sobota, 7 kwietnia 2012


 Wizerunek rodziny w reklamach


Nie chcemy prawdziwego życia, nieprawdaż? Kogo obchodzi prawdziwe życie w reklamach? Chcemy żeby było kolorowo, słodko, zachęcająco. Na początek: Piotrek Piątkowski, co mieszka pod piątką. Jest silny, zdrowy, dobry w sporcie i na dodatek kocha się w nim skrycie pięć koleżanek. Cała rodzina Piątkowskich dba o siebie, jedząc codziennie pięć porcji zdrowego pożywienia. I mamy tu obrazek siedzących przy stole szczęśliwych ludzi ( razem z psem), cieszących się, że jedzą pięć posiłków dziennie, bo to zdrowo. 


Reklama z Piątkowskimi uczyła nas jak zdrowo żyć, ale wizerunek szczęśliwej rodziny jest w niej silnie obecny. Patrząc na mamę, tatę i dzieci szczęśliwych i zdrowych, człowiek nie ma jednak odruchów wymiotnych. Inaczej ma się sprawa z reklamą Almy, którą można było zobaczyć przed programem, który firma ta sponsorowała. Widzimy na niej dziewczynkę siedzącą w wózku pełnym zakupów ( zapewne dopiero wyszła z Almy ), która przybija piątkę tatusiowi, z wyrazem wręcz "niebiańskiego" szczęścia na twarzy. Tatuś na początku je bagietkę, a potem śmietankowego loda ( którym się  i wtedy córeczka daje mu całusa w policzek, który jest pewnie podziękowaniem, za takie wspaniałe zakupy w Almie. W tej ośmiosekundowej reklamie nie pojawia się jednak mama, być może chodzenie na zakupy powinno być więc obowiązkiem taty.  A gdy kupi się tyle pysznych rzeczy to ( jak przekonuje reklama ), "Każdy dzień smakuje lepiej."
 

A teraz coś dla tych, którzy chcą zostać bohaterami w swoim domu. Najbardziej rozbrajająca jest  chyba muzyka. Jakby co najmniej ktoś wojnę wygrał, albo pojedynek rycerski. Po czym słyszymy dumny głos lektora: "Pan Adam położył podłogę." I widzimy Pana Adama, jak przytula żonę w zwolnionym tempie, a ich córka i kot (również w zwolnionym tempie) wślizgują się do pokoju. A za chwilę Pan Adam "sunie"  z dywanem, a jego żona z kwiatami. Szczerze: trzydzieści sekund lepsze niż kabaret. A wyraz twarzy ich córki, z językiem na wierzchu i miną uwielbienia nie pozwala przestać się śmiać. Mamy tu więc obraz rodziny, w której mężczyzna urasta wręcz do rangi bohatera, gdyż udało mu się położyć podłogę. Co więcej, na początku reklamy leży na tej podłodze i ją... hmm, głaska? Ale to trzeba zobaczyć:

 
A co do Leroy Merlin, to nadal nie wiem skąd się wzięła ta nazwa. Zawsze gdy ją słyszę, przypomina się wywód Wojciecha Cejrowskiego na temat obcojęzycznych nazw. Bo Merlin, to przecież czarodziej był. A Leroy, to taki raper, tylko inaczej się pisze. Leroy Merlin kojarzy mi się więc z raperem w czapce czarodzieja. 
Dalej tez będzie o rodzinie, ale trochę innej, bo o rodzinie jeży. I o babeczkach firmy Delecta.  Mały jeżyk pyta taty, czy wszystkie babeczki są takie same. Słowo "Babeczka" jest w tej reklamie użyte dwuznacznie, nie razi to jednak odbiorcy. Tata jeż, opowiada bowiem synowi o zwykłych babeczkach i o takich jedynych w swoim rodzaju, z bogatym wnętrzem i gorącym sercem. A kiedy ma piękne kształty, to jest już babeczką idealną. W tle rozmowy, Mama jeż śmieje się robiąc na drutach. 
Reklama jest bardzo sympatyczna, miła w odbiorze, chociaż z aluzjami bardzo łatwo przesadzić. Twórcom tego spotu udało się jednak zgrabnie połączyć elementy rozrywkowe z promocją produktu, który jest jednak obecny na ekranie. Babeczki Nadziane Delecty przygotowuje cała rodzina w kuchni, na którą patrzy Tata jeż. Reklama nie uznaje smutnych, czy rozbitych rodzin. Wszyscy wspólnie gotują, jedzą lub pieką babeczki. Zawsze są biegające, rumiane dzieci, szczęśliwi rodzice, bo z takim obrazkiem przecież mają kojarzyć się produkty.

źródła:

www.youtube.com

1 komentarz:

Mika pisze...

taka juz nasz ludzka natura ze lubimy to co ladne
choc od tych przeslodzonych reklam mozna popasc w kompleksy

reklama z jezami i powazna rozmowa o babczkach normalnie mnie powala
zawsze smieje sie do telewizora jak ja widze





wesolego alelluja