Reklama
otacza nas z każdej strony. Wystarczy włączyć telewizor, uruchomić przeglądarkę
internetową, otworzyć gazetę czy nawet wyjść na spacer. Jest coraz głośniejsza,
coraz bardziej kolorowa i krzykliwa, coraz bardziej nachalna. Te wszystkie
cechy mają sprawić jedno – aby zapadła nam w pamięć.
Dość
często można usłyszeć: „a na mnie reklamy nie działają”. Każdemu człowiekowi
wydaje się, że ma nad sobą zupełną kontrolę. Przyjmuje do siebie to, co jest mu
potrzebne, a czego nie chce – odrzuca. Problem leży w tym, iż nie zawsze jest
to świadoma decyzja. Wśród nawału reklam przestaliśmy je właściwie dostrzegać.
Wyłączając przypadki takich, które z jakiegoś powodu wyjątkowo wbiją się w
pamięć, na większość człowiek nie zwraca już uwagi. Czy jednak uwaga naprawdę
jest konieczna, aby reklamę zapamiętać? Badacze mówią o tym, że uwagą płacimy
reklamodawcom, ale czy tylko i wyłącznie? Nasz mózg działa czasem bez udziału
świadomości. Jako przykład można przytoczyć… sny. A konkretnie rzecz biorąc –
postacie w nich występujące. Czasem w marzeniach sennych pojawiają się osoby
znajome, ale bywa, że są to zupełnie przypadkowe jednostki, których „nigdy
wcześniej nie widzieliśmy”. Otóż widzieliśmy. Mózg zapamiętuje twarze ludzi,
których mijamy na ulicy, nie zwracając na nich uwagi, a potem owe twarze
wykorzystuje w snach. Nie ma szans wykreować zupełnie nowej postaci z niczego.
A przecież zazwyczaj nie przyglądamy się wszystkim osobom wokół z zamiarem
zapamiętania ich!
Do „podświadomego” wbicia się w
pamięć nie potrzeba nawet reklamy podprogowej. Informacja, którą otrzymaliśmy zaledwie
zerkając na reklamę, zostaje zakodowana gdzieś w głębi umysłu i we właściwym
momencie wykorzystana. Zupełnie przypadkiem poszukując nowego odtwarzacza mp3
przypominamy sobie o tym nowym marki X, który niedawno reklamowali, więc może
warto sprawdzić?, a przy wyborze proszku do prania… I tak dalej.
Innym ciekawym zjawiskiem, na
które warto zwrócić (o ironio) uwagę, są reklamy irytujące. Zdecydowana większa
część twórców usiłuje skupić się na tym, aby u odbiorcy wywołać przyjemne
skojarzenia – papier miękki w dotyku jak aksamit, domowy obiad niczym u mamy,
lekki i puszysty krem. Nie wszystkie reklamy jednak są odbierane pozytywnie – i
nic dziwnego. Trudno określić, czy denerwujące aspekty promowania pewnych
produktów były zabiegiem celowym, czy po prostu „wyszły w praniu”, ale jedno im
trzeba oddać – działają. Ponieważ się o nich mówi. Wyśmiewa się dorosłego
mężczyznę, który niemożność załatwienia potrzeb intymnych określa słowami „psi
psi”, z nutką obrzydzenia wspomina obejrzaną w trakcie obiadu reklamę produktu
leczącego bakteryjne i grzybicze zakażenia pochwy, utyskuje się na młodą
piosenkarkę śpiewającą o włączaniu niskich cen. Wydźwięk komentarzy
zdecydowanie pejoratywny, ale czy to ważne? Ważne, że reklama wywołała – nawet negatywne
– emocje i zapadła w pamięć.
źródło: Kwejk.pl
Reklamy są podstępne. Nie dość,
że krzyczą na nas z każdej strony, w którą się obrócimy, to w dodatku usiłują
wkraść się do naszych głów ukradkiem. Wątpliwym jest, czy istnieje jakikolwiek
sposób obrony przed nimi. Istotne jednak, aby nie dać im się pochłonąć, aby
przy wyborze produktu sprawdzać więcej opcji i przede wszystkim – nie tracić
głowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz