Każdy z nas dostał w swoim życiu chociaż
jeden raz ulotkę. Nie byle jaką, kolorową, z ładnymi napisami.
Często jest nam ona wciskana niemalże na siłę i po szybkim
spojrzeniu na nią ląduje w śmietniku razem zresztą papierów.
Jednak nie chcę tu mówić o sposobie reklamy, jaką jest dotarcie
do klienta poprzez wręczanie na ulicy czy też wrzucanie do skrzynek
pocztowych, wkładanie pod wycieraczki samochodowe jednego, małego
skrawka papieru. Chcę zwrócić uwagę na sposób reklamowania się
wszelakich szkół językowych, policealnych lub nawet uczelni
wyższych.
Jak jest? Jest źle. Przynajmniej w moim
skromnym odczuciu. Reklamy zamiast zachęcać straszą. Straszą
ilością tekstu, którego na owych ulotkach jest po prostu za dużo.
Straszą uśmiechniętymi twarzami, młodych, pięknych ludzi, którzy
wyglądają po prostu idealnie. Nie tylko to jest przerażające.
Przerażające są też osoby, które te ulotki rozdają. A są to, o
ironio, osoby młode, których mina oraz nastawienie do świata mówi
„ Za jakie grzechy, Boże, skazałeś mnie na te męki”. Biorąc
od takich osób ten jeden mały, skrawek papieru, człowiek się
zastanawia jaką szkołę one kończyły. Czy aby przypadkiem nie są
to osoby, które są absolwentami reklamowanej przez siebie placówki
oświaty? A może po prostu nas nie lubią i chcą dać nam w zęby?
Takie myśli przebiegają w ułamku sekundy, w którym wciskana jest
nam ulotka.
Przerażające jest to, że znudzona mina
tych osób, może być idealnym zamiennikiem produktu, który
reklamuje. Ważniejsze informacje są wytłuczone, rzucają się w
oczy i to jest dobre. Te mniej ważne ( z punktu widzenia
reklamodawcy) są, albo pomijane albo są tak małe, że trzeba
założyć okulary by się im przyjrzeć.
Co
znajdziemy w owych kolorowo- jaskrawych banerach informujących? Na
pewno pojawią się hasła pt. „Przyjdź do nas”, „ Do końca
maja wpisowe gratis” i wiele ,wiele innych. W sumie nic nowego.
Każda szkoła reklamuje się tak samo. Czyli jednym słowem- NUDA.
Co gorsza szkoły te idą z duchem cywilizacyjnym i zaczynają nękać
twoją pocztę domową, ale i e-mailową. Zdarzyło mi się również
dostać SMS od pewnej szkoły języków obcych, a nawet nie wiadomo
skąd i dlaczego jeden z przedstawicieli zadzwonił do mnie i
oferował mi naukę. Szkoda tylko, że nie dał mi powiedzieć sobie,
że do ich najbliższej placówki mam około 200 km.
Wydawało
by się, że od płatnych szkół wymagało by się czegoś więcej.
Lepszej zachęty, lepszego PR ( by pracownicy rozdający reklamę nie
byli naburmuszeni na potencjalnego klienta), by dobrze profilowali
osobę, do której układają ofertę – w końcu dzięki nowym
mediom jest to absolutnie możliwe! Wystarczy tylko chcieć i mieć
pomysł, a tego tym szkołą często brakuje.
~ Maja Osińska
~ Maja Osińska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz