3.000.000
wyświetleń
Jednym
z działań, które pozwalają osiągnąć taki cel jest udostępnienie krótkiego filmu
w Internecie. Właściwie żeby odnieść sukces wystarczy tylko dobry pomysł. Kręcimy
filmik, na którym pokazujemy coś niesamowitego, coś niecodziennego lub tak
zachwycającego, że przyciągnie uwagę. Następnie łączymy to z nasza marką, nawet
cienką nitką, ważne żeby nasze logo czy produkt w jakiś sposób brało udział w
akcji filmiku. Potem wrzucamy na Youtube i przesyłamy do kilku osób lub udostępniamy
na Facebooku. Jeszcze lepiej jeżeli stworzymy grę czy aplikację, która zaangażuje
naszego potencjalnego klienta i zatrzyma na dłużej. Tak zrobiła firma Tipp-ex,
produkująca korektor „myszkę”. Jej filmik „A hunter shoot the bear” stał się
hitem. Interaktywny filmik pozwala nam na nowo stworzyć fabułę. Po wpisaniu
wyrazu pojawia się krótka scenka. Zabawa polega na odkryciu co pokaże nam się po
wpisaniu innego słowa (polecam „football”).
Akcja
cieszyła się taka popularnością, że stworzono kolejną wersję. Tym razem musimy
wpisać dowolny rok, aby zmienić bieg wydarzeń. Moim ulubionym jest 1980.
Reklama nie wymaga milionowego budżetu za to
przynosi milionowy efekt. Jeśli nasz pomysł był wystarczająco zachęcający
internauci będą przesyłać sobie nawzajem nasze dzieło, wrzucać je na tablice
swoje i swoich znajomych, linkowa na blogach, forach i w rozmowach prywatnych
przez komunikatory internetowe. I nagle okazuje się, że widziało nas ponad
kilka milionów osób.
Z
ucha do ucha
Innym
świetnym pomysłem jest zaistnieć w życiu codziennym naszych klientów np. jako
powiedzonko. Slogany wchodzące do użytku w mowie potocznej to tzw. „słowa
skrzydlate”. Aby uzyskać taki efekt potrzebne jest dobre, chwytliwe hasło,
najlepiej zakotwiczone w jakiejś ciekawej historyjce. Musi być proste do zapamiętania
i najlepiej dowcipne. Ma ono wywoływać bezpośrednie skojarzenie z marką,
dlatego zanim wejdzie do mowy codziennej powinno być używane w reklamach w towarzystwie
widocznego loga. Tak postąpiły np. Milka i jej „a świstak siedzi…”, Sprite i hasło „Pragnienie nie ma szans”, Crunchips z
„Jest crunchips jest impreza” czy Hoop Cola w kampanii pod hasłem „No to hop!”.
Takie przykłady można mnożyć. Świetnie zagrała firma Heyah, której nazwa
wymawia się bardzo podobnie do popularnego młodzieżowego przywitania. Dodatkowo
logiem marki była czerwona łapka, kojarząca się z dłonią uniesiona w geście
powitania albo z przybijaniem piątki.
Z
ręki do reki
Innym
dobrym pomysłem łączenie marki z czymś „czym chcesz się podzielić”. Przykład?
Znacie produkt „Pomysł na…” firmy Winiary? No jasne. Nie wiesz co podąć na
obiad to kup saszetkę z przepisem i „prawie gotowym” daniem w środku. Jaka mama
karmiła by swoje dziecko chemicznym proszkiem? Otóż teraz prawie każda, co
więcej na pewno poleci swojej koleżance „Pomysł na pizzerinki” bo dzieci je
uwielbiają. A po obiedzie napijemy się… Tymbarka. Bo jak otworzysz wieczko
małej, szklanej butelki to pod nim znajdziesz zabawne hasło. Kapsle możesz zbierać,
ciekawsze nosić przy kluczach, a jak będziesz potrzebować więcej niż 0,33
l to kupisz litrowy karton, który pod zakrętka
niestety nie ma już zabawnych napisów, ale w końcu Tymbark jest fajny więc nie
kupisz soku Garden stojącego obok.
Tak
właśnie działa przywiązanie do marki. Mimo dużego wyboru jaki oferują nam
markety my wybierzemy właśnie tą firmę a nie inną. W końcu jaka jest różnica
miedzy CocaColą a Pepsi? Różnica przywiązania klienta do marki.
Sara Bis
1 komentarz:
Klient przywiązany może nie to że sprzedaje markę, ale na pewno wróci bo to jest idea programu lojalnościowego. Ja mam u siebie w firmie założony program https://zencard.pl dzięki któremu wiem, że moi stali klienci mogą liczyć na liczne rabaty czy niższe ceny.
Prześlij komentarz