Pokazywanie postów oznaczonych etykietą auropromocja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą auropromocja. Pokaż wszystkie posty

środa, 20 maja 2015

Dziennikarz vs. PRowiec - brakuje chemii?




Relacja dziennikarza i PR-owca powinna działać na zasadzie symbiozy. Coraz częściej jednak ci drudzy chcą przejąć rolę mediów – czytamy w adweek.com. Jasmine Bina z JB Communications w rozmowie z portalem przyznaje, że proponowanie dziennikarzom tematów nie jest łatwym zadaniem. „To coś nienaturalnego. Kontaktujesz się z kimś po to, by zrobił coś, czego i tak wiesz, że nie ma zamiaru”. Współpracy nie ułatwia także nastawienie przedstawicieli mediów. Autor artykułu przytacza także wypowiedź jednego z dziennikarzy. Ten przyznaje, że jego skrzynka odbiorcza „codziennie jest zalewa bardzo dużą liczbą informacji prasowych, które i tak nie są przydatne”. PR-owcy widzą to nastawienie i zamiast współpracować, często próbują przejąć rolę mediów. Sami przygotowują raporty – czym podkreślają, że stawiają na obiektywne informacje. Ich biura prasowe zaczynają także pełnić funkcję małych redakcji. Jednak te działania mają mało wspólnego z publicystyką – zaznacza autor.



Agresja bierze się z niezrozumienia ról lub braku umiejętności zawodowych. Dobry dziennikarz wie, że jego zadaniem jest zapoznanie się z różnymi informacjami, które mogą być interesujące dla odbiorców. Profesjonalny PR-owiec rozumie, że jego zadanie to dostarczanie informacji, a nie zasypywanie dziennikarskich skrzynek spamem reklamowym.


Branża PR przyciąga również coraz więcej dziennikarzy, na co wpływ mają przede wszystkim zarobki. W ostatniej dekadzie różnica w wynagrodzeniach specjalistów PR i dziennikarzy w USA zwiększyła się do blisko 20 tys. dolarów rocznie na korzyść tych pierwszych. Ich płace wzrosły w latach 2004-2013 z 43.380 dolarów do 54.940 dolarów rocznie, podczas gdy dziennikarzy - z 31.320 dolarów do 35.600 dolarów.

Dziennikarze lifestyle’owi w co piątym materiale umieszczają informacje zdobyte od PR-owców – wynika z badania agencji Edelman Polska. Są niechętni wobec rozmów telefonicznych, preferując inne formy kontaktu z przedstawicielami branży PR.
 


Wśród grzechów przedstawicieli branży public relations wymieniane są: natarczywość, nieznajomość osób, z którymi się kontaktują, ale także wysyłanie wiadomości z widoczną listą e-mailingową.


Niektórzy PRowcy poświęcają tak wiele czasu na nawiązanie kontaktu z mediami, że brak im czasu na podtrzymanie tego kontaktu. Część specjalistów ds. reklamy z dużym wyprzedzeniem planuje pisanie notatek, organizację imprez promocyjnych czy redakcję zakładowych gazetek.  Wypełniają swoje terminarze niemal do pełna i gdy zadzwoni do nich jakiś dziennikarz z pilną potrzebą spotkania, umawiają się najwcześniej na następny tydzień. Tylko że dla dziennikarza jest to już zwykle po deadlinie.

Dziennikarze tacą często cierpliwość. PR-owców dzielą na dwie grupy: kompetentni ludzie, którzy oferują ciekawe materiały i nie zabierają niepotrzebnie czasu oraz druga grupa, która nie ma pojęcia o mediach i zarzuca dziennikarskie skrzynki e-mailowe bezsensownymi materiałami.

Niektórzy PR-owcy sądzą, że dziennikarz połknie haczyk, kiedy przedstawią mu temat w sposób sensacyjny. To główna wada tej branży. Sprzedają temat już opisany przez konkurencję.

Jednak specjaliści PR wcale nie mają o dziennikarzach lepszego zdania. I choć nie zaprzeczają, że wysyłanie materiałów przez agencje do niewłaściwego adresata świadczy o ignorancji nadawcy przypominają, że grzeszą nią także dziennikarze. Niewielu z nich przygotowuje się do tematu, czytając artykuły o danej firmie, śledząc informacje o rynku. Efektem jest marnowanie czasu rozmówcy i zadawanie oczywistych pytań, na które odpowiedzi są powszechnie znane.
Co jest więc niezbędne, aby współpraca obu stron lepiej się układała? Profesjonalizm, ale i zwykła grzeczność oraz świadomość, że muszą ze sobą współpracować. Dobra współpraca z dziennikarzem pozwala agencji dotrzeć do odbiorców we właściwy sposób. Coraz szybszy przepływ informacji w mediach zmusza dziennikarzy do korzystania z wiedzy i kontaktów PR-owców.





środa, 14 marca 2012

Reklama i autopromocja

Piątek, wybija godzina 20:00. Stacje komercyjne prześcigają się – która zaoferuje widzowi lepszy film na ten wieczór. Siadam wygodnie w fotelu. Zaczyna się. Mijają minuty, pierwsza, druga, piąta i bach reklama.
20:20 ONA wciąż trwa. I tak za każdym razem. Denerwujemy się, nie zdając sobie sprawy z tego jakimi prawami rządzi się reklama.

Ale może na początek parę słów o samej reklamie.
Według Ustawy o Radiofonii i Telewizji reklama to przekaz niepochodzący od nadawcy, zmierzający do promocji, sprzedaży, (…) nadawany za opłatą.
A czym jest ona dla widza? Zaczyna się w momencie przerwania filmu/ serialu, a kończy się kiedy znów może je oglądać. Tak więc odbiorca całe 15-20 minut przerwy uznaje za reklamę. A jak jest naprawdę?
Istnieje coś takiego, jak autopromocja. A co to jest? Jest to przekaz, który pochodzi od nadawcy, czyli reklamowanie seriali, programów. Wszystko to, za co stacja nie pobiera opłaty. A skoro jej nie pobiera, to nie jest to reklamą.

Nadawanie reklam nie może przekraczać 12 minut w ciągu godziny. Więc czy stacje łamią prawo?
Nie. No ale przecież przeciętna reklama trwa ponad 12 minut. Tak brzmiałaby odpowiedź widza, który nie zna panujących w telewizji zasad. Bo nikt mu nie wytłumaczy, że prawo za reklamę nie uznaje promowania seriali, filmów, programów i ich krótkich zapowiedzi.
I tak ciągnie się ona w nieskończoność, widz się denerwuje, a nadawca nie czuje się niczemu winny, bo tak stanowi prawo.

Pierwszym zauważalnym przejawem autopromocji był spot z 2008 roku w stacji TVN. Wykorzystano tu gwiazdy, które mają udział w tworzeniu programów, wpadającą w ucho muzykę i atrakcyjna tancerkę. Całość trwa jedną minutę – niby mało, ale jeśli dodamy do tego skróty z tego co wydarzy się np. w Na wspólnej, You can Dance to już nie będzie to tylko jedna minuta, a pięć.

źródło: www.youtube.com

Ostatnio możemy jednak zauważyć, że stacja TVN wyraźnie zaznacza moment, w którym promowane są jej programy własne. Mam tu na myśli spot reklamujący wszystkie programy, ponieważ przed zapowiedziami, co w danym serialu, audycji będzie się działo, czegoś takiego nie ma. Wtedy na dobrze nam znanym żółto - niebieskim tle, oczywiście w kółku pojawia się napis autopromocja.



źródło: youtube.com

Inna stacja komercyjna Polsat, po sukcesie TVN-owskich spotów również zaczęła je wykorzystywać. Nie brakuje tutaj także informacji o tym, co będzie się działo w danym odcinku. Polsat jednak nie informuje widza, o tym co jest autopromocją, a co nie.



źródło: youtube.com

Takimi prawami rządzi się telewizja, a widz pozostaje dalej nieświadomy tego, co się dzieje.