kto zdaje sobie sprawę, że na udziale w reklamach nieźle się wzbogacił. Jak widać, opłaciło mu się to i nawet fala demotywatorów go nie zniechęciła.


OJCIEC I SYN
Nieco inaczej rysuje się sytuacja innych znanych aktorów, Jerzego i Macieja Stuhrów. Ci dwaj, postanowili swoimi wizerunkami promować zupełnie inny bank. Postawili na Raiffeisen Bank. 


 





Choć spotów było kilka, obeszły się bez większego echa. A przecież obaj panowie są równie znakomitymi aktorami jak Marek Kondrat. W tym przypadku nie mówiono u ich upadku, o porzuceniu artystycznego rzemiosła na rzecz... reklamy. Swoją drogą reklama to też sztuka. Może nieco inna, ale zawsze sztuka. Jak to się dzieje, że jednych, my – publiczność, napiętnujemy albo wręcz wyśmiewamy za udział w reklamie, a występ innych traktujemy jak coś normalnego, a może nawet nam się podoba?


BUDUJĄCA KRYTYKA
Jak już wspomniałam, Marek Kondrat stał się jednym z ulubieńców społeczeństwa w kategorii: wyśmiej, obraź, szydź. Rodzina Stuhrów miała nieco więcej szczęścia. Nikt jakoś specjalnie nie rozwodził się na temat tych właśnie reklam. Czy przeszły bez echa? Po części na pewno tak. Przynajmniej nie mówiło się o upadku aktorów. Ale przypomnijmy sobie o co chodzi w reklamie, jaka ona ma być. Przede wszystkim ma przekonać potencjalnego klienta do produktu danej marki. Ale żeby przekonać, musi zostać zauważona. Jak zostanie zauważona, to pewnie zapadnie w pamięć. A kiedy zapadnie w pamięć, to sukces jest coraz bliżej. O reklamach Banku ING mówiło się dużo i wciąż się mówi. Ktoś rozwodził się nad spotami Raiffeisen Bank? Jeśli tak, to bardzo cichutko. A przecież były ciekawe, lekko się je oglądało. Potrafiły wprowadzić w swojego rodzaju trans, kiedy się je oglądało. Jerzy Stuhr śpiewał kiedyś, że „śpiewać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej; ale nie o to chodzi, jak co komu wychodzi”.


Jak widać, ta filozofia nie sprawdziła się w przypadku reklamy. Ojciec i syn niech wracają lepiej na plan zdjęciowy, bo w reklamie nie jest tak, jak w śpiewie i liczy się to, jak co komu wychodzi. Marek Kondrat o tym wiedział i pomimo krytyki znakomicie sobie poradził w promocji marki.



Justyna Krzyżanowska


Źródła:

Więcej reklam obu banków na: www.youtube.com



Brak komentarzy: