czwartek, 31 maja 2012

Marketing polityczny (cz.3)

Hasło reklamowe partii politycznej

Hasło reklamowe, inaczej zwane sloganem, to podstawa każdej kampanii wyborczej. Wielu specjalistów twierdzi nawet, że hasło to klucz do zwycięstwa w wyborach. Dobry slogan przede wszystkim powinien być krótki i sugestywny. Jego zadaniem jest wyrażenie głównej myśli reklamy za pomocą niewielkiej liczby słów, których dobór, sens, rytm i brzmienie umożliwiają wywarcie dużego wrażenia i ułatwiają zapamiętywanie. Odpowiednia forma artystyczna ma służyć rozbudzeniu wyobraźni odbiorcy. Najistotniejsza jest właściwa konstrukcja, ponieważ tylko nieliczni konsumenci czytają całą treść reklamy, zdecydowana większość uwagę skupia na zdjęciu i haśle reklamowym. Zdaniem amerykańskich doradców politycznych, slogan nie powinien liczyć więcej niż siedem słów. Hasło musi być też łatwe do skandowania przez wyborców na wiecach oraz składać się ze słów łatwych do wymówienia i zrozumienia. Warto wziąć też pod uwagę aby było dokończone, gdyż w innym przypadku może kusić do dopisywania dalszego ciągu, nie zawsze korzystnego dla autora sloganu. Za przykład może posłużyć sentencja Platformy Obywatelskiej z 2011 roku, która brzmiała: „Zrobimy więcej”. Na plakatach pojawiły się wówczas dopiski „Zrobimy więcej długów”.


Przykładowe hasła wyborcze:

Wybory parlamentarne 2011r.

PiS „Polacy zasługują na więcej”
PO „Zrobimy więcej”
PSL „Człowiek jest najważniejszy”
SLD „Jutro Bez Obaw”
PJN „Wszystko jest możliwe”
Ruch Palikota „Jestem w Polityce nie dla pieniędzy”

Wybory prezydenckie 2010

Bronisław Komorowski „Zgoda buduje”
Jarosław Kaczyński „ Polska jest najważniejsza”








Slogan wyborczy musi odzwierciedlać prawdziwy program partii czy kandydata, którego reprezentuje. Na przykładzie kampanii prowadzonych w Polsce zauważalny jest jeszcze jeden element. Hasło odnosi się do aktualnej sytuacji, jaka ma miejsce na scenie politycznej.

Tworzenie hasła wyborczego podporządkowane jest jednemu celowi, mianowicie wzbudzeniu w potencjalnym wyborcy potrzeby oddania głosu na konkretną partię polityczną lub kandydata. Częste wykorzystywanie trafnie sformułowanego sloganu szybko zapada w pamięć i działa w podobny sposób jak znak graficzny. Takie cechy jak skrótowość i symboliczna forma sprawiają, że jest stosowany jako środek uzupełniający inne formy reklamowe stosowane podczas kampanii.


Koko, koko, zrobić wieś i jest spoko.(JESZCZE RAZ)



Zastanawialiście się kiedyś jak powstaje pomysł na reklamę? Czy zamyka się w ciemnym pomieszczeniu pięciu ludzi po czym wychodzą po tygodniu z gotowym pomysłem na hit?
Najbardziej tęgie głowy myślą nad sloganami reklamowymi, analizują statystyki oraz ustalają strategię marketingową?

Muszę Was rozczarować. Reklamodawcom albo zaczyna brakować pomysłu, albo starają się iść na łatwiznę -lub jedno i drugie.
Dowodem tego jest najnowszy spot radiowy stylizowany słynnym hymnem Euro „Koko Euro Spoko”:


Wieś tańczy i śpiewa”, „to jest jakiś festyn” „Ty nie mówisz poważnie „ - takie były reakcję moich znajomych gdy zapytałem ich o zdanie zaraz po emisji powyższego filmiku.

Pytanie stricte reklamowe: Czy to jest zła reklama?
NIE!
Prostym dowodem jestem ja sam i fakt, że opisuję to właśnie tutaj. To nic innego jak sukces pomysłodawcy. Patrząc pod kątem technicznym to wykonanie idealnie stylizowane pod hymn na EURO 2012. Zamieszanie jakie miało miejsce podczas jego „premiery” dodaje jedynie walorów reklamowych. Czy zapada w pamięć ? Zobaczymy co będziecie nucić za niecałe 5 minut.

Filmowe wizje reklamy

Zainspirowany wczorajszymi warsztatami prasowymi zacząłem myśleć, w którym kierunku pójdzie reklama w dzisiejszym świecie. Doszedłem do niebezpiecznej konkluzji... Już teraz wszech obecność reklamy jest nieznośna, a niektóre z filmów przedstawiają jeszcze większa ingerencje reklamy w nasze życie.

Na początku pomyślałem o bohaterze filmu The Truman Show Jeżeli ktoś ten film oglądał, niech zjedzie niżej pod filmik ;) Dla tych co nie oglądali krótko, o czym film jest.

Przedstawiona jest w tym obrazie historia pewnego człowieka, którego od urodzenia śledzą kamery telewizyjne. Jeden nie przerwany reality show. Taki Big-Brother, z tą różnica, że wszyscy oprócz zainteresowanego wiedzą o tym, iż jest to jest nadawane "na żywo" w TV. Jednak do takich programów był nabór, tutaj naszego bohatera wybrano.

Jednak Truman zaczyna dostrzegać, że coś jest nie tak w jego otoczeniu. Widzimy go, jak w coraz większym stopniu dochodzi do wniosku, że występuje, dosłownie, w jakimś filmie. Zaczyna uciekać, ale czy to mu się uda, zależy od jego determinacji i reżysera, który (można bez przeszkód powiedzieć) jest bogiem jego świata. Bowiem od scenariusza wiele zależy w życiu Trumana.

<filmik>

Do czego zmierzam... Każdy program potrzebuje pieniędzy na utrzymanie. Do tego najlepiej nadają się reklamy. Rodzi się pytanie: jak "wstawić" reklamy do regularnego show, który trwa non stop przez 24h? Można byłoby przerwać program, ale wówczas nie byłoby to "prawdziwe" (o ile w tym kontekście można użyć tego słowa). Reżyser tego programu (rewelacyjna rola Eda Harrisa) wyjaśnił to w prosty sposób: lokowanie produktu. Gdy tylko Truman Burbank coś spożywa, pije, wkłada, bądź używa jakiejś rzeczy, wówczas na ekranie pojawia się napis, że Truman właśnie używa tej rzeczy, tego producenta. Sprytnie, nie? Gorzej dla sponsora, jak mu nie będzie smakować, lub zacznie na daną rzecz narzekać ;)

Film z 1998r niejako przewidział wszechobecny (teraz już "legalny") product placement. W dzisiejszych czasach każdy z bohaterów seriali jest niejako Trumanem, który zachwala produkty sponsorów, tym jednak razem w 100% świadomie, a my oglądamy coraz więcej takich The Truman Show. Niektórzy są podatni na taką reklamę nie oddzielając życia z serialów, od ich własnego.

Pisząc ten tekst doszedłem do jeszcze jednej, straszniejszej perspektywy. Mianowicie reklamy jak z Raportu mniejszości. Chyba każdy kojarzy ten futurystyczny film, gdzie Tom Crusie kieruje skomplikowaną maszynerią tylko wskazując palcami.

Niechodzi mi jednak o główny motyw filmu. Jest w tym filmie scena, jak bohater wchodzi do sklepu. Od samego progu reklamy "dostosowują sie" tylko dla niego i zaczynają go "bombardować". Jak to możliwe? Gdy tylko wkroczył do centrum handlowego, zostały zeskanowane jego siatkówki z dokładną informacja o nim, co kupował i gdzie był. Dla mnie taka prespektywa jest straszna.

Pomyślcie sami: zero prywatności i wszystkie informacje o nas samych są w posiadaniu producentów... Nie ma możliwości uniknięcia takiej reklamy. I zawsze trafiają w Twój gust. Najgorsze jest to, że już teraz zbiera się masę informacji o nas samych. Zostawiamy je na facebooku, twiterze, czy rozmawiając ze znajomymi na czatach, lub gadu-gadu...

Rozwój reklamy i przebiegłość reklamodawców są jak kula śniegowa. Im więcej daje się im możliwości tym, większa jest ich pazerność... Mogę mieć tylko nadzieje, że nie dożyję takich czasów, że będę jak ten Truman mamiony przez reklamy, niewiedzą o tym. Nie chciałbym też, że więcej o mnie będzie wiedział reklamodawca, niźli najbliżsi znajomi.