poniedziałek, 16 marca 2015

„Lidl” – promocje są lepsze od innych.


Kiedy dowiaduję się w mediach o kolejnej super, hiper, extra promocji w Lidlu, to zastanawiam się czy znowu będzie walka w sklepie o to wspaniałe „coś”. Aż chciałoby się pójść z kamerą i nagrać tych wszystkich ludzi, którzy walczą, nie bójmy się użyć tego słowa, o promocje. Na szczęście, ktoś już mnie ubiegł i pokazał jak zachowują się Polacy w Lidlu, kiedy jest promocja.
Postanowiłem przeanalizować, co jest takiego wspaniałego w tych promocjach? Jak sięgam pamięcią w bardzo dobrej cenie były klapki firmy Crocs. Cena detaliczna w zwykłym sklepie sportowym 150 złotych, na „Allegro” nawet za 110 złotych. Promocja w Lidlu 75 złotych. Wybornie, patrząc logicznie - buty za poł ceny. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie to, że jeden człowiek brał po trzy lub cztery pary. Ludzie! Gdzie tu logika?! Skoro myślisz, że jak kupisz cztery pary Crocsów za 75 złotych każda, to zrobisz interes życia? Jesteś w błędzie biedaku podatny na system… Pamiętaj, że za te cztery pary zapłacisz 300. I co z nimi zrobisz? Sprzedaż je? Nie rozmieszaj mnie. Dasz babci czy dziadkowi, bo nie będziesz miał co z nimi zrobić. „No ale przecież była promocja”. Jaka promocja?! Wydałeś trzy stówy i uważasz się za krezusa? J Gratuluję Ci Twojego myślenia i tego, że wsparłeś sklep o kolejne trzysta złotychJ




Promocja torebek i portfeli marki Wittchen. Za tę akcję Lidl wzbudził we mnie dożywotni szacunek. Jak to się stało, że ludzie o mało się nie pozabijali o torebki i portfele, które były w regularnych cenach? Przecież te torebki i portfele tyle samo kosztują w sklepie stacjonarnym Wittchen, co w Lidlu. To dlaczego ludzie tak pobiegli i płacili ogromne pieniądze za rzeczy, które moim zdaniem były inaczej przygotowywane na tę akcje, niż zazwyczaj są? Bo wystarczyło słowo „PROMOCJA”. Myślenie dużej ilości naszego społeczeństwa: „Skoro to jest promocja w Lidlu, to na pewno musi się opłacać”. Nic bardziej mylnego. Sam byłem świadkiem tego, jak znajoma kupiła portfel z tej oto promocji, a w sklepie internetowym producenta był o 20 złotych tańszy.






Tekst faceta: „Nie dziwcie się, macie przecież taką promocję.” Stawiam pół swojej pensji, że gdyby ta sama rzecz, w tej samej cenie, o tym samym kolorze i zapachu, a byłaby w innym sklepie, ten pan by jej nie kupił. I to jest moim zdaniem idealny przykład tego jak dobrze prosperuje reklama i marketing w tej sieciówce. A to przecież tylko sklep spożywczy…

Ostatni mój przykład to wisienka na torcie. MAGICZNY KARP! Pozwolę sobie najpierw pokazać filmik, a potem go skomentować:




Cały czas zastanawiam się, co było w tym karpiu tak wspaniałego, że wzbudził takie poruszenie społeczeństwa? Z tego co pamiętam kosztował 1 złotych za sztukę. I znowu wszystko powtarza się jak mantra. Po co wziąć jedna sztukę skoro mogę wziąć dziesięć. Najwyżej się wyrzuci. Przecież Pani w tym filmie prawie oddała życie, żeby dostać zafoliowanego karpia za złotówkę. Ja rozumiem, że nikt z nas nie ucieknie przed reklamą, lecz każdy inaczej na nią reaguje. Widocznie specjaliści od marketingu firmy Lidl są świetnie wyszkoleni w kwestii manipulowania ludźmi. Widać jak bardzo każda promocja w tym sklepie jest przemyślana. Nie jest to wymysł szefostwa, lecz dobrze przeanalizowana strategia. Markowy produkt, dobry jakościowo, po względnie dobrej cenie. W innych dyskontach nie znajdziemy markowych rzeczy w tak niskich cenach. Jak można się nie zorientować, że te promocje zazwyczaj są wypuszczane w okresie nadmiernego zainteresowania danym produktem? Crocsy były latem, karp na święta, torebki, rękawiczki, portfele skórzane wczesną jesienią. Jak mawia klasyk: Przypadek? Nie sądzę. Nie ma co się oszukiwać, tak już będzie cały czas. Lidl odkrył idealny system wyciągania od ludzi niebotycznych pieniędzy, tanim kosztem. Teraz trzeba czekać, aż Lidl wypali z kolejną mega promocja. Proponuje ustawić się razem z tymi ludźmi w kolejce i zobaczyć jakimi uczuciami się kierują. Pamiętajcie tylko o tym, żeby samemu nie wpaść w ten wir promocji..





Brak komentarzy: