czwartek, 3 maja 2012

Miasto bez reklam


  Gdybyśmy dzisiaj wyszli na miasto, zastalibyśmy świat pokryty billboardami, plakatami, neonami i innymi płaskimi powierzchniami reklamowymi. Wciskano by nam do rąk ulotki, mijaliby nas ludzie z kartonami zawieszonymi na ramionach. Nie wykluczone też, że przeszedłby ktoś obok nas w kostiumie Serca i Rozumu albo Pana Pikusia. Przy okazji wyborów – powyższe pomnożyć przez 7. A teraz, czy bylibyśmy w stanie sobie wyobrazić świat bez tego wszystkiego? Z pustymi ścianami budynków, czystymi ulicami i płotami? Wydaje się niemożliwe, prawda?
 
źródło: maniza.com
  São Paulo, największe miasto nie tylko Brazylii, ale całej Ameryki Południowej. Samo miasto liczy 11 mln mieszkańców, aglomeracja natomiast aż 21 mln. Wydawałoby się idealny target dla reklamodawców. W 2006 roku prezydent São Paulo, Gilberto Kassab, postanowił wypowiedzieć wojnę reklamodawcom, chcąc „wizualnie oczyścić miasto”, jak mówił w wywiadach. Przeforsował więc szereg aktów prawnych zatytułowanych Lei Cidade Limpa, co w języku polskim oznacza „czyste miasto”. Ich celem była przede wszystkim radykalna walka z wszelkim rodzajem reklam. Przed uchwaleniem prawa pomysł wydawał się absurdalny, oraz wywołał poważne zaniepokojenie wśród firm. Obawiano się, że ustawa spowoduje utratę przychodów o 133 milionów dolarów, a nawet iż wpłynie negatywnie na wygląd miasta. Pomimo negatywnych opinii ustawa przeszła, a São Paulo zostało z reklam całkowicie oczyszczone. Pozbyło się banerów, reklam na autobusach, plakatów, ulotek i wszystkiego co związane było z reklamą w przestrzeni miejskiej.
 

  Pan Kassab wprowadzając nowe prawo, dał wszystkim przedsiębiorcom 90 dni na usunięcie reklam. W przypadku przekroczenia terminu, dzienna maksymalna kara mogła wynieść nawet 4500 dolarów. W sumie dzięki reformie miasto zebrało do budżetu 8 milionów dolarów, pochodzących z łamania przepisów nowej reformy. Wraz z wejściem w życie nowego prawa, pojawiły się także inne problemy, jak chociażby te dotyczące ogromnych ram, na których wieszane były reklamy. Mało kto bowiem postanowił je ściągnąć, co przy ich ilości (15 tysięcy!) wyglądało co najmniej brzydko.

Ulica przed i po
źródło: skyscrapercity.com


   Od momentu wprowadzenia zakazu minęło już sześć lat i od tego czasu miasto straciło na nim już ponad pół miliarda dolarów. Jedno ze stowarzyszeń zajmujących się reklamą obliczyło nawet, iż reforma prezydenta doprowadzi do utraty miejsc pracy przez 20 tysięcy ludzi. Czy badania okazały się prawdziwe? Po 4 latach, odkąd wprowadzona została reforma, nikt ich nie potwierdził. Jednak mieszkańcy w przeważającej większości - ponad 70% - nie chcą zniesienia reklamowej prohibicji. Wręcz przeciwnie - ukazanie zniszczonych elewacji zmotywowało mieszkańców do rozpoczęcia prac remontowych.
  
źródło: media2.pl

  Rozwiązanie ciekawe i na pewno dające do myślenia szczególnie tym, którzy uważają, że walka z reklamami jest niemożliwa. Zamiast likwidować wszystkie reklamy, można by po prostu ograniczyć ich ilość i zmusić ich właścicieli do zbierania resztek po nich, kiedy już się zniszczą, np. pod groźbą kary. Wydaje mi się to szczególnie korzystne w przypadku plakatów wyborczych – kandydaci i ich komitety z reguły zapominają, żeby po sobie posprzątać, w wyniku czego jeszcze kilka miesięcy później plakaty i tablice walają się po mieście. Przypadek São Paulo więc ku przestrodze reklamodawcom i w nadziei dla zwolenników czystych miast.

Magda Kuberska

Brak komentarzy: