Reklama jest po to, by zdobyć klienta, sprzedać więcej produktu i pomóc klientowi dokonać właściwego wyboru. Ale patrząc na dzisiejsze reklamy coraz częściej nasuwa się nowy wniosek: reklamy są po to, aby drażnić, denerwować. Oraz po to, aby mamić i oszukiwać. I to ze skutkiem pozytywnym! Te „drażniące” reklamy zawierają w sobie płytkie pseudo-piosenki, które skutecznie wwiercają się w umysły odbiorców. Od samego rana nucą „piosenkę” z reklamy tabletek przeciwbólowych i idąc do apteki, często kupują te tabletki. Po to by spróbować ich działanie, bo nazwa zapadła im w pamięci, bo reklama ich PRZEKONAŁA.
Wszyscy wiemy, że reklamy potrafią drażnić. Ale aby zobaczyć, że potrafią oszukiwać, trzeba zagłębić się w temat. Podświadomie wiemy, że twarz modelki reklamującej krem na zmarszczki jest przerobiona komputerowo. Świadomie myślimy, że tak jest naprawdę; że całe piękno kryje się w kremie, nie w rękach grafika. I znów idziemy do sklepu i kupujemy cudowny krem. A później przychodzi czas na rozczarowanie.
Dlaczego przychodzi rozczarowanie?
Zadaniem reklamy jest pokazanie produktu z jak najlepszej strony. Bo przecież produkt nie może być pokazany w złym świetle. Często ta chęć pokazania samych plusów idzie w stronę przesady i widzimy nienaturalnie chude nosy bądź piankę, po której użyciu mamy tyle włosów, jak po przeszczepie. Przez niektórych jest to odbierane jako kłamstwo i w efekcie reklama zostaje zakazana.
Wirtualny kosmetyk
lula.pl |
Brytyjski urząd ds. standardów w reklamie zakazał reklamy podkładu z Julia Roberts. Dlaczego? Na zdjęciach użyto innego znanego kosmetyku – Photoshopa. W efekcie reklama jest kłamstwem, bo twarz aktorki na zdjęciu jest bardzo nienaturalna. Nie to jednak jest największym problemem. Widok nieskazitelnej cery i kształtu twarzy daje złudne wrażenie, że ideał istnieje i jest na wyciągnięcie ręki. Skoro jednak kosmetyk nie pomoże, to pomoże chirurg. Plastyczny. I tak oto poprzez emitowanie „idealnych” reklam kolejki do plastyków są większe. Ale nie tylko.
Pogoń za ideałem
Wiedza, że ideał istnieje, wpędza nas w coraz większe kompleksy. Bo talia jest o 2 cm za duża, biust nie tak pełny jakby się chciało, a nos nie pasujący do całej reszty. Kompleksy rodzą frustrację a stamtąd już niedaleka droga do chirurga bądź psychologa. Zapominamy, że te piękne modelki i aktorki w rzeczywistości są takimi samymi kobietami, a za ich („naturalnym”) pięknem stoi sztab specjalistów od makijażu – tego autentycznego i tego komputerowego.
A w Polsce?
polska.newsweek.pl |
Wróćmy na nasze podwórko. Wiceszefowa SLD, Katarzyna Piekarska, złoży do Rady Reklamy wniosek o zakazanie reklam pewnej znanej firmy kosmetycznej. Powód jest ten sam co w Wielkiej Brytanii – za dużo w nich komputerowej ingerencji, przez co rodzą one kompleksy i frustracje. Kodeks etyki reklamy zakazuje reklam, które "wprowadzają w błąd odbiorców, w szczególności w odniesieniu do istotnych cech, w tym właściwości, przydatności". A wiceszefowa SLD uważa, że żadna kobieta, nawet najbardziej zadbana, nie wygląda tak, jak ukazuje to reklama – więc kłamie.
I co dalej?
Wydaje się, że zakazywanie reklam jest słuszne. Graficy tak ingerują w wygląd modelek, że te zaczynają nie przypominać siebie. A nie tyczy się to tylko branży kosmetycznej – coraz więcej reklam zawiera w sobie tak dużą ingerencję grafików, że balansują na krawędzi prawdy i kłamstwa. A technika postępuje, nie cofa się. Będą nowe reklamy; nowe, cudowne kosmetyki, wspaniałe środki czyszcząco - piorące i nowe techniki retuszu. Zakazanie „poprawionej” reklamy jest może środkiem zapobiegawczym przed frustracjami, ale może lepiej uodpornić odbiorców na zbyt dużą magię reklamy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz