niedziela, 8 marca 2015

"Mamo, kupisz mi to?"

(Fot. Getty Images/FPM Getty Images), źródło: www.edziecko.pl

Nie od dziś wiadomo, że reklama cechuje się nie tylko przekazywaniem informacji na temat konkretnych produktów, ale i ma charakter perswazyjny. Może oddziaływać w mniejszym lub większym stopniu na odbiorcę - potencjalnego klienta - oraz skłaniać go do zakupu produktów, które w rzeczywistości bardzo często okazują się mu zupełnie nieprzydatne. Jednak wśród nas istnieje grupa konsumentów, która nie jest świadoma tego, czym jest reklama, a już z pewnością nie ma pojęcia, jak ogromna siła manipulacji drzemie w kolorowych i dźwięcznych przekazach reklamowych – dzieci.

Z pewnością niejeden rodzic usłyszał w swoim życiu dobiegające z drugiego końca pomieszczenia „Mamo, kupisz mi to?”, a obracając głowę dostrzegł duże, „świecące” oczy wpatrujące się w ekran telewizora. Nie ma wątpliwości, iż przekaz reklamowy, który w ocenie pociech jest jedynie barwnym filmikiem, nie mającym nic wspólnego z potrzebą, a raczej pragnieniem zakupu danego robota czy lalki, otrzymuje tak dużo uwagi ze strony najmłodszych. I tak naprawdę nie można ich za to winić… Dzieci z reguły nie rozumieją, w jaki sposób działa cały ten proces, a pierwsze świadome obserwacje pojawiają się dopiero w wieku szkolnym. Warto wspomnieć także o dziecięcej naiwności i wierze w omawiane przez reklamy produkty. Nie mając świadomości manipulacji ze strony reklamodawców, często „dają się nabrać” na wszelkiego rodzaju metody i „chwyty” używane podczas reklam, którymi, swoją drogą, jesteśmy bombardowani z każdej strony. Mimo iż jest to materiał na temat dzieci, muszę wspomnieć, że nawet my – dorośli – ulegamy reklamom i często decydujemy się na zakup pod wpływem ich treści, jednak w odróżnieniu do dzieci mamy świadomość, iż wychwalane towary mogą odbiegać od prezentowanego w przekazie wizerunku. I tutaj może pojawić się duże rozczarowanie. U dzieci, oczywiście. Uważam, że reklamy oprócz wpływu na to, co kupujemy, mają także duży wpływ na zachowania, nie tylko u dzieci, ale nie da się ukryć, że jednak to właśnie najmłodsi są grupą najbardziej narażoną na tego typu działania. Reklamy mają bowiem wpływ na czerpanie przez nie wzorców postępowań oraz kreowanie postrzegania świata i to już od najmłodszych lat. Nie ulega wątpliwościom, iż istnieją pewne zasady ograniczające reklamodawców. Te przekazy, które mogą być kierowane do dzieci, powinny przede wszystkim stronić od agresji i przemocy, przekazywać pozytywne wartości oraz unikać ingerencji w relacjach pomiędzy dzieckiem a rodzicem. 

Reklama może mieć szkodliwy wpływ na dzieci, jednak nie uważam tego za konieczny warunek. Jeżeli rodzice są w stanie kontrolować czas, jaki ich dziecko spędza przed ekranem telewizora, a sami potrafią przekazać mu wartości, którymi powinno się kierować w dalszym życiu, nie widzę szczególnego zagrożenia. Natomiast uważam, że wczesne wyjaśnianie dziecku, jakie są funkcje reklamy i w jaki sposób ona działa, może pomóc w uniknięciu wielu kłótni między pociechą, która pośrodku ogromnego supermarketu prosi o zakup słodyczy – reklamowanej przez radosnego misia - a odmawiającym jej rodzicem. Jednak, jak pokazuje praktyka, nie zawsze da się tego uniknąć, a już na pewno nie zawsze da się odmówić. Zwłaszcza, gdy reklamowany produkt chętnie podjadają nie tylko dzieci, ale i rodzice, jak zostało to przedstawione w reklamie żelków „Haribo”. 

Brak komentarzy: