piątek, 1 czerwca 2012

Perfumy za free

Kilka dni temu, parkując samochód przed opolską galerią Solaris, podeszły do mnie dwie kobiety. Nie zdążyłam jeszcze wysiąść z auta, a jedna z pań przedstawiła się, podając mi rękę. Zaczęła przeprowadzać ze mną wywiad, pytała czy jestem z Opola, czy może przejazdem, czy wiem o zbliżających się urodzinach galerii… Szczerze mówiąc, nie miałam ani czasu ani ochoty na takie rozmowy. Sama kilka razy w życiu, miałam za zadanie podejść do przechodniów z mikrofonem czy z aparatem i słysząc kategoryczne „ nie, nie mam czasu, proszę odejść”, było mi zwyczajnie przykro. Postanowiłam więc być kulturalna i przystanęłam by wysłuchać co ta rozgadana, ruda kobieta ma mi do powiedzenia. Domyślałam się, że zacznie mówić o nowej linii perfum, które podaruje mi „całkowicie za darmo”. Tak też było, po długim wstępie, kobieta wyjęła z torebki perfumy, mówiła, że to francuskie zapachy, niesamowicie trwałe. Poprosiła o mój nadgarstek bym powąchała jak pięknie pachną. Następnie zapytała co uważam o cenie 179 zł za tę butelkę perfum. Odpowiedziałam, że zapach jest dość przyjemny, choć nie w moim guście, a cena jest zdecydowanie za wysoka, jak na nową markę. Ponadto wiele lepszych, kultowych perfum kosztuje tyle samo lub nawet mniej. Po moim krótkim, szczerym wywodzie, kobieta automatycznie obniżyła cenę produktu. Po tym usłyszałam, słowa na które czekałam od początku tego dialogu. „Dostaje je pani za darmo plus jeszcze coś dla swego mężczyzny, którego zapewne bardzo pani kocha, za jedyne 119 złotych”- dodała, dając mi perfumy do ręki. Było ciężko, bo kobieta była namolna, ale kulturalnie odeszłam. Po tym nieplanowanym spotkaniu o lekko irytującym zabarwieniu, zastanawiałam się mad taką formą reklamy, nad jej mechanizmem. Później rozmawiałam o tym ze znajomymi z akademika i dowiedziałam się o przypadkach, że zdenerwowani ludzie zabierali perfumy i uciekali z nimi po czym sprzedawcy płakali i przepraszali prosząc o zwrot „prezentu”. Taka reklama-sprzedaż do mnie nie przemawia, uważam że jeśli może doprowadzić ona do tak negatywnych uczuć u klienta, zraża go do tego stopnia, że gdy je zobaczy na półce sklepowej odwróci wzrok(o ile zobaczy w jakiejkolwiek drogerii dany produkt).
Ta forma reklamy ma również wiele pozytywnych i przemyślanych chwytów. Po pierwsze kontakt bezpośredni z klientem, co pozwala dokładnie obserwować emocje odbiorcy, podanie ręki - okazanie szacunku, zbliżenie. Następnie zaaplikowanie zapachu na skórze klienta i ostatnie, podanie produktu do ręki. Ten ostatni element chyba najbardziej oddziałuje na klienta, wtedy czuje on, że perfumy należą do niego, dlatego dopiero wtedy sprzedawca uliczny, mówi o prezencie za „drobną opłatą”.
Po powrocie do domu, zrobiłam mały research w sieci: "Perfumiarze" sprzedają francuskie kosmetyki firmy New Collection Group. Ich dystrybutorem jest wrocławska firma Apollo Sławomira Koniczyńskiego. Ma ona osiem biur w Polsce, m.in. w Opolu, Krakowie, Toruniu, Rzeszowie i pięć oddziałów w Czechach. W firmie zatrudniani się setki młodych ludzi, którzy na ulicach sprzedają perfumy po atrakcyjnej cenie. Ich cena faktycznie jest promocyjna, ale zapach nie jest zbyt oryginalny i szybko wietrzeje. Młodzi ludzie przechodzą specjalne szkolenia, by sprzedać jak najwięcej towaru, przy czym zwyczajnie kłamią w żywe oczy .

Brak komentarzy: