wtorek, 15 maja 2012



Dzieci w reklamie


Jak mówią , na wojnie wszytskie sposoby są przydatne. W tym wpisie chciałabym poruszyć problem wykorzystywania dzieci w relkamie. Specjalną technika oddziaływania perswazyjnego przez postacie dotyczy zjawiska występowania dziecka w reklamie.Dzieci są wdzięcznym targetem i z punktu widzenia marketingowego znaczącą grupą potencjalnych konsumentó. Człowiek posiada
wyobrażenia o dziecku jako o istocie niesamodzielnej, nieporadnej, jednocześnie
niewinnej i naturalnie dobrej, co uruchamia wrodzony mechanizm opiekuńczości.
Dziecko potrafi wzbudzić w ludziach szczególnie intensywne emocje, czego
świadoma jest branża i tam, gdzie opisywana wcześniej reguła dopasowania na
to pozwala, wykorzystywana jest w reklamie postać dziecka (np. reklamy pieluszek Pampers, czy słoiczków z pokarmem dla dzieci Gerber). Przepisy prawne nie zakazują kierowania reklamy do najmłodszych, bądź wykorzystywania ich wizerunku. Jedynie nie pozwalają na wykorzystywanie czy mówiąc ściślej na nadużywanie w reklamie łatwowierności dziecka. Polskie prawo (na tle innych krajów) jest bardzo liberalne w tej kwestii. W Kodeksie Etyki Reklamy znajduje się zapis: reklama skierowana do dzieci lub młodzieży nie może wprowadzać w błąd poprzez wykorzystywanie ich naturalnej ufności i braku doświadczenia.
W innych krajach europejskich przepisy prawne dotyczące tego tematu nie ograniczają się do powyższych. W Belgii, Holandii, Danii, Grecji obowiązuje całkowity zakaz reklamowania zabawek. We Włoszech ustanowiony jest zakaz wykorzystywania wizerunku dzieci w reklamie. We Francji istnieje całkowity zakaz zarówno wykorzystywania wizerunku dzieci, jak również emisji reklam skierowanych do nich. Nasze przepisy są bardzo ogólnikowe - nikt np. nie dookreśla "dziecięcej łatwowierności". Brak definicji ustawowej jest otwartą furtką do dokonywania dowolnej interpretacji tego pojęcia przez przedsiębiorcę. Łamiący prawo osobnik może w stosunkowo łatwy sposób uniknąć odpowiedzialności.
Dzieci w reklamie przyciągają uwagę swoim „nieporadnym” zachowaniem, wzbudzają sympatię
niewinnym typowo dziecięcym rozrabianiem, mając tym samym automatycznie
wpłynąć na pozytywny odbiór przekazu. Przykładem może być seria reklam
ubezpieczenia na życie firmy Aviva Commercial Union.
Dzieci rozrabiają, przeszkadzają, jednak nikt nie zwraca im uwagi – akceptacja ich zachowania ma powodować sympatię dla agenta ubezpieczeniowego, którego wizerunek jest łagodzony właśnie przez obecność uroczych, nieco
niesfornych maluchów. Przy okazji reklamowany produkt też zaczyna sprawiać
wrażenie nieskomplikowanego. Całokształtem swojej osoby dzieci sprawiają,
że człowiek ma ochotę umilić im życie, spełniając ich domniemaną prośbę. Im
bardziej „dziecięco” wygląda i zachowuje się dziecko, tym lepsze efekty. Zasada ta bardzo często wykorzystywana jest w kategorii środków czystości, gdzie
postać radosnego dziecka ma podkreślać, jak wysoki poziom czystości i higieny
zapewniają produkty. Jak na przykład w reklamie mleczka Cif
dzieci odnalazły swoje stare, zabrudzone zabawki,
a mama, nie chcąc narażać dzieci na kontakt z brudem, bakteriami, wykorzystuje
reklamowany produkt, by zapewnić im możliwość bezpiecznej zabawy (por. rys. 3).
Z nawiązania do dzieci i ich delikatności korzystają również inni producenci, np.:
ręczników papierowych czy papieru toaletowego prezentując swoje produkty.
Zgodnie z wszechobecnie panującym poglądem to, co ładne jest zarazem dobre
dający tym samym podstawę technice perswazji, bazującej na fizycznej atrakcyjności nadawcy komunikatu.Od dzieciństwa towarzyszą człowiekowi bajki,których dobre postacie są ładne, natomiast tzw. „czarne charaktery” brzydkie.

ostatnim czasie w mediach duże poruszenie wywołała sesja zdjęciowa dla magazynu Vogue, w której pozowały 6-letnie modelki. Lea, Prune i Thylane zostały wystylizowane na dorosłe kobiety, ubrane w ciężką biżuterię, ekstrawaganckie ciuchy i mocny makijaż. Mimo perfekcyjnej stylizacji oraz niesamowicie klimatycznych ujęć na zdjęciach to były nadal małe dziewczynki, które zdaniem ekspertów promują seksualność wśród nieletnich. Moim zdaniem trik relkamowy tutaj przekroczył wszelkie swoje dozwolone moralnością i elementarnymi normami etyki uprawnienia.
Kwestia wykorzytania dzieci w relkamie jest bardzo kontrowersyjna. Zrodziło się za tą sprawą bardzo nieciekawe zjawisko - dzieci nie przywiązują się zabawki, która (pomijając wartość materialną, tj. zazwyczaj niebagatelną kwotę wydaną nań przez rodziców lub krewnych) po krótkiej ekscytacji zostaje zastąpiona nową, a przynajmniej chęcią posiadania nowej. Pluszowe misie zostały zastąpione przez "zestaw małej gospodyni" lub "tor wyścigowy dla superszybkich samochodzików". Wchodząc do dziecięcego pokoju dostajemy oczopląsu - niby wszystkiego jest dużo, wybór ogromny (przypominający ten ze sklepu z zabawkami), a dziecko i tak powie, że "nie ma się czym bawić" i teraz marzy o elektronicznym chomiku, który wprawiony w ruch mknie przed siebie i nigdy się nie zatrzymuje... - a przynajmniej do pierwszej napotkanej przeszkody.     

Brak komentarzy: