Nie ma
bardziej korzystnej drogi, by wedrzeć się w umysły fanów muzyki,
jak ubrać ich ulubioną gwiazdę w koszulkę od słynnego
projektanta, w dłoń wepchnąć mu piwo danej marki, a dodatkowe
nagrania na żywo umieszczane na YouTube opatrzyć sloganem „Brought
to you by...”. Umieszczanie ich twarzy w reklamach produktów dawno
przyjęło się jako norma, ale na scenę reklamodawcom trudniej się
wedrzeć, choć nie ustają w próbach już od wielu lat.
źródło: feelnumb.com |
Czy
zastanawialiśmy się kiedyś, która z muzycznych ikon jest idealną
chodzącą powierzchnią reklamową? Myśląc o trasach
sponsorowanych przesuwają mi się przed oczami takie obrazy jak na
przykład płonąca czupryna Michaela Jacksona. Wypadek miał miejsce
właśnie na trasie ufundowanej przez Pepsi. Firma nalegała na to,
by koncerty przebiegały z rozmachem i dlatego inwestowano
szczególnie w pirotechnikę. Oczywiście, chciano to również
pokazać w reklamie. Za wcześnie odpalono płonący „wodospad” i
włosy Króla Pop stanęły w płomieniach. Później on sam
stwierdzi, że w wyniku bólu wywołanego oparzeniami, uzależnił
się od barbituranów.
Jackson
podpisał kontrakt z firmą w listopadzie 1983 roku, rok po ogromnym
sukcesie „Thrillera”. Kontrakt opiewał na sumę 5 milionów
dolarów. Celem Pepsi było odmłodzenie wizerunku marki, zmieniono
więc słowa refrenu popularnego hitu Jacksona „Billie Jean”,
który został użyty w reklamie:
Guzzle
down and taste the thrill of the day
And
feel the Pepsi way”
Efekt?
Kampania okazała się ogromnym sukcesem. Pepsi osiągnęła
niebotyczną sprzedaż 7,7 miliarda dolarów w 1984. Doprowadziło to
do podpisania kolejnego kontraktu z Michaelem Jacksonem, tym razem
jednak na sumę dwa razy wyższą – 10 milionów dolarów. Pepsi
wspierała zarówno „Bad”, jak trasę koncertową promującą
album w latach 1987 – 1988. O ile poprzedni kontrakt ograniczał
się tylko do Stanów Zjednoczonych, o tyle ten był globalny –
zakładał ponad 20 krajów na trasie piosenkarza.
źródło: thatgrapejuice.net |
Koncern Pepsi, zauważywszy dobrą koniunkturę, zaprasza kolejne
gwiazdy do współpracy po dziś dzień. Lionel Richie, Madonna,
Beyonce, Pink, Enrique Iglesias czy Britney Spears chętnie użyczają swojego nazwiska, by
promować markę. Co mówi na ten temat Brian J. Murphy z TBA
Global? „Wykorzystanie znanych wszystkim gwiazd jest bardzo
efektywne, ale to, czy kiedykolwiek kampania odniesie tak wielki
sukces jak w przypadku Jacksona, zależy od „mocy” artysty. Nie
wiem, czy kiedykolwiek będziemy świadkami czegoś podobnego”.
Zespół,
o którym opowiem teraz chronologicznie powinien znaleźć się na
początku posta, ale z racji tego, że jest prawdziwą bombą
przyciągającą kolejnych sponsorów, zostawiłam go na później. O
kim mowa? O drugim po The Beatles najbardziej popularnym zespole
świata, czyli The Rolling Stones. I choć, firm naprawdę było
wiele – Jovan, TDK, Budweiser, Levi's, Coca Cola, Volkswagen,
Castrol, T-Mobile, Nokia, American Express, Mercedes-Benz itd. - to
postanowiłam się skupić na jednej, tej najbardziej kontrowersyjnej
(przynajmniej tak opisywanej przez Keitha Richardsa w jego
autobiografii).
W
listopadzie 1998 roku The Rolling Stones ogłosili daty i miejsca na
trasie promującej ich szóstą płytę koncertową „No Security”,
nagraną podczas poprzedniej trasy zatytułowanej „Bridges to
Babylon”. Nowe tour było reklamowane jako połączenie
„spektakularnej produkcji z charyzmatycznymi występami, których
fani oczekują od Stonesów”. Kto wyłożył na to pieniądze?
Znany wszystkim projektant, Tommy Hilfiger. Wcześniej udało mu się
przyłożyć rękę do wizerunku takich gwiazd, jak Snoop Dogg, Bruce
Springsteen, Mariah Carey, David Bowie, Leonardo DiCaprio, Quincy
Jones. Nawet wspominany wcześniej Michael Jackson nosił sweter
Hilfigera w czasie promocji albumu HIStory.
„Muzyka,
w szczególności rock and roll, od zawsze należała do moich
namiętności i inspiracji” - mówił projektant. „Utwory grane
przez The Rolling Stones wyrażają energię i wolność, które są
tożsame z ekscytacją charakterystyczną dla marki Tommy'ego
Hilfigera.”. Dodatkowo projektant oferował kopie płyty wszystkim
tym klientom, którzy w jego sklepie zostawiali więcej niż 75
dolarów.
Czemu cała trasa jest odbierana jako nieco żenująca? Powód jest prosty - oryginalny styl Micka Jaggera, który z czasem tracił na świeżości, tym razem został w pełni zaprzedany jeansom i koszulkom od Hilfigera. Moim osobistym zdaniem, które podziela również Anthony Kiedis (wokalista Red Hot Chili Peppers) w swojej autobiografii, Stonesi stali się sami w sobie firmą próbującą nieustannie się sprzedać.
Magda Kuberska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz