niedziela, 3 czerwca 2012

Eko trendy


Zdrowa żywność, oszczędne samochody, naturalna odzież i kosmetyki, ekologiczne detergenty – to już niemal rutynowa oferta. Uchodzi im to na sucho, bo przeciętny polski konsument klimatem się nie przejmuje, a o ekologii wie niewiele. Najczęściej kojarzy mu się ona z jazdą na rowerze i segregacją śmieci.
Na Zachodzie, gdzie świadomość ekologiczna jest wyższa, popularne nad Wisłą chemiczne ekopralnie wytykano by palcami. W ich przypadku jedynym uzasadnieniem przedrostka eko jest fakt, że nie mają zwyczaju wylewać rozpuszczalnika do kanalizacji. W podobny sposób symboliki nadużywa Orlen, który sprzedaje na swoich stacjach ekodiesel. A to przecież zwykły olej napędowy, który spełnia środowiskowe normy. Zdecydowanym faworytem tak zwanej ekościemy są Stany Zjednoczone, gdzie jeszcze w latach 80. tamtejsze organizacje konsumenckie zjawisko żerowanie na ekologii określiły mianem greenwash. Wiele firm wydaj bardzo duże pieniądz na podkreślenie swojej ekologicznej działalności. Często jednak firmy promujące swoją działalność w zgodzie z przyrodą chcą jedynie odwrócić uwagę od rzeczywistych problemów. Konsumenci jak i środowiska związane z ekologią w wielu przypadkach nie dają się nabrać i zgłaszają tak zwane ekonadużycia. W większości przypadków tych zgłoszeń chodzi o sytuacje w której twórcy reklamy kreują swój towar jako ekologiczny ponieważ nie zawiera on toksycznego składnika jednak tak naprawdę jest dalej uciążliwy dla środowiska. Jednak walka z wielkimi wytwórniami reklamowymi jest trudna z racji posiadania przez nie sztabu prawników, którzy zawsze mogą powiedzieć, że ta reklama nie kłamie tylko nie wspomina o tym, że produkt zawiera inne substancje szkodliwe dla środowiska. Popularnym nadużyciem jest składanie deklaracji o ekologicznych walorach produktu bez jakiegokolwiek dowodu w postaci atestu czy certyfikatu. Umieszczane na opakowaniach słowa: „green”, „natural”, „no toxic”, to puste slogany, gdyż wiele trucizn występuje w przyrodzie, a wiele substancji nieszkodliwych również ma działanie niepożądane, o ile występują w nadmiarze. Koncerny samochodowe z tych samych powodów naraziły się ekologom w Europie. W Belgii tamtejszy regulator rynku reklamowego zakazał emisji reklamy Toyoty Prius, której hasło „zero emissions low” sugerowało, iż samochód w ogóle nie emituje dwutlenku węgla. W Wielkiej Brytanii z kolei swoją reklamę musiał zmienić koncern Renault. Ekologów raziło, iż z rury wydechowej Twingo zamiast spalin wydobywały się zielone listki. Po tym incydencie Advertising Standard Authority (organizacja branży reklamowej) wydała zalecenia, żeby unikać niejasnego wykorzystywania określeń – ekologiczny, niezanieczyszczający itp. Jest to przykład na to, że organizacje z branży reklamowej walczą o to by reklamy nie wprowadzały nas w błąd. 

Brak komentarzy: