sobota, 9 maja 2015

Nudna reklama- czyli jak zniechęcić klieta

      


      Każdy z nas dostał w swoim życiu chociaż jeden raz ulotkę. Nie byle jaką, kolorową, z ładnymi napisami. Często jest nam ona wciskana niemalże na siłę i po szybkim spojrzeniu na nią ląduje w śmietniku razem zresztą papierów. Jednak nie chcę tu mówić o sposobie reklamy, jaką jest dotarcie do klienta poprzez wręczanie na ulicy czy też wrzucanie do skrzynek pocztowych, wkładanie pod wycieraczki samochodowe jednego, małego skrawka papieru. Chcę zwrócić uwagę na sposób reklamowania się wszelakich szkół językowych, policealnych lub nawet uczelni wyższych.
      Jak jest? Jest źle. Przynajmniej w moim skromnym odczuciu. Reklamy zamiast zachęcać straszą. Straszą ilością tekstu, którego na owych ulotkach jest po prostu za dużo. Straszą uśmiechniętymi twarzami, młodych, pięknych ludzi, którzy wyglądają po prostu idealnie. Nie tylko to jest przerażające. Przerażające są też osoby, które te ulotki rozdają. A są to, o ironio, osoby młode, których mina oraz nastawienie do świata mówi „ Za jakie grzechy, Boże, skazałeś mnie na te męki”. Biorąc od takich osób ten jeden mały, skrawek papieru, człowiek się zastanawia jaką szkołę one kończyły. Czy aby przypadkiem nie są to osoby, które są absolwentami reklamowanej przez siebie placówki oświaty? A może po prostu nas nie lubią i chcą dać nam w zęby? Takie myśli przebiegają w ułamku sekundy, w którym wciskana jest nam ulotka.
      Przerażające jest to, że znudzona mina tych osób, może być idealnym zamiennikiem produktu, który reklamuje. Ważniejsze informacje są wytłuczone, rzucają się w oczy i to jest dobre. Te mniej ważne ( z punktu widzenia reklamodawcy) są, albo pomijane albo są tak małe, że trzeba założyć okulary by się im przyjrzeć.
     Co znajdziemy w owych kolorowo- jaskrawych banerach informujących? Na pewno pojawią się hasła pt. „Przyjdź do nas”, „ Do końca maja wpisowe gratis” i wiele ,wiele innych. W sumie nic nowego. Każda szkoła reklamuje się tak samo. Czyli jednym słowem- NUDA. Co gorsza szkoły te idą z duchem cywilizacyjnym i zaczynają nękać twoją pocztę domową, ale i e-mailową. Zdarzyło mi się również dostać SMS od pewnej szkoły języków obcych, a nawet nie wiadomo skąd i dlaczego jeden z przedstawicieli zadzwonił do mnie i oferował mi naukę. Szkoda tylko, że nie dał mi powiedzieć sobie, że do ich najbliższej placówki mam około 200 km.

       Wydawało by się, że od płatnych szkół wymagało by się czegoś więcej. Lepszej zachęty, lepszego PR ( by pracownicy rozdający reklamę nie byli naburmuszeni na potencjalnego klienta), by dobrze profilowali osobę, do której układają ofertę – w końcu dzięki nowym mediom jest to absolutnie możliwe! Wystarczy tylko chcieć i mieć pomysł, a tego tym szkołą często brakuje.

~ Maja Osińska

Brak komentarzy: