Pokazywanie postów oznaczonych etykietą marki odzieżowe. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą marki odzieżowe. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 25 maja 2014

Pocałunek to tylko pocałunek. Chyba, że nie...

Ponad 82 mln wyświetleń. Tyle na YouTube ma w tej chwili trzyminutowy filmik o nazwie „First Kiss”. Do udziału w projekcie zaproszono dwadzieścia osób, młodszych i starszych, hetero i homoseksualnych. Jedyną wspólną cechą jest to, że wszyscy są dość atrakcyjni. Podzielono ich na pary i wyznaczono jedno proste zadanie: pocałujcie się. Było dziwnie, bardzo niezręcznie, nerwowy śmiech towarzyszył każdej parze, ale również emocjonująco i uroczo. Jakież było zdziwienie, że wspomniane wideo, które wybuchło popularnością jest tak naprawdę reklamą jesiennej kolekcji ubrań marki Wren.



„Nieznajomi”, którzy występują w filmiku, to jednocześnie modele. W prezentowanym wideo noszą na sobie ciuchy promowanej marki.

Niedługo po publikacji, znany dziennikarz magazynu Vouge powiedział, że ta reklama „(...) dostaje więcej zainteresowania tutaj [tzn. w internecie] niż pokaz mody w trakcie Fashion Week. Nie można osiągnąć 40 milionów widzów na jedenasto- , piętanostominutowym pokazie mody.” Oczywiście, reklama nie zebrała tylko miłych słów, pojawiły się też głosy krytyki, mówiące, że cały film jest jednym wielkim oszustwem, a reklama genialną komercyjną taktyką.

Cokolwiek nie sądzić na ten temat, trzeba przyznać, że producenci popisali się oryginalnością, która jest niezwykle potrzebna do stworzenia dobrej reklamy. Potrafili też dobrze zadziałać jeśli chodzi o wywołanie emocji, które potem mogą przełożyć się na markę.

Niżej można też zobaczyć trzy wcześniejsze filmiki, które promowały inne kolekcje marki Wren. Tych także nie można zaliczyć do typowej reklamy odzieżowej, ani typowej reklamy w ogóle. Warto się im przyjrzeć.


Co przesądziło o sukcesie „First kiss”? Myślę, że było ku temu kilka powodów. Po pierwsze, nie wiedzieliśmy od początku, że to reklama. Krótkie „Wren presents...” niewiele mówi widzom, którzy nie są zaznajomieni z marką (bardzo młodą, trzeba zaznaczyć). Nie mieliśmy podejrzeń, że ktoś chce nas wmanipulować w coś. Po drugie, nietypowy pomysł. Całujący się nieznajomi, to idealny temat dla podchwycenia przez internautów. Bardzo „klikalny” jak się okazało. Po trzecie, wszystko co widzieliśmy, wydawało się szczere i prawdziwe. Pokazano dziesięć par, które postawiono w niezręcznym punkcie, słyszymy jak wymieniają niezręczne zdania, nerwowe uśmiechy i widzimy ich zakłopotanie. Część pocałunków była namiętna, część niezdarna, wszystkie wydawały się prawdziwe i pełne emocji. Myślę, że kombinacja tych trzech była przyczyną popularności filmu.

Po debiucie „First kiss”, Melissa Coker, założyciel i dyrektor kreatywny marki Wren, przyznała, że zanotowali znaczny skok w sprzedaży ubrań. Korzyści z filmu zebrała też francuska piosenkarka SoKo (czyli Stephanie Sokoliński- ona również wzięła udział w filmie „First Kiss”, stwierdziła, że jak ma całować nieznajomą osobę, to niech to będzie dziewczyna), której utwór „We Might Be Dead Tommorow” został użyty jako ścieżka dźwiękowa. Sama piosenka w dwa dni po premierze została kupiona przez 10 tysięcy osób, a album sprzedał się w dodatkowych tysiącu kopiach.

niedziela, 17 kwietnia 2011

W czym oni grają?


Sport jest bardzo wdzięcznym tematem dla reklamodawców. Z zasady nie budzi negatywnych skojarzeń. Budzi za to wielkie emocje wśród wszystkich grup wiekowych, społecznych, na całym świecie. Dlatego tak pożądane jest zatrudnianie w reklamach sportowców, sponsorowanie klubów sportowych, czy umieszczanie swojego logo na stadionowych bannerach.

Weźmy za przykład jednego z najlepszych piłkarzy na świecie - Cristiano Ronaldo. Popularny CR7 (ostatnio 9) jest twarzą wielu znanych marek. Niedawno wystąpił w spotach telewizyjnych luksusowego domu mody Armani, wcześniej użyczył swojego wizerunku firmom: Pepe Jeans, Nike, Castrol Oil, Soccerade (napoje izotoniczne), Coca-Cola, EA Sports, Banco Espirito Santo. Niewymierne korzyści z tych kontraktów czerpią wszystkie strony. Ronaldo - zarabia bajońskie sumy za reklamowanie produktów, a firmy zarabiają jeszcze większe pieniądze. Nie od dzisiaj wiadomo, ze znana twarz buduje pozytywny wizerunek marki. A co dopiero twarz sportowca. Tydzień w tydzień, Cristiano Ronaldo oglądają miliony ludzi na całym świecie - czy to w meczach ligowych, czy w Lidze Mistrzów. Rzesze jego fanów, kibiców zachwycających się jego umiejętnościami, chcą być jak on. I mogą to osiągnąć w bardzo prosty sposób. Wystarczy kupić bieliznę od Armaniego, jeansy Pepe, buty Nike (oczywiście sygnowane jego nazwiskiem), do samochodu dolać oleju Castrol, napić się Soccerade lub Coli, zagrać w Fifę i wziąć kredyt Banco Espirito Santo. Proste, prawda?

Oczywiście jest druga strona medalu. Nie wszyscy potencjalni klienci muszą lubieć danego sportowca, czy klub w którym występuje. Nagonki na Ronaldo, zmiana przez niego klubu - to sa powody, dla których niektórzy klienci mogą odejść od danego produktu. Jednak dla zleceniodawcy to nie jest żaden problem. Zawsze pojawiają się nowi fani - fani, którzy pokochają Ronaldo występującego w nowym klubie.

Patrząc z innej strony na sportowców dochodzimy do wniosku, ze są oni biegającymi reklamami. Na klubowych, czy reprezentacyjnych koszulkach mają na sercu loga koncernów odzieży sportowej. Dochodzą do tego oczywiście loga sponsorów danej druzyny. Kibic zespołu, czy konkretnego sportowca wie dokładnie w jakim stroju występuje jego idol. Tu powstaje pytanie: czym przy wyborze będzie kierował się klient zainteresowany sportem, przy zakupie np. nowych butów? Bardzo prawdopodobne jest, ze wybierze model, w którym widział swoich ulubieńców lub obuwie marki, w której oni grają.

Na taki rodzaj reklamy bardzo podatni są zwłaszcza młodzi chłopcy. Chcą być tacy jak najlepsi piłkarze, czy siatkarze na świecie. Wierzą, ze jeśli będą nosić to samo co ich sportowe autorytety, będą chociaz w części tak wspaniali jak oni. Jest to jeden z niezamierzonych skutków reklamy. Z miłości do klubu, piłkarza wynika szacunek do marki sponsorującej, a w konsekwencji zakup produktów. Dla firmy czysty zysk, bez zadnego wysiłku, a klient jest nieświadomy tego, ze oglądając mecz poddaje się wpływowi reklamy kryjącej się pod logiem ze stroju.


Elżbieta Poznar (st. dzienne)