Z reguły zawsze popłaca się być pierwszemu. Powiedzenie mówi, że kto pierwszy ten lepszy. Ten, kto się ze mną nie zgodzi powie: ostatni będą pierwszymi. W przypadku reklam bycie pierwszym i ostatnim jest jednakowo wartościowe.
Zjawisko „pierwszy-ostatni” docenione zostało głównie w bloku reklam telewizyjnych. Miejsca w każdym bloku najbardziej kosztowne są na jego początku lub końcu.
Dlaczego?
Przyjmijmy, że oglądamy bardzo zajmujący film. W pewnym momencie przerywa nam go blok reklamowy. Widzimy pierwszą reklamę, poczym zmieniamy kanał, lub idziemy zrobić herbatę, zapalić papierosa, idt, itd. Większość z nas ignoruje reklamy przerywające nam transmisję telewizyjne. Tę pierwszą jednak świadomie lub nieświadomie zapamiętamy. Jeśli przekłuje uwagę-obejrzymy do końca, a jeśli przekona, to złapaliśmy się w jej sidła. No dobra, a jak to jest z reklamą na końcu bloku reklamowego?
Otóż badania wykazały, iż czekając na przerwany film, serial, teleturniej bardziej skupiamy się na tym co widzimy na ekranie. Jesteśmy zainteresowani tym, kiedy w końcu ukaże się program, a podświadomość robi swoje i reklamy mimowolnie przyswaja.
Regułę „pierwszy-ostatni” również stosuje się w gazetach, lecz z mniejszym skutkiem. Weźmy sobie powiedzmy ostatni numer National Geographik- tuż za okładką reklama w formacie A4, tak samo jak na ostatniej stronie. Zjawisko to występuje również w wielu dziennikach, tygodnikach, magazynach.
Warto być pierwszą, czy ostatnią reklamą? Warto być i na początku i na końcu. I mieć dużo kasy, aby sobie na to pozwolić :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz