sobota, 21 kwietnia 2012

Jak dotrzeć do fanów muzyki? Legendy sponsoringu.


  Nie ma bardziej korzystnej drogi, by wedrzeć się w umysły fanów muzyki, jak ubrać ich ulubioną gwiazdę w koszulkę od słynnego projektanta, w dłoń wepchnąć mu piwo danej marki, a dodatkowe nagrania na żywo umieszczane na YouTube opatrzyć sloganem „Brought to you by...”. Umieszczanie ich twarzy w reklamach produktów dawno przyjęło się jako norma, ale na scenę reklamodawcom trudniej się wedrzeć, choć nie ustają w próbach już od wielu lat.


źródło: feelnumb.com


  Czy zastanawialiśmy się kiedyś, która z muzycznych ikon jest idealną chodzącą powierzchnią reklamową? Myśląc o trasach sponsorowanych przesuwają mi się przed oczami takie obrazy jak na przykład płonąca czupryna Michaela Jacksona. Wypadek miał miejsce właśnie na trasie ufundowanej przez Pepsi. Firma nalegała na to, by koncerty przebiegały z rozmachem i dlatego inwestowano szczególnie w pirotechnikę. Oczywiście, chciano to również pokazać w reklamie. Za wcześnie odpalono płonący „wodospad” i włosy Króla Pop stanęły w płomieniach. Później on sam stwierdzi, że w wyniku bólu wywołanego oparzeniami, uzależnił się od barbituranów.





  Jackson podpisał kontrakt z firmą w listopadzie 1983 roku, rok po ogromnym sukcesie „Thrillera”. Kontrakt opiewał na sumę 5 milionów dolarów. Celem Pepsi było odmłodzenie wizerunku marki, zmieniono więc słowa refrenu popularnego hitu Jacksona „Billie Jean”, który został użyty w reklamie:

„You're the Pepsi generation
Guzzle down and taste the thrill of the day
And feel the Pepsi way”


  Efekt? Kampania okazała się ogromnym sukcesem. Pepsi osiągnęła niebotyczną sprzedaż 7,7 miliarda dolarów w 1984. Doprowadziło to do podpisania kolejnego kontraktu z Michaelem Jacksonem, tym razem jednak na sumę dwa razy wyższą – 10 milionów dolarów. Pepsi wspierała zarówno „Bad”, jak trasę koncertową promującą album w latach 1987 – 1988. O ile poprzedni kontrakt ograniczał się tylko do Stanów Zjednoczonych, o tyle ten był globalny – zakładał ponad 20 krajów na trasie piosenkarza.

źródło: thatgrapejuice.net


  Koncern Pepsi, zauważywszy dobrą koniunkturę, zaprasza kolejne gwiazdy do współpracy po dziś dzień. Lionel Richie, Madonna, Beyonce, Pink, Enrique Iglesias czy Britney Spears chętnie użyczają swojego nazwiska, by promować markę. Co mówi na ten temat Brian J. Murphy z TBA Global? „Wykorzystanie znanych wszystkim gwiazd jest bardzo efektywne, ale to, czy kiedykolwiek kampania odniesie tak wielki sukces jak w przypadku Jacksona, zależy od „mocy” artysty. Nie wiem, czy kiedykolwiek będziemy świadkami czegoś podobnego”.




  Zespół, o którym opowiem teraz chronologicznie powinien znaleźć się na początku posta, ale z racji tego, że jest prawdziwą bombą przyciągającą kolejnych sponsorów, zostawiłam go na później. O kim mowa? O drugim po The Beatles najbardziej popularnym zespole świata, czyli The Rolling Stones. I choć, firm naprawdę było wiele – Jovan, TDK, Budweiser, Levi's, Coca Cola, Volkswagen, Castrol, T-Mobile, Nokia, American Express, Mercedes-Benz itd. - to postanowiłam się skupić na jednej, tej najbardziej kontrowersyjnej (przynajmniej tak opisywanej przez Keitha Richardsa w jego autobiografii).

  W listopadzie 1998 roku The Rolling Stones ogłosili daty i miejsca na trasie promującej ich szóstą płytę koncertową „No Security”, nagraną podczas poprzedniej trasy zatytułowanej „Bridges to Babylon”. Nowe tour było reklamowane jako połączenie „spektakularnej produkcji z charyzmatycznymi występami, których fani oczekują od Stonesów”. Kto wyłożył na to pieniądze? Znany wszystkim projektant, Tommy Hilfiger. Wcześniej udało mu się przyłożyć rękę do wizerunku takich gwiazd, jak Snoop Dogg, Bruce Springsteen, Mariah Carey, David Bowie, Leonardo DiCaprio, Quincy Jones. Nawet wspominany wcześniej Michael Jackson nosił sweter Hilfigera w czasie promocji albumu HIStory.


  „Muzyka, w szczególności rock and roll, od zawsze należała do moich namiętności i inspiracji” - mówił projektant. „Utwory grane przez The Rolling Stones wyrażają energię i wolność, które są tożsame z ekscytacją charakterystyczną dla marki Tommy'ego Hilfigera.”. Dodatkowo projektant oferował kopie płyty wszystkim tym klientom, którzy w jego sklepie zostawiali więcej niż 75 dolarów.
źródło: httcuseclothesline.blogspot.com



  Czemu cała trasa jest odbierana jako nieco żenująca? Powód jest prosty - oryginalny styl Micka Jaggera, który z czasem tracił na świeżości, tym razem został w pełni zaprzedany jeansom i koszulkom od Hilfigera. Moim osobistym zdaniem, które podziela również Anthony Kiedis (wokalista Red Hot Chili Peppers) w swojej autobiografii, Stonesi stali się sami w sobie firmą próbującą nieustannie się sprzedać.




Magda Kuberska

Brak komentarzy: