Reklama banku, w przeciwieństwie do pozostałych produktów kojarzyć nam się będzie bardziej elitarnie. W końcu to BANK, w banku trzymają, jakże ważne w naszym życiu pieniądze zapewne w jakimś olbrzymim sejfie. Tak więc traktujemy tą ofertę o wiele wiele poważniej niż nowy ofetę nowego Persila. Nie wiem jak wy, ale gdy oglądam taką reklamę, rzadko cokolwiek rozumiem. W takim przekazie zazwyczaj zawarte są, m.in. : cyferki, procenty, wykresy,lokaty, BARDZO kompetentny pracownik, który przedstawia tobie KORZYSTNĄ ofertę nie do odrzucenia ale także takie pojęcia jak KREDYT i jego najlepsza przyjaciółka RATA. Tak taka reklama wygląda z perspektywy człowieka który nie bierze kredytu (póki co) na nowy dom, samochód, kanapę czy smartfona dla dziecka, co więcej nie wyobraża sobie jakiejkolwiek ugody z bankiem. Nie mniej dla ludzi troszkę starszych te pojęcia mają istotne znaczenie (może kiedyś to ogarnę), gdyż to właśnie do grupy 30 - 40 lat kierowana jest powyższa oferta, by ich troszkę zniewolić i trzymać w garści. Wiadomo, kredyt wiąże się z poważną decyzją w życiu. Ludzie pomimo obecnej opinii nie są aż takimi idiotami, wiedzą że nie należy ufać jakiejkolwiek z ofert, tak im powiedział szwagier który teraz wiąże koniec z końcem, ponieważ nie dał rady i inwestycja się nie zwróciła, komornik nie przestaje go nachodzić więc ukrywa się przed nim w swojej ulubionej knajpie. Tak się więc składa, że banki doskonale wiedzą o rozterkach przyszłych klientów, tak więc by ich zachęcić muszą zrekrutować kogoś kto ich przekona. Nie może to być rzecz jasna Margaret czy Katarzyna Cichopek, gdyż jak większość z nas stwierdzi nie cieszą się wymienione panie zbytnim autorytetem, troszeczkę pojechałem z tym "zbytnim". Nevermind, jak więc można się domyślić, w reklamie oferty banku potrzebny jest autorytet, osoba która przemówi do każdego w wieku 30 - 50, osoba której uwierzymy i poczujemy zaopiekowani.
Pierwszym aktorem, który, według mnie, rozpoczął tą plejadę autorytetów, był Marek Konrad. To właśnie wtedy moja mama powiedziała: "Dlaczego taki aktor jak on się sprzedał" (mniej więcej o to chodziło, no co... dawno to było). Udział aktora wzbudził nawet dyskusję w polskim społeczeństwie nad słusznością czynu Mareczka, jak by teraz o tym pomyśleć to występ w reklamie przyczynił się do spadku tego autorytetu, ale jak się można domyślić aktor zebrał niezłą sumkę, założył winnicę i z tego co wiem to teraz w spokoju sobie... bankrutuje.
Szukając w internetach jakiejś reklamy banku z autorytetem, znalazłem reklamę Raiffeisen Banku z rodzinnym duetem, a mianowicie aktorzy Jerzy i Maciej Stuhr. Myślę, że zbędnym zabiegiem byłoby udowadniać ich autorytet, gdyż oboje należą do czołówki polskiego aktorstwa, przy tym zasłynęli głównie z ról komediowych, tak więc skojarzenie jest jak najbardziej pozytywne.
Jeżeli chodzi o nie-aktorów, to na pewno znane dwie postacie. Pierwszy, showman i dziennikarz, Szymon Majewski, autorytet w tym przypadku zastał zbudowany na prowadzonym przez niego programie, w którym prowadził tzw. Rozmowy w Tłoku, a kto jak nie osoba, wyśmiewająca polityków, może cieszyć się poparciem. Słynny kontrakt z PKO opiewający na sumę 1 mln. złotych, kosztował Majewskiego utratą programu i autorytetu. Drugą postacią nie - aktora, która cieszyła się, cieszy i cieszyć się będzie autorytetem, jest nasza kochana Justyna Kowalczyk. Po wystąpieniu w reklamie Raiffeisen Banku, odbiór mógł być tylko pozytywny. Ona zawsze uśmiechnięta, wiemy że sobie zapracowała na swój sukces ciężką pracą, dostarczając Polakom jakże ważnej dla nas dumy narodowej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz