poniedziałek, 19 marca 2012

,,Po jednego Camela mógłbym iść nawet parę kilometrów”

- O niebywałym sukcesie papierosów Camel, w którym zasadniczą rolę odegrał wielbłąd o imieniu ,,Ol’ Joe”

Aby dokładnie poznać tą historię musimy cofnąć się 99 lat wstecz, czyli do roku 1913. W tym czasie gusta Amerykanów nieco się zmieniają. Odchodzą od żucia tabaki i coraz częściej sięgają po papierosy. Warto dodać, że wszystkie marki w tym czasie miały zasięg lokalny. Producent tytoniu do fajek ,,Prince Albert”, R.J. Reynolds postanawia to zmienić. Współpracując z N.W. Ayer & Son, w 1913r. wprowadza na rynek w Stanach Zjednoczonych pierwszą markę papierosów dostępną w całym kraju. Mieszanka tytoniu tureckiego z amerykańskim zyskuje wielkie uznanie i staje się bardzo popularna. W zwyczaju było nadawanie tytoniowi do żucia, nazw zwierząt np. Humming Bird, Red Rabbit, Duck Leg, Old Rat. Reynolds skorzystał z tego pomysłu i zastrzegł dla swojego nowego produktu nazwę Camel. Proste, łatwe do zapamiętania, a dodatkowo kojarzące się z egzotyką, na którą powszechnie panowała moda. Pozostała jeszcze kwestia ilustracji na opakowaniu. Cóż innego mogło by się na nim znaleźć jak nie wielbłąd. Wielbłąd i to nie byle jaki! Patrząc na paczkę Cameli musicie wiedzieć, że patrzycie na Ol’ Joe. Inspiracją do ilustracji na opakowaniu, był dromader z cyrku Barnum & Bailey. Tak się akurat złożyło, że ów cyrk występował w mieście.

O wprowadzeniu na rynek nowych papierosów było bardzo głośno. ,,Wielbłądy!”, ,,Wielbłądy nadchodzą!”, ,,Jutro w mieście będzie więcej Wielbłądów niż w Azji i Afryce razem wziętych!”, ,,Papierosy Wielbłąd już są!”. Takie ogłoszenia pojawiały się w gazetach. Dodatkowo producent podkreśla, że jest to tytoń z górnej półki, nie może sobie zatem pozwolić na dodawanie prezentów do paczek, gdyż rozrzutność w tym wypadku nie jest wskazana. Te oryginalne pomysły spowodowały wielki sukces. Papierosy w ciągu pięciu lat stały się dominującą marką w Stanach Zjednoczonych, a ich udział na rynku oszacowano na 40%.

Wzbogacana o innowacyjne pomysły kampania nadal twa. W 1921r. agencja opracowała serię plakatów, na której przedstawione są różne postaci. Od rolnika, przez urzędnika, aż po biznesmana. Starają się zapewnić klienta, że ,,nie ma nic lepszego niż Camele. Każdy z nich skierowany jest do innej klasy społecznej. To dobry zabieg marketingowy, ponieważ obywatel w zależności od statusu może utożsamić się z odpowiednim ,,bohaterem” plakatu. Celem było pokazanie, że te papierosy są dla każdego.I udało się. Wszystkie plakaty zostały zaakceptowane. Jeden w sposób szczególny urzekł konsumentów. Przedstawiał mężczyznę w sile wieku, pewnego siebie, pochodzącego z klasy średniej, który z uśmiechem na twarzy stwierdza: ,,Po jednego Camela mógłbym iść nawet parę kilometrów”.

Oczywiście Reynolds nie ogranicza się tylko do rynku amerykańskiego. Te słowa zostały przełożone na kilka języków m.in. chiński, norweski, hiszpański. Osiągając przez to już nie tylko zasięg ogólnokrajowy lecz międzynarodowy. Hasło staje się znakiem rozpoznawczym marki do 1929r. Później powraca jeszcze w latach 40. Na początku kampania kierowana była tylko do mężczyzn ponieważ niedopuszczalne było w społeczeństwie, by kobieta paliła. Dopiero po jakimś czasie do reklam nieśmiało wprowadzane są kobiety. W 1928r. plakaty pokazują eleganckie scenki. Mężczyzna otoczony kobietami, które nadal nie palą. Przełom następuje w 1930r. Ukazanie kobiety częstującej mężczyznę papierosami. Ona sama pokazana jest jako palaczka. W związku z czym zmianie ulega również slogan: ,,Jedna dziewczyna czy jeden kilometr- na jedno wychodzi” (But a ,,Miss” is as Good as a Mile). W baseballu jest powiedzenie: spudłować-miss-o centymetr czy o kilometr, na jedno wychodzi”; miss- panna, dziewczyna.

Obecnie marka Camel należy do koncernu Japan International Tobacco . W Polsce w latach 90. została wycofana. Powróciła jednak na rynek i jest sprzedawana w czterech wersjach.



Brak komentarzy: