niedziela, 16 marca 2014

„Dzisiaj ludzie otoczeni są gównem wizualnym i szajsem słownym, tym nasiąkają…”, czyli z plakatowego papieru na toaletowy.


Mocne słowa już na sam początek, choć inaczej chyba być nie mogło, gdy mowa o człowieku artyście. Grafiku, któremu kontrowersja nie jest obca, oraz autorze imponujących liczb dzieł skierowanych do społeczeństwa.
„Minęło 25 lat pracy w reklamie, 35- od premiery pierwszego plakatu, mnie stuknęła sześćdziesiątka…”- takich podsumowań o samym sobie, Andrzej Pągowski dokonał w zeszłym roku. O ile znajomość wśród tłumów samej sylwetki przywołanej postaci może być zastanawiająca, o tyle kojarzenie jego dzieł przez masy, już takich wątpliwości nie pozostawia. W swoim dorobku Pągowski ma ponad 1200 plakatów filmowych, teatralnych i festiwalowych. Oprócz tego, jest autorem wielu rysunków satyrycznych, okładek płyt, ilustracji, scenariuszy filmowych, czy teledysków. Tworzył też graficzne oblicza magazynów „Moda” i „Playboy”.


Co równie ważne, od 1989 roku pracuje w reklamie i po dziś dzień jest dyrektorem kreatywnym i właścicielem firmy KreacjaPro (w firmie powstają m.in. : pomysły reklamowe, projekty graficzne, reklamy prasowe i internetowe). Na dodatek posiada ten przywilej, że robi, co kocha: „Praca w reklamie zmusza, by walczyć. To mnie kręci, tu jest adrenalina.” Być może właśnie dlatego po kilkudziesięciu latach twórczych działań wciąż ma pomysły na nowe?
Zdaje się, że motywacji dodaje mu także szereg nagród polskich i zagranicznych, w tym zdobyte również w ostatnich latach trofea za osiągnięcia reklamowe.
Odwagi w realizacji swoich wizji, Pągowskiemu nie brakowało nigdy. „Wciąż pamiętam swój pierwszy plakat do spektaklu „Mąż i żona”. Widniał na nim melonik z pupą. Hanuszkiewicz usłyszał od Holoubka: „Dupa w teatrze, tak nie wypada.” Hanuszkiewicz poprosił mnie, żebym usunął z projektu nazwę teatru i plakat zaistniał na ulicach. Tyle, że wtedy ludzie wiedzieli, kto to jest Hanuszkiewicz, i bez problemu łączyli jego nazwisko z Teatrem Narodowym.” Jak widać, prawdziwy talent obronił się sam, i od tego momentu, szczęśliwie, do dziś można cieszyć oko nowatorskimi projektami Pągowskiego.


Tych jednak wydaje się być stanowczo za mało, by pokryć większość smutnych i szarych miast Polski. Artysta, pomimo usilnych starań w postaci billbordów i plakatów, niepocieszony stwierdza: „Jaką odbieramy dziś edukację, chodząc po mieście? Można jedynie puścić pawia i uciekać.” Po czym dodaje: „Nie wygram plakatem w formacie B1 z banerem na cały budynek.” A te ostatnie zdają się nas przytłaczać, aż za bardzo. Zawsze żałuję, gdy widzę na mieście te ogromne przestrzenie reklamowe poświęcone na mało twórcze i ambitne (żeby nie powiedzieć wcale) banery, które nic wartościowego nie wnoszą, niczym nie zaskakują, ponieważ najczęściej są po prostu powieleniem tego, co można dostrzec w telewizorze. Pągowski mówi: „Dlaczego piękną fasadę budynku mają zasłaniać jurorzy telewizyjnego turnieju? Na plakacie wielkości Pałacu Kultury wszystkich wystylizowano w Photoshopie i straszą wybielonymi uśmiechami.”


A przecież tak miło, gdy czasem w miejskim otoczeniu, jakiś obrazek, tak niespodziewanie dokopie się do naszej przywalonej gruzem wszelkiej tandety wrażliwości.

Myśląc o reklamie we współczesnym społeczeństwie informacyjnym, przy okazji omawiania dorobku Andrzeja Pągowskiego, nie sposób nie wspomnieć o wzbudzającym skrajne uczucia projekcie, tegoż artysty. „Ludzie pytają mnie, jak mogłem dać swoją pracę na papier toaletowy. Ja myślę inaczej- podcierajcie się moją grafiką, z której płynie jasny przekaz: papierosy są do dupy.” Mowa oczywiście o reprodukcji słynnego plakatu, przeniesionej w nietypowy sposób na przedmiot codziennego użytku. Towar dostępny jest w salonach Empik, a sam zainteresowany twierdzi, że kiedy tylko marka zwróciła się do niego z propozycją współpracy, zgodził się od razu. „Nie czuję wstydu z tego powodu, nie mam kompleksów, że Pągowski jest na torbie płóciennej albo na znaczku. Zrozumiałem, że w ten sposób powinienem i mogę komunikować się ze współczesnym odbiorcą- kiedyś to był plakat, afisz, płot, dziś nadruk na koszulce, kubek na kawę i magnes na lodówkę.”
Tyle dobrze, że są ludzie, którzy rzeczywiście mają to na uwadze… Patrząc na dzisiejszych konsumentów zasypanych wszelkiego rodzaju gadżetami, zdaje się, że takie z dodatkowym, mądrym przesłaniem ciekawie wzbogacą ich kolekcje. Szczególnie, że jak podsumowuje Pągowski: „Dzisiaj ludzie otoczeni są gównem wizualnym i szajsem słownym, tym nasiąkają…”

Artysta grafik przyznaje, że walczy o to, by mieć nieustanny kontakt ze społeczeństwem, bo jak twierdzi- tworzenie bez publiczności jest umieraniem. A pożyć chyba jeszcze trochę warto, szczególnie, że Pągowski zapowiada pełną gotowość na nowe wyzwania. Jest w natarciu i tylko czekać, aż znowu nas czymś wyjątkowym zaskoczy.

Zdjęcia:  http://wiadomosci.wp.pl/gid,16146631,gpage,2,img,16146957,kat,1342,title,Najlepsze-plakaty-Andrzeja-Pagowskiego,galeria.html

Fragmenty tekstu: Wywiad z A. Pągowskim "Ucieczka z rezerwatu", Zwierciadło 2(2008) luty 2014, str. 66-71.

Brak komentarzy: