niedziela, 17 maja 2015

Loga miast jako antyreklama regionu



Połowa województw zamieniła swój logotyp co najmniej raz. Pomorskie wybrało sobie znak promocyjny już po raz drugi. Obecne logo spotkało się z falą krytyki pod adresem autora, Andrzeja Pągowskiego. Internauci nie mają litości. Logo Pomorza w szybkim tempie stało się hitem internetu. Samorządowcy musieli tłumaczyć się, dlaczego wydali na "amatorszczyznę" bez przetargu 90 tys. zł.
Szczecin wydał na swój znak promocyjny 488 tys. zł, a w 2013 r. Łódzkie zapłaciło za swoje logo 799 tys. zł. Na realizację projektów samorządy otrzymały dodatkowo unijne wsparcie.
Wydana przez Pomorze kwota nie jest rekordem. W 2004 r. na znak promocyjny Warszawy - syrenkę z hasłem "Zakochaj się w Warszawie" - wydano 195 tys. zł.


Każde miasto przeznacza inną pulę pieniężną na kampanię promocyjną. Wrocław od blisko 20 lat reklamuje się tym samym logo, które kosztowało 3,5 tys. zł. Szczecin za logo z napisem "Stettin Floating Garden 2050" zapłacił 488 tys. zł. Projekt wykonało studio BNA - to samo, które zaprojektowało logo Warszawie. Analitycy skrytykowali projekty, ponieważ wyglądają zbyt infantylnie i w małym stopniu nawiązują do promowanego przez nich regionu. Takie samo zdanie ma większość osób zamieszkujących wymienione wyżej tereny.


 

 Ale kiedy Polacy, zazwyczaj obojętni na otaczającą ich szpetotę, nagle ożywiają się, kiedy słyszą o sumach przeznaczonych na zaprojektowanie czegoś, co ma kojarzyć się z ich miejscem zamieszkania, krytyce poddawane są każde, bez wyjątku logotypy. Powinny one odzwierciedlać miasto, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Co dzieje się w przypadku, kiedy ośmiesza ono nie tylko władze samorządowe ale i mieszkańców? Wtedy krytyka, głównie w internecie, podczas chociażby zbierania podpisów pod petycją o zmianę znaku czy rosnąca liczba polubień stron negatywnie nastawionych do danego loga, sięga zenitu. 


 

Jeden z najnowszych i najgłośniejszych sporów wybuchł wokół wspomnianego wcześniej loga województwa pomorskiego, przygotowanego przez znanego grafika Andrzeja Pągowskiego, który wykonał zlecenie bez uprzedniego wygrania konkursu. Nawet jeśli poprzedni konkurs na logo zakończył się fiaskiem, według krytyków procedurę należało powtórzyć. Grono pedagogów gdańskiej ASP, w otwartym liście skierowanym do marszałka województwa oburza się na taką procedurę. Przy okazji sugeruje jednak, że to ich środowisko powinno być partnerem w tej kwestii. Działania te niewątpliwie osłabiły wiarygodność protestu.



Władze pomorskiego, reprezentowane przez rzeczniczkę Małgorzatę Pisarewicz, zaskoczone są poziomem dyskusji nad logiem. Uważają, że przetarg to nie konkurs piękności i nie ma szansy, aby wybrany typ spełnił oczekiwania każdego. Najistotniejsze bowiem jest to, że znak stanowi punkt wyjścia do tworzenia spójnej komunikacji danego miejsca, a o sukcesie decydować będzie konsekwencja w jego komunikacji – podkreślają.



Ale czy logo jest naprawdę aż tak złe jak uważają protestujący? Jego atutem jest odejście od typowych znaków kojarzących się z morzem – słońce, fale. Nowe logo Pągowskiego miało być czymś nowym, unikatowym. Nie przemówiło ono do internautów, którzy porównywali je do zabłąkanego kursora w programie Paint oraz określali je innymi, wulgarnymi epitetami.

Jak zapewnia artysta, „jest to logo emocjonalne”, na co osoby negujące projekt odpowiadają słowami słynnej anegdoty, kiedy to malującemu obraz Janowi Styce ukazał się Bóg i zagrzmiał: „Ty mnie nie maluj na kolanach, ty mnie maluj dobrze”.





Brak komentarzy: