piątek, 13 kwietnia 2012

Paląca potrzeba, czyli reklamy papierosów i wpływ na konsumentów.

Początki reklamy papierosów.
Jeszcze parędziesiąt lat temu palenie papierosów cieszyło się powszechną aprobatą. Może się to wydawać niesamowite, ale to właśnie niepalący byli wytykani palcami i wyśmiewani. W reklamach papierosów wykorzystywano autorytety polityczne, ale nie tylko, także aktorów, lekarzy a nawet… dzieci! Niejeden nagłówek gazety brzmiał : More Doctors smoke Camels than any other cigarette albo Somke a Lucky to feel your level . A kto by nie zdecydował się na kupno Cameli gdyby przeczytał pod ich reklamą: No other cigarette tastes so rich, yet smokes so mild! Nawet sam prezydent, Ronald Regan mówił zachęcająco o papierosach jak o swoich niezbędnych świątecznych towarzyszach: I’m sending Chesterfields to all my friends. That’s the merriest Christmas any smoker can have- Chesterfields mildness plus no unpleasant after-taste. Pojawiały się także dopiski do rekalm dające do zrozumienia, że są rekomendowane przez dentystów np.: As your Dentist, I would recommend Viceroys. Nawet święty Mikołaj lubił sobie zapalić…

…a z nim rodzinka Flinstonów!


Współczesne reklamy papierosów.                                                                
Na daną chwilę się trochę pozmieniało… Dziecka czy lekarza promującego wyroby tytoniowe nie spotkamy, bilboardów z reklamami papierosów Marlboro czy Westy także. W 2006 roku wprowadzono ogólnoświatowy zakaz reklamy papierosów. Środowiska lekarskie zaczęły ostrzegać o ich szkodliwości . Pomimo tego i ogromnych inwestycji w kampanie antynikotynowe nadal wypala się 5763 miliardów papierosów. W Chinach do dnia dzisiejszego nieświadomi palacze wierzą, że nikotyna leczy parkinsonizm, osłabia objawy schizofrenii, polepsza sprawność neuronów w mózgu i zwiększa wydajność w pracy. Pali tam ponad 300 mln ludzi, w tym 60% to lekarze! W tej sytuacji powstaje pytanie: Dlaczego hasła, slogany kampanii antynikotynowych i ostrzeżenia umieszczane na paczkach papierosów mają tak mały wpływ na palących? Większość ludzi, którym się zada pytanie o to czy robią na nich wrażenie hasła typu: Palenie zabija! albo Nie gardź zasiłkiem pogrzebowym. Pal dalej!, odpowiedzą twierdząco.

Badania zachowań konsumentów papierosów.
Naukowcy ze Stanów Zjednoczonych przeprowadzili badania na konsumentach wyrobów tytoniowych. Dowiodły one, że ostrzegawcze komunikaty umieszczane na opakowaniach, napomnienia czy wizerunki zrakowaciałych płuc i kończyn, nie mają żadnego wpływu na zmniejszenie ochoty na papierosa. Innymi słowy, okazało się, że przepisy prawne, miliardy dolarów zainwestowane w kampanie antynikotynowe, to pieniądze zaprzepaszczone. Ponadto, najbardziej wstrząsającym odkryciem był fakt, że to wszystko stymulowało część mózgu znaną jako ośrodek przyjemności. To obszar złożony z wyspecjalizowanych neuronów, które świecą się, gdy organizm czegoś pragnie (alkoholu, nikotyny, hazardu i innych). Najczęściej z ust palaczy można usłyszeć opinię o tym, że kupując papierosy nie widzą ostrzeżeń, idą do sklepu i chcą określony produkt, ulubioną markę do której już się przyzwyczaili. Staje się ona, pomimo haseł ostrzegawczych, bezpieczna.

Wnioski.
Można więc wysnuć jeden wniosek z tych badań, że ostrzeżenia, których celem było ograniczenie spożycia nikotyny, zmniejszenie zachorowania na raka i po prostu nadzwyczajnie ratowanie ludzkiego życia, stały się marketingowym narzędziem zbrodni w rękach koncernów tytoniowych. Odpowiedź na pytanie: jak daleko w tej pogoni za konsumentem i jego kieszenią się posuną?- pozostawiam otwarte.


Brak komentarzy: