wtorek, 12 maja 2015

Promocja która nie jest promocją

Promocja najczęściej kojarzy nam się z okazją i przede wszystkim  niższą ceną. Każdy zwraca na nią uwagę, czeka na niższe ceny by nie przepłacać zbyt wiele. Sama chodząc po centrach handlowych, zachodząc do sklepów, pierwszą rzeczą jaką robię to kieruję się w stronę czerwonych metek na ubraniach. Zwykle w celu znalezienia „łupów”, które mogę zyskać po niższej cenie, ale też z czystej ciekawości, zobaczyć co jest w promocji. 

Ostatnio chodząc po sklepach zaszłam do New Yorkera. Dość często są tam promocje więc stwierdziłam, że być może i tym razem coś ciekawego upoluje.
Mam w zwyczaju sprawdzanie co jest pod przecenioną już metką. Choć brzmi to dość dziwnie, lubię wiedzieć o ile cena została zmniejszona i ewentualnie pokusić się o owy zakup, lub odłożyć rzecz na miejsce. Reklamy mają to do siebie, że często za bardzo próbują nas do siebie przekonywać. Nie chodzi tutaj o reklamę samą w sobie, a o jej twórców. Od pewnego czasu zastanawiam się skąd oni maja na to pomysły.
Dlaczego o tym mówię?
Rozumiem, że gdy na przecenionej metce widnieje napis -50%, znaczy że dany produkt jest przeceniony o połowę. No jest to logiczne…Nie trzeba być wybitnym matematykiem, by policzyć procent z liczby, przy okazji wiedzieć ile towar kosztuje, choć po ostatniej wizycie w sklepie zwątpiłam czy aby na pewno jest to takie oczywiste.


źródło: http://www.europark.si/si/imagelib/magnify/default/trgovine/slike/new-yorker.jpg

Stanęłam przed pewną półką, ponieważ moją uwagę zwróciła kosmetyczka, saszetka – coś w ten deseń (dla każdego może posłużyć inaczej). Dla mnie idealna akurat na przechowywanie kosmetyków w podróży. Patrzę na metkę, a tam widnieje cena 16;95 – myślę „fajnie, niedrogo”, ale jak wspomniałam wcześniej mam manię sprawdzania cen pierwotnych.

Aż się z wrażenia zaśmiałam, gdy po odklejeniu ceny promocyjnej ujrzałam kwotę 12;95!
Nie mogę zrozumieć takiego fenomenu promocji, gdzie tak naprawdę promocja nie jest promocją. Nie wiem jak mam sobie to wytłumaczyć, bo nie rozumiem dlaczego coś takiego w ogóle ma miejsce. Dla przeciętniaków takich jak ja promocja to zniżka. Coś co jest tańsze od ceny wyjściowej, ale jak się okazuje, nie tylko takie promocje istnieją na świecie i wcale nie jest to takie oczywiste jakby się nam wszystkim wydawało ;)

Nie wiem co ta sieciówka miała na celu… oszustwo klienta? Warto dodać, że cena wyjściowa była zamazana markerem (co i tak nie przeszkadzało mi w jej odczytaniu). Stanęłam pod odpowiednim kątem światła i prawda wyszła na jaw ;) Do dziś mam ubaw z tej sytuacji, bo gdyby nie moja wścibskość dałabym się zrobić w bambuko.


Ludzie nie są głupi. 
Co taka „promocja” miała na celu? Jest to pytanie zdecydowanie retoryczne, ponieważ odpowiedzi na pewno nie uzyskam, a jak uzyskam to wymijającą. Jeszcze nigdy nie trafiłam na taką promocję, gdzie musiałabym zapłacić więcej od pierwotnej ceny. 
W tym momencie nie pozostaje mi nic innego jak każdorazowe spoglądanie pod naklejoną cenę, bo gdyby nie moja ciekawość a w tym momencie również czujność i rozwaga dałabym się zwyczajnie oszukać. Myślę, że jest to dobry przykład a także przestroga dla takich ludzi jak ja czyli zachłannych na okazje i promocje. Nie kierujcie się naklejką i zaglądajcie pod. Choć wydaje się być to śmieszne, to ja poniekąd wyciągnęłam wnioski i była to dla mnie lekcja przestrogi. Intuicja jednak nie zawodzi, a wścibskość nie zawsze jest negatywną cechą człowieka.

Brak komentarzy: