Kiedy dowiaduję się w mediach o
kolejnej super, hiper, extra promocji w Lidlu, to zastanawiam się czy znowu
będzie walka w sklepie o to wspaniałe „coś”. Aż chciałoby się pójść z kamerą i
nagrać tych wszystkich ludzi, którzy walczą, nie bójmy się użyć tego słowa, o
promocje. Na szczęście, ktoś już mnie ubiegł i pokazał jak zachowują się Polacy
w Lidlu, kiedy jest promocja.
Postanowiłem przeanalizować, co
jest takiego wspaniałego w tych promocjach? Jak sięgam pamięcią w bardzo dobrej
cenie były klapki firmy Crocs. Cena detaliczna w zwykłym sklepie sportowym 150
złotych, na „Allegro” nawet za 110 złotych. Promocja w Lidlu 75 złotych.
Wybornie, patrząc logicznie - buty za poł ceny. Wszystko byłoby idealnie, gdyby
nie to, że jeden człowiek brał po trzy lub cztery pary. Ludzie! Gdzie tu
logika?! Skoro myślisz, że jak kupisz cztery pary Crocsów za 75 złotych każda,
to zrobisz interes życia? Jesteś w błędzie biedaku podatny na system… Pamiętaj,
że za te cztery pary zapłacisz 300. I co z nimi zrobisz? Sprzedaż je? Nie
rozmieszaj mnie. Dasz babci czy dziadkowi, bo nie będziesz miał co z nimi
zrobić. „No ale przecież była promocja”. Jaka promocja?! Wydałeś trzy stówy i
uważasz się za krezusa? J
Gratuluję Ci Twojego myślenia i tego, że wsparłeś sklep o kolejne trzysta
złotychJ
Promocja torebek i portfeli marki
Wittchen. Za tę akcję Lidl wzbudził we mnie dożywotni szacunek. Jak to się
stało, że ludzie o mało się nie pozabijali o torebki i portfele, które były w regularnych
cenach? Przecież te torebki i portfele tyle samo kosztują w sklepie
stacjonarnym Wittchen, co w Lidlu. To dlaczego ludzie tak pobiegli i płacili
ogromne pieniądze za rzeczy, które moim zdaniem były inaczej przygotowywane na
tę akcje, niż zazwyczaj są? Bo wystarczyło słowo „PROMOCJA”. Myślenie dużej
ilości naszego społeczeństwa: „Skoro to jest promocja w Lidlu, to na pewno musi
się opłacać”. Nic bardziej mylnego. Sam byłem świadkiem tego, jak znajoma
kupiła portfel z tej oto promocji, a w sklepie internetowym producenta był o 20
złotych tańszy.
Tekst
faceta: „Nie dziwcie się, macie przecież taką promocję.” Stawiam pół swojej
pensji, że gdyby ta sama rzecz, w tej samej cenie, o tym samym kolorze i
zapachu, a byłaby w innym sklepie, ten pan by jej nie kupił. I to jest moim
zdaniem idealny przykład tego jak dobrze prosperuje reklama i marketing w tej
sieciówce. A to przecież tylko sklep spożywczy…
Ostatni mój przykład to wisienka
na torcie. MAGICZNY KARP! Pozwolę sobie najpierw pokazać filmik, a potem go
skomentować:
Cały czas zastanawiam się, co
było w tym karpiu tak wspaniałego, że wzbudził takie poruszenie społeczeństwa? Z
tego co pamiętam kosztował 1 złotych za sztukę. I znowu wszystko powtarza się
jak mantra. Po co wziąć jedna sztukę skoro mogę wziąć dziesięć. Najwyżej się
wyrzuci. Przecież Pani w tym filmie prawie oddała życie, żeby dostać
zafoliowanego karpia za złotówkę. Ja rozumiem, że nikt z nas nie ucieknie przed
reklamą, lecz każdy inaczej na nią reaguje. Widocznie specjaliści od marketingu
firmy Lidl są świetnie wyszkoleni w kwestii manipulowania ludźmi. Widać jak
bardzo każda promocja w tym sklepie jest przemyślana. Nie jest to wymysł
szefostwa, lecz dobrze przeanalizowana strategia. Markowy produkt, dobry jakościowo,
po względnie dobrej cenie. W innych dyskontach nie znajdziemy markowych rzeczy
w tak niskich cenach. Jak można się nie zorientować, że te promocje zazwyczaj
są wypuszczane w okresie nadmiernego zainteresowania danym produktem? Crocsy
były latem, karp na święta, torebki, rękawiczki, portfele skórzane wczesną
jesienią. Jak mawia klasyk: Przypadek? Nie sądzę. Nie ma co się oszukiwać, tak
już będzie cały czas. Lidl odkrył idealny system wyciągania od ludzi niebotycznych
pieniędzy, tanim kosztem. Teraz trzeba czekać, aż Lidl wypali z kolejną mega
promocja. Proponuje ustawić się razem z tymi ludźmi w kolejce i zobaczyć jakimi
uczuciami się kierują. Pamiętajcie tylko o tym, żeby samemu nie wpaść w ten wir
promocji..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz