sobota, 2 czerwca 2012

Wyczesana i pachnąca. Kobieta w PRL.


Matka, babcia, uczennica. Również w czasach PRL każda z nich chciała czuć sie atrakcyjna. Umalować wargi, zadbać o trwałą, nabyć rumieńców. Również wtedy producenci i kobiece czasopisma dbali o to, by każda Polka mogła czuć się stylowo i pięknie. Jak często myć włosy, czym pachnieć w tym sezonie i co właściwie golić - takie porady kobiety mogły znaleźć w broszurkach i magazynach.
W poradniku przyjaciółka, każda Polka mogła wyczytać jak zrobić dobrze nam znany dzisiaj peeling. Tak też traktowały swoje ciała, nacierając je solą kuchenną i octem winnym dla lepszego efektu. We wszechobecnych wtedy ulotkach firmy Pollena, elegantki szukały informacji o kremach, wodach kolońskich, szamponach. I tak każda z nich mogła zdecydować, czy chce wysmarować buzię "Gracją", "Filodermą" czy może "Fascinatą". Według Polleny każda kobieta mogła poczuć się luksusowo używając perfum "Być Może", które "miały fantazyjny zapach typu francuskich perfum Miss Dior", albo wybrać "Marzenie 1000", które "charakteryzowało się kompozycją fantazyjną w typie francuskich perfum Reve d'Or pivera".


Na głowę Polki wylewały rozcieńczane szampony (szampon wylewany prosto z butelki na głowę miał niszczyć włosy i wysuszać skórę głowy) o najrozmaitszych nazwach. I tak w sklepach na półkach można było znaleźć "Super 62", "Taro", "Niebieski" czy "Jajeczny". Jednak w trosce o włosy poradniki radziły, by szampony i odżywki przygotowywać w domu. Wystarczyły żółtka, woda i cytryna, a do płukania - woda z octem.
Wystarczyły jeszcze papiloty, szminka i tusz do powiek firmy Mirraculum i tak kobieta PRL'u mogła poczuć sie stylowo. Wyszykowana mogła zacząć się stroić w najmodniejsze w danym sezonie ciuszki i fatałaszki. Z Pewexu.

Brak komentarzy: