poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Reklamy "wyzwolone"


O tym, że reklama powinna być intrygująca, oryginalna, barwna, a przede wszystkim przyciągająca spojrzenia, wiadomo nie od dziś. Powinna być także zrozumiała i klarowna, tak,  by konsumenci bez problemu potrafili odczytać informacje o danym produkcie. Niestety, często zdarza się, że twórcy spotów bardziej dbają o wrażenia estetyczne widza, pozostawiając nieco na uboczu troskę o właściwe wyeksponowanie tego, co najważniejsze, czyli marki reklamowanego produktu.

W reklamach mydeł, żelów pod prysznic, balsamów do ciała czy szamponów często wykorzystywany jest wizerunek kobiety, ukazywanej jako istota delikatną, wrażliwa i naturalnie piękna. Zwykle padają sugestie, że zastosowany kosmetyk czyni skórę cudownie miękką i gładką, a włosy zyskują niebywałą objętość, sprężystość i blask. Jednak, jak się okazuje, taka dosłowność nie jest konieczna. Doskonałym przykładem są spoty firmy Dove, które w swym przekazie nie muszą odwoływać się do nagości, by być atrakcyjnymi i łatwo zapadającymi w pamięć. 






Niektórzy twórcy spotów mają bardzo bujną wyobraźnię. Znajduje to odzwierciedlenie w reklamach, które na pierwszy rzut oka wywołują dość jednoznaczne skojarzenia, raczej dalekie od prezentowanego produktu. Oglądając pierwszy raz reklamę szamponu DX2 można mieć wątpliwości, czy aby na pewno chodzi o kosmetyk do pielęgnacji włosów…


 
 

Podteksty seksualne są obecne w wielu przekazach.  To co budzi kontrowersje, dobrze się sprzedaje i szybko zapada w pamięć, a przecież o to właśnie chodzi. Taką taktykę stosowano już w latach 70.








Mówi się, że diabeł tkwi w szczegółach i w rzeczywistości tak jest. Zestawiając reklamy wcześniej wspomnianego szamponu oraz wyżej zaprezentowanego Domu Sprzedaży Wysyłkowej możemy stwierdzić, że obie są dość „wyzwolone”. Różnica polega na tym, że pierwsza z nich jest bardziej subtelna, natomiast druga jest bardziej bezpośrednia i pewnie nie zostałaby dziś wyemitowana w telewizji.

Okazuje się, że kosmetyki do pielęgnacji ciała i włosów nie są jedynymi  produktami, których reklamy mogą odwoływać się do skojarzeń lub wprost „ociekają seksem”. Dosłownie i nieco humorystyczne  potraktował tę kwestię autor reklamy Peugeot. Dlaczego?




Myślę, że widok biedronek uprawiających miłość w normalnych warunkach nikogo by nie zadziwił (pewnie nawet nikt nie zwróciłby na nie uwagi). Ot, naturalna sprawa. Zastanawiające jest więc, czemu wybrały one do tego celu akurat samochód i to właśnie ten model? Napis na końcu spotu wydaje się wszystko tłumaczyć. „Peugeot 207. And everything is more intense”. Jak widać, dokładne informacje dotyczące możliwości reklamowanego samochodu, np. spalanie, pojemność bagażnika czy osiągi nie mają kompletnie znaczenia.  Liczy się skuteczność i intensywność. Intensywność przekazu, rzecz jasna. :)


Brak komentarzy: