wtorek, 29 marca 2011

Najdroższy konsument to mały konsument

Reklamy towarzyszą nam na co dzień i są wszędzie… w gazetach, w telewizji i w innych przeróżnych miejscach. Wiadomo, że są po to by bić po oczach swoim blaskiem i zachęcać do kupowanie produktów. Dorosłym trudno nie zwrócić na nie uwagi, a gdy już zwróci to trudno później się oprzeć pokusie kupna produktu. Jeszcze gorzej jest z dziećmi na dzieci reklama działa z jeszcze większą siłą rażenia. Dzieci są bardzo podatne na różne przekazy wizualne, tym bardziej na reklamy. Które są coraz bardziej wymyślne, kolorowe, zabawne i niesamowite dla dzieci. By zobaczyć taką reklamę wiele nie potrzeba wystarczy włączyć w sobotni, lub niedzielny poranek telewizor by dziecko oglądnęło sobie bajeczkę. Po niedługim czasie w czasie bajki jest przerwa na reklamę. … I nagle ku oczom dziecka pojawia się nadzwyczajny świat. Jak wypijesz Kubusia będziesz miał wiele siły

i będziesz najlepszy. Zabawki rozmawiają, ruszają się i spece od reklamy już zadają pytanie sugerujące, że dziecko będzie musiało mieć tą zabawkę, stosując chwyt „a jak zrobi to Twoja syrenka” … jak słychać na jednej z reklam.

Maluchom wydaje się, ze koniecznie „muszą” mieć tę konkretną rzecz ponieważ są przekonane, że mają ją już wszystkie inne dzieci. Oglądając reklamę dziecko rozumie taki przekaz dosłownie. Przekonane jest, że gdy dostanie tą zabawkę czeka go bardzo dobra zabawa. Nie zdaje sobie jednak sprawy z tego, że gdy już rodzic wyda pieniążki na daną zabawkę, w domu ona nie będzie się poruszać, ani mówić. Dziecko przeżywa wtedy rozczarowanie, a zabawka ląduje w kącie,
a pieniądze w przysłowiowym błocie.[1] Moim zdaniem reklamy robione w ten sposób i puszczane w czasie bajek są bardzo nie etyczne. Dlaczego?. Ponieważ dziecko postrzega świat reklamy jako świat realny.

Dziecko po obejrzeniu takiej „dziecięcej” reklamy zaczyna mocno napierać na rodziców, aby mu kupiło dany produkt, który widziało w TV. Jeszcze gorzej, gdy je zobaczy w sklepie przechodząc obok półki z danym produktem, wtedy zaczyna się płacz i tupanie nóżkami. Rodzic nie ma wyjścia musi kupić daną rzecz. Dlaczego kupujemy te produkty dzieciom? Psychologowie upatrują, iż rodzic kupując produkt o jaki prosi dziecko zrekompensuje mu brak czasu i szczęście które mógł by mu dać spędzając z nim czas, daje mu zabawkę i dziecko będzie szczęśliwe. Jednak, czy tak jest…?

Podsumowując rodzice wydają ogromne pieniądze na wyżej wymienionych produkty. Według danych zaczerpniętych z Firmy Nielsen, NPD Group, Biblioteki analiz. W 2009 r. na zabawki 948 mln zł. w porównaniu z 2008 r zanotowano wzrost o 9 %[2]

Kolejną grupą produktów najczęściej kupowanych pod wpływem reklamy są słodycze. Teraz w wielu słodyczach, czy słodkich napojach najczęściej stosowany chwyt to, iż coraz więcej z nich posiada atest z Instytutu Matki i Dziecka, lub co do soków slogan, który brzmi iż dziecko powinno przyjmować pięć porcji warzyw i owoców, a co z cukrem zawartym w tym soku? W ramach Partnerstwa dla Zdrowia eksperci Instytutu Matki i Dziecka sformułowali 12 zasad prawidłowego żywienia, będących prostym kompendium wiedzy na temat zdrowego odżywiania. Dwie z nich brzmią: czystą wodą gaś pragnienie, i ruch na co dzień słodycze od święta.[3] Po czym Instytut przyznaje taki certyfikat np. Petitkom Lubisiom . Rodzic widząc taka reklamę bez żadnych oporów ulegnie namowom dziecka i kupi taki produkt, uważając że nie jest zły skoro ma taką opinie.


Reasumując badania pokazały, iż prawie 90 % amerykańskich dzieci w wieku 2 do 5 lat prosi swoich rodziców o zabawki lub produkty żywnościowe, których reklamy zobaczyły ostatnio
w telewizji[4]. Oczywiście każdy chce zarobić i media, które pobierają opłaty za wyemitowanie reklamy i producent danego produktu, ale czy powinno się to robić kosztem dzieciaków?



Brak komentarzy: